piątek, 16 listopada 2018


L. A. Casey
“Branna”



Zapraszam Was na recenzję, krótkiej nowelki uzupełniającej “Rydera”.

Branna i Ryder po ciężkiej próbie życiowej potrzebują spokoju i muszą nieco odetchnąć. Każdy z nich ma swoją własną wizję tego, jak powinno wyglądać ich życie rodzinne. Ryder pragnie gromadki dzieci, co najmniej piątki, a Branna woli nie wybiegać w przyszłość. Skupia się na miesiącu miodowym, na który ma ją zabrać jej mąż- Ryder. To, co miało być pięknym wspólnie spędzonym czasem, przeistacza się w koszmar, który nadciągnie w najmniej oczekiwanym momencie.
Czy Ryder i Branna po raz kolejny wyjdą z tego cało?

“Marzyłam o tym na jawie, odkąd Ryder powiedział mi o tej niesamowitej wycieczce po naszym ślubie. Nieustannie otaczała nas rodzina i ogólnie ludzie, więc wyjazd dokądś, gdzie będziemy we dwoje, sprawiał, że aż mnie ściskało we wszystkich miejscach. Ale w dobry sposób”.

Zdecydowanie i tym razem autorka mnie nie zawiodła. Mimo tego, że ta nowelka jest krótka, to zawiera w sobie wiele emocji. Już od pierwszej książki zakochałam się w tej rodzinie. Mają w sobie jakiś urok, którym nas do siebie przyciągają. Branna to zdecydowanie najlepsza bohaterka z całej serii. Jest uczynna, pomocna, dobra, chroni swoją rodzinę jak tylko może i jest totalnym przeciwieństwem swojej młodszej siostry. Jej relacja z Ryderem stała się o wiele silniejsza, mimo to, że mieli swoje wzloty i upadki. Cała rodzina Slaterów, ich kobiety przeżyją chwile grozy i będą się martwić o Brannę. Ta książka nie jest nudna i została jak dla mnie napisana w bardzo ciekawy sposób, ciągle coś się w nie dzieje, ale jest mniej dramatyzmu. Oczywiście pojawiają się wszyscy bracia wraz z dziewczynami. Książka jak zwykle jest pełna humoru i Slaterowie, ale także ich partnerki potrafią rozbawić czytelnika do łez.

“Aideen oparła się na poduszkach i rzekła:
-Otaczają mnie sami pieprzeni idioci.
-Oddychaj, Ado- odezwała się Keela.- Świetnie sobie radzisz, skarbie.
-Keela, każe ci zjeść ten pierdolony telefon, jeśli właśnie mnie nagrywasz!- ostrzegała Aideen”.

Nic Wam więcej nie napiszę, chociażby z tego względu, że ta powieść jest krótka i nie chcę zdradzać nic więcej z fabuły. Co do okładki to po raz kolejny stwierdzam, że to sztos i jest najlepsza, jak dotąd z wydanych nowelek. Jedyne, co nam teraz pozostaje, to czekać na wydanie książek kolejnej pary, czyli Damiena i Alannah.

Podsumowując “Branna” to szybka, lekka, śmieszna i z nutką grozy lektura, którą pochłonięcie naprawdę w mgnieniu oka i, którą Wam bardzo polecam, na pewno nie będziecie się przy niej nudzić. Jeśli czytaliście “Rydera” to musicie koniecznie sięgnąć również po to uzupełnienie.

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękujemy Wydawnictwu Kobiecemu.

Wydawnictwo Kobiece

3 komentarze:

  1. moje klimaty :) ostatnio coraz częściej sięgam po takie książki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam ale zainteresowała mnie ;) Na pewno w najbliższym czasie po nią sięgnę :) Pozdrawiam serdecznie 😊

    OdpowiedzUsuń

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...