Vi
Keeland - „Tylko dla ciebie”
Wakacyjny
romans w raju miał zakończyć się wraz z powrotem do kraju. Jednak
los chciał, że drogi Jacka i Sydney przecinają się ponownie.
Zrodziło się w nich uczucie. Życie, jak to życie lubi płatać
nam figle i w momencie, gdy w związku pojawia się upragniona
stabilizacja i spokój, Sydney otrzymuję propozycję wyjazdu w
wymarzoną trasę koncertową, ze znanym zespołem rockowym, a wśród
muzyków znajdzie się osoba, która zwróci na Sydney szczególną
uwagę.
„Rozstaliśmy
się zaledwie cztery godziny temu, a ja już za nim tęskniłam. Nie
miałam pojęcia, jak przeżyję kolejne cztery miesiące, budząc
się codziennie w pustym łóżku, bez Jacka.
Moje
serce było rozdarte, targały mną sprzeczne emocje. Byłam
podekscytowana myślą, że będziemy supportem podczas europejskiej
trasy jednego z moich ulubionych zespołów, ale równocześnie
czułam wyrzuty sumienia z powodu tej radości, ponieważ wyruszenie
w tournee oznaczało rozstanie z mężczyzną, którego w ostatnich
miesiącach szczerze pokochałam.”
Czy
związek Jacka i Sydney ma szansę na przetrwanie?
Jaka
tragedia spotka Jacka?
Czy
Sydney zdecyduje się na kontynuację tournee, czy wróci, aby
wspierać Jacka?
„Nigdy
nie przyszłoby mi do głowy, że najlepszy dzień w moim życiu
nastąpi zaraz po najgorszym. Jednak mogłabym przejść przez ten
koszmar nawet i sto razy, byle tylko usłyszeć jak Jack mówi, że
prędzej mnie zostawi, niż pozwoli, żebym nie była bezpieczna.
Myślałam, że się znam na miłości, ale się myliłam. Dopiero
Jack pokazał mi, czym jest prawdziwa miłość.”
„Tylko
dla ciebie” autorki Vi Keeland jest drugim tomem z serii Cole.
Pierwsza, która nosi tytuł „Tylko twój” zdecydowanie dużo
bardziej przypadła mi do gustu. W drugim tomie poznajemy dalszą
historię Jacka oraz Sydney, niestety, nie porwała mnie ona tak, jak
było w przypadku pierwszego tomu, który dosłownie pochłonęłam.
Postać Jacka w poprzedniej części emanowała męskością,
pewnością siebie, był taki, że moje serce zaczynało bić
szybciej, tutaj jest przedstawiony moim zdaniem jako taka ciepła
nadopiekuńcza klucha i momentami działał mi na nerwy. Co do Sydney
też mam mieszane uczucia, może spowodowane jest to tym, że mamy
możliwość poznania tutaj tak naprawdę jedynie jej punkt widzenia
i nie będę ukrywała, że brakowało mi tego, jakie on miał
podejście to trasy, w którą wyruszyła Sydney i jego odczuć,
obaw. Szkoda tylko, że przez większość akcji książki główni
bohaterowie byli z daleka od siebie, a autorka udowodniła nam tylko,
że związki na odległość również mogą przetrwać, wymagają od
nas tylko tego aby darzyć się bezgranicznym zaufaniem. Akcja jest
dość przewidywalna, w momencie, gdy pojawia się wątek z jej
znajomym z dawnych lat, który jest zarazem wokalistą zespołu
Double Strif. Jak dla mnie ogromnym atutem w tej książce jest
ukazana przyjaźń pomiędzy dziewczynami, Sydney w każdej sytuacji
mogła liczyć na to, że Sienna stanie za nią murem. Sama postać
Sienny już od pierwszego tomu zdobyła moją sympatię, jest
zabawna, radosna a przede wszystkim pełna optymizmu i przyznam
szczerze, że kojarzy mi się z jedną z moich bliskich przyjaciółek,
która jest dokładnie tak samo pozytywnie zwariowana, jak bohaterka.
:)
Niestety,
jak dla mnie ta powieść to lekkie rozczarowanie. Spodziewałam się
po autorce troszkę większych fajerwerków, jednak szału nie było.
Chociaż książka nie do końca jest zła posiada ona zarówno sporo
plusów, jak i minusów. Ogromnym plusem są na pewno opisy przebiegu
trasy koncertowej i jak wspomniałam wyżej, dużo wnosiła tu
również postać Sienny. Uważam jednak, że każdy sam powinien
wyrobić sobie zdanie na temat tej propozycji od Vi Keeland.
Paula
Za
możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Kobiece.
O, nie lubię ciepłej kluchy w książkach :( Chociaż okładka mnie do siebie woła...
OdpowiedzUsuńtak okładka jest świetna, fakt ja też takich bohaterów nie lubię ;)
Usuń