piątek, 30 listopada 2018


Jarosław Molenda - „Podróżniczki. Dziewczyny, które nie znały granic.”

Historia czternastu Polek, zawarta w czternastu rozdziałach, podróżniczek, które w swoich wyprawach nie miały żadnych granic. Wyruszając w swoje wędrówki po świecie, nie liczyły się dla nich żadne trudności i przeciwności. Pierwszą historią kobiety, która wyruszyła w świat to Świętosława żyjąca w latach ok. 970 po 1016 rok. Według mnie jest to postać bardzo tajemnicza i tak naprawdę nie wiadomo, czy istniała rzeczywiście, gdyż wzmianki o tej kobiecie istnieją jedynie w trzech dziełach pochodzących z jedenastego wieku. Trzykrotnie zamężna, mieszkająca w trzech różnych krajach.

Czyż nie jest miło mieć w gronie swych przodków tak wielką Polkę, której dane było żyć i uczestniczyć w trzech kręgach kulturowych: rodzimym słowiańskim, później normańskim, a na koniec anglosaskim (...).”

Drugą przedstawioną osobą jest Dorota Falak, żyjąca w latach 1630-1674. Kobieta bystra i inteligentna, szybko przyswajała nowo poznane informacje, dzięki czemu brała udział w „lekowaniu” chorych, ponieważ poznała tajemnice i zastosowanie ziół. Niestety były to czasy, w których osoby wyróżniające się spośród pozostałych zwracały na siebie szczególną uwagę wścibskich sąsiadów, którzy donieśli na nią do Świętej Inkwizycji, przez co została tam wychłostana i skazana. Dorota wykorzystując swój spryt, ucieka z Opola do Krakowa i tu zaczyna się jej przygoda...
W kilka dni po opuszczeniu piwnicy Świętej Inkwizycji uciekła z Opola, wykorzystując niedopatrzenie, gdyż dyby, w które zakuwano jej co noc nogi, były zbyt luźne. Zgubiwszy pościg przedstawicieli Inkwizycji, dotarła do Krakowa.”

Następną kobietą jest Anna Jadwiga Sapieżyna (1772 – 1859) wkrótce po ślubie wyjechała wraz z mężem do Wiednia i już tutaj pomiędzy małżonkami rozpoczęły się pierwsze konflikty, co było winą przede wszystkim Anny. Gdyż ciągnęło ją do życia towarzyskiego tamtejszej Arystokracji. Po powrocie do kraju dziewczyna bardzo zaangażowała się w działalność patriotyczną.

W tym też czasie Anna czynnie zaangażowała się w działalność patriotyczną, czemu sprzyjał klimat rewolucyjnej Francji. Prawdopodobnie rozdzielała fundusze na podróż do Włoch niezamożnym ochotnikom do Legionów Polskich Jana Henryka Dąbrowskiego.”

Czwartą z kolei podróżniczką jest Ewa Felińska (lata 1793-1859), która niestety w swoim życiu miała bardziej pod górkę, niż z górki. W 1838 zostaje aresztowana i osadzona w wileńskim więzieniu. W wyniku śledztwa uznana za jedną z osób mających największy udział w spisku, otrzymała najsurowszy wymiar kary – została wysłana na Sybir. W swoich wspomnieniach ukazuje mało znany obraz życia codziennego zesłańców w Tobolsku.

Syberia to miejsce pod wieloma względami wyjątkowe – taki kulturowy tygiel składający się nie tylko z rdzennej ludności, ale także zesłańców różnych narodowości, religii i pozycji społecznej.”

Narcyza Żmichowska pisarka żyjąca w latach 1819 – 1876, uznana za jedną z osób, które zapoczątkowały ideę feminizmu. Czas, który spędziła we Francji, wpłynął całkowicie na jej postawę, stała się ekscentryczką, publicznie wypowiadała swoje poglądy oraz paliła cygara, co kobietom w tamtych czasach nie uchodziło na sucho.

Na tamte czasy Żmichowska była dla otoczenia burzycielką i rewolucjonistką. A jej prywatne życie tylko wzmacniało niechęć środowiska. Jak na ubogą nauczycielkę prywatną i kobietę bez żadnych pretensji do urody Żmichowska miała bowiem w swej biografii epizody burzliwe i zaskakujące. Była w pewnym sensie skandalistką.”

Helena Sanguszko (1836-1891) Polka znana na salonach w całej Europie, o niesamowitej urodzie. Pianista Józef Lubowski zauroczony pięknem kobiety zadedykował jej wydaną w Wiedniu „Polkę”.

Podróże będą stale obecne w życiu księżniczki. To ciągłe wojażowanie wejdzie całej rodzinie mocno w krew. Podróże zresztą i związane z nimi poznawanie świata były jedną z ich ważniejszych życiowych przyjemności.”

Na półmetku historii, które znajdują się w książce przedstawiona została nam Maria Beatrix z Krasińskich Raczyńska, żyjąca w latach 1850 – 1884. Była to kobieta o wyjątkowym pochodzeniu, gdyż była córką poety z czasów romantyzmu Zygmunta Krasińskiego, autora m.in. „Nie – Boskiej komedii”, ale o jej ekscesach i licznych podróżach, musicie przeczytać sami, dla mnie to była fascynująca kobieta.

Kilka miesięcy później, już z Paryża, Maria z rozrzewnieniem wspominała piękną Ukrainę i wytchnienie, jakie tam odnalazła.”

Ósma z kobiet to Anna Neumanowa z Szawłowskich (1854 – 1918) autorka jednego z najciekawszych w polskiej literaturze opisów Egiptu. Żona wicekonsula Teodora Neumana i to dzięki niemu miała możliwość towarzyszenia mu w wielu placówkach.

W 1879 roku wyjechała towarzyszyć mężowi na jego placówkach w Bułgarii, Rumunii, Egipcie i Grecji.”

Helena Rogozińska (1862 – 1927) poetka i pisarka, po licznych wyprawach, jednak dopiero wyjazd do Afryki wpłynął bardzo korzystnie na jej wenę twórczą. Aczkolwiek uważam, że jej postać skrywa dużo ciekawszą historię, do której poznania gorąco Was zachęcam.

Niestety nie poczuła "ducha Czarnego Lądu” tak jak nie przeżyła wielkiej afrykańskiej przygody, o jakiej pisali podróżnicy.” 

Ewa Dzieduszycka to dziesiąta z opisanych kobiet, żyjąca w latach 1879 – 1963, postać jak dla mnie niesamowicie fascynująca, w tamtych czasach, wśród kobiet niewiele było podróżniczek. Himalaistka i miłośniczka górskich wędrówek ( czym już podbiła moje serce). Pierwsza Polka, która udokumentowała swoją podróż do Indii, wydając książkę.

Dla Dzieduszyckiej podróż do egzotycznych krajów była doświadczeniem magicznym, realizacją marzeń, ogromnym przeżyciem, wyprawą życia. Romantyczny był także jej pierwszy kontakt z Indiami.”

Jadwiga Mrozowska – Toeplitz (1880 – 1966) aktorka teatralna. Podróżowanie było dla niej „pogonią za pełnią życia”. Wydała książkę „Słoneczne życie”, w której opisuje swoje życie i podróże. Bez wątpienia jest to kobieta o bardzo bogatej osobowości.

Zdarza się, że po powrocie z kolejnej wyprawy podróżuje z mężem po Europie.(...)
Ale ona chciała poznawać egzotyczne ludy, zadziwiające obyczaje.” 


Dwunasta z czternastu opisanych tu kobiet to Maria Antonina Czaplicka (1886 – 1921) nieustraszona podróżniczka, która wydała książkę o swoim rocznym pobycie na Syberii. Powiem szczerze, że w wolnej chwili sięgnę po tę propozycję, gdyż zamieszczone tutaj fragmenty niesamowicie mnie zaintrygowały.

Podczas ekspedycji liczącej prawie 5000 kilometrów, Czaplicka wykonała kilkaset fotografii, niezliczoną ilość notatek antropometrycznych i etnograficznych. Zgromadziła też wiele eksponatów.”

Krystyna Chojnowska – Liskiewicz urodzona w 1936 roku, polska inżynier budowy okrętów i jachtowy kapitan żeglugi wielkiej. Kobieta jak dla mnie niezwykle dzielna, no bo czy jest tu ktoś, kto samotnie zdecydowałby się opłynąć świat?

Dopiero w 1975 roku dotarło do mnie, że jak dotąd jeszcze żadna kobieta nie opłynęła samotnie Ziemi. Pomyślałam, że po pierwsze do zrobienia jest coś wielkiego, a po drugie, że jest to w moim zasięgu.”

Czternastą, a zarazem ostatnią podróżniczką, której przygodę poznajemy to Elżbieta Dzikowska, urodzona w 1937 roku. Autorka wielu książek i programów telewizyjnych oraz radiowych. Wraz z Tonym Halikiem byli pierwszymi Polakami, którzy dotarli do ruin zaginionego miasta Vilcamba, ostatniej stolicy Inków.

- Czy to była najważniejsza z wszystkich podróży, które Pani odbyła?
-Była bardzo ważna, choćby dlatego, że była odkrywcza w dosłownym znaczeniu tego słowa.” 

Jarosław Molenda – pisarz, publicysta, globtroter, który dotarł na 4 kontynenty. Autor ponad trzydziestu książek, jednak ja z twórczością tego autora spotkałam się po raz pierwszy. Przyznam szczerze, że w momencie, gdy skończyłam pierwszy rozdział, a zarazem pierwszą historię Świętosławy, w głowie zapaliła mi się lampka i pierwsza myśl „o mamuniu, co to za kicha!! Ta książka będzie nudna!!” i fakt, ta opowieść była dla mnie okropnie męcząca, wręcz w pewnym momencie pogubiłam się, kto był kim i po co. Uważam, że ta oto opowieść jest typowo dla fanatyków historii. Jednak następnie poznajemy Dorotę Falęcką, jest to postać, która nie będę ukrywała, niesamowicie mnie zafascynowała, przez swój upór, determinację, spryt, chęć niesienia pomocy, ale też przez to, że po tak dobrej osobie nie spodziewałam się tych rzeczy, które wychodzą o niej pod koniec opowieści. Jedne historie były mniej, drugie bardziej interesujące. Podobały mi się przeżycia Doroty Falak, Ewy Felińskiej (jest to historia, którą uważam, powinni poznać wszyscy), Anny Neumanowej, Ewy Dzieduszyckiej, Marii Czaplickiej czy też Krystyny Chojnowskiej – Liskiewicz uważam, że są to barwne postacie zapisane na kartach naszej historii.

Autor wraz ze swoimi bohaterkami zabrał nas w niesamowitą podróż dookoła świata. Dowiadujemy się, kim była pierwsza podróżująca Polka, która z nich handlowała niewolnikami, która opłynęła samotnie ziemię, a także skąd wziął się hymn Polski - „Mazurek Dąbrowskiego”, która z nich została zesłana na Sybir, co tam przechodziła i co czuła. Początkowo obawiałam się tej książki, gdyż była to moja pierwsza styczność z gatunkiem biografii. Jednak jest to pozycja, która niesamowicie mnie zainteresowała i dowiedziałam się z niej mnóstwa ciekawych rzeczy. Polecam ją w szczególności fanom książek biograficznych, jak i historii. Ta pozycja jednym przypadnie do gustu bardziej, innym mniej. A jak będzie z Wami? O tym musicie przekonać się sami.

Polecam

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Lira.


środa, 28 listopada 2018

Amanda Reynolds - "Blisko mnie"

Po nieszczęśliwym wypadku, w którym Joanna spadła ze schodów we własnym domu, cierpi na amnezję, przez co nie pamięta wydarzeń z ostatniego roku swojego życia. Zauważa jednak, że jej najbliższa rodzina woli, aby tak pozostało, a kobietę nachodzą coraz bardziej niespokojne myśli. Jaki jest powód tego, że najbliższa rodzina chce, aby taki stan nieświadomości pozostał, a wspomnienia nie wracały? Jednak wraz z upływem czasu Joanna zaczyna sobie uświadamiać, że nie była dobrą żoną i matką, jak z początku myślała.

"Świadomość wraca zrywami, fragmentarycznie, mimo że się jej opieram. Najpierw wyczuwam światło za zamkniętymi powiekami, później dźwięki i ruch. Leże tu od dłuższego czasu albo tylko chwilę. Usiłuję sobie przypomnieć, co się wydarzyło; błądzę palcami po kamiennych płytach pod sobą, czerpiąc otuchę z ich zimnego dotyku. Stałam na podeście schodów, tyle wiem na pewno, Robert stał za mną, tuż za mną, wyprzedzał mnie długimi krokami..."

Co tak naprawdę wydarzyło się w dniu upadku Joanny?
Co działo się za zamkniętymi drzwiami ich domu?
Jakie tajemnice skrywa rodzina?
Czego nie chcą wyjawić Joannie?

"Męczy mnie ta bariera, która wyrosła pomiędzy mną i Robertem, niezwerbalizowana, lecz solidna. Dlaczego chodzimy wokół siebie na paluszkach? Jest moim mężem, kocha mnie, uczyniłby dla mnie wszystko, a jednak jego miłość, jego troska wydają mi się przytłaczające. W ciągu minionych dwunastu miesięcy musiało się wydarzyć coś, co nas oboje odmieniło. Coś, o czym nikt nie chce mi na razie powiedzieć. Najdobitniej poczułam to dzisiaj rano, kiedy w powietrzu między nami zawisły niewypowiedziane słowa i gdy w głowie migały mi obrazy sprzed upadku, które tak mnie fascynują."

Amanda Reynolds zadebiutowała na polskim rynku wydawniczym powieścią "Blisko mnie". Od momentu, kiedy ukazała się ona w zapowiedziach, byłam bardzo ciekawa tej pozycji, przede wszystkim przez intrygujący opis. Miałam nadzieję, że ten thriller będzie trzymał w napięciu od początku do końca, czy tak było? Zdecydowanie tak. Autorka pisze piórem lekkim i przyjemnym, a fabułę prowadzi tak, że wciąga czytelnika już od pierwszych stron. 

Poznajemy tu historię Joanny, która w wyniku niefortunnego upadku ze schodów doznaje amnezji. Przyznam szczerze, że autorka do samego końca utrzymuje w nas nutkę niepewności co do tego, czy był to jedynie nieszczęśliwy wypadek, czy jednak stały za tym osoby trzecie. Choć jedynym maleńkim minusikiem, tej pozycji jest to, że jest ona napisana tylko z punktu widzenia Joanny, chciałabym wiedzieć, co kombinuje jej mężuś Robert i czym kierował się, tak postępując. Fajne jest też to, że autorka przeplata szczegółowe opisy wydarzeń jakie miały miejsce przed wypadkiem, z wizjami, pojedynczymi obrazami, które ukazują się bohaterce tuż po wypadku w trakcie jej rekonwalescencji i pozostawia nas z pytaniem, co ta nasza Joanna i Robert mają za uszami?

"Blisko mnie" Amandy Reynolds to doskonała propozycja na długi szary wieczór. Mnie ona wciągnęła i spędziłam z nią bardzo miłe chwile. Po kolejne książki autorki sięgnę z ogromną przyjemnością i liczę na to, że po tej propozycji utrzyma ona nadal swój rewelacyjny sposób pisania. A Was bardzo zachęcam do przeczytania tej książki, naprawdę warto. Trzyma nas w niepewności do samego końca. Gwarantuje, że również poczujecie dreszczyk emocji i wciągniecie się w klimat intryg i rodzinnych tajemnic.

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiece.

wtorek, 27 listopada 2018

Katarzyna Gurnard-"Wioletka na tropie zbrodni"

Wioletta Koperek to pracownica fabryki łakoci "Słodziutka babeczka". Podczas spędzania ostatnich dni w obecnej pracy, odkrywa spisek. Dziewczyna przekonana o tym, iż jej bliski kolega prowadzi szemrane, interesy rozpoczynają własne śledztwo. Szybko się okazuje, że w spisek zamieszanych jest dużo znajomych z pracy, a owe knucie to nic innego jak wspólna organizacja współpracowników imprezy pożegnalnej dla Wioletki. Gdy po przyjęciu niespodziance dziewczyna wraca do domu w stanie wskazującym, z okien swojego mieszkania w sąsiednim bloku widzi zbrodnię, lecz na stan, w którym się znalazła nie jest pewna, czy to nie wpływ promili. Mimo wszystko, zdeterminowana Wioletka po raz kolejny rozpoczyna własne śledztwo, gdyż szybko okazuje się, iż owa zbrodnia wydarzyła się naprawdę.

Kim jest zabójca sąsiadki?
Czy Wioletka rozwikła zagadkę zbrodni?
Jaki motyw miał przestępca?

"Panna Koperek do końca dnia biła się z myślami, czy zadzwonić na policję i opowiedzieć, o tym co zobaczyła. A jeśli znowu się wygłupi, tak jak w sprawie z Maczkowskim? Może znów sobie coś ubzdurała, bo już wcale nie była pewna, czy rzeczywiście widziała tę scenę w nocy, czy tylko wzrok podany alkoholem spłatał jej figla. Służby mundurowe to nie przelewki, zwłaszcza że miałaby zgłosić morderstwo."

Wioletka to 32-letnia sympatyczna kobietka. Jej ciepło i empatia sprawiają, że nie da jej się po prostu nie lubić. Uwielbia powieści kryminalne, co powoduje, że staje się samozwańczą Panią detektyw. Podczas śledztw prowadzonych przez dziewczynę nie raz uśmiejemy się do łez. Wioletka i jej pomysłowość sprawią, że niejednokrotnie będziemy zaskoczeni przebiegiem spraw. Oczywiście nie obędzie się bez niebezpiecznych sytuacji, w których kobieta zostanie postawiona, ale jej spryt i pomysłowość wybawią ją z każdej opresji. Dziewczyna też przyprawi o białą gorączkę policję i przejdzie "śmiertelną" chorobę.

Katarzyna Gurnard to łodzianka, która po godzinach pracy pisze i zaczytuje się w powieściach A. Christie oraz H. Murakamiego. Kocha rozwiązywać zagadki. Dla relaksu przestawia meble (tak jak ja ͯ). Kolekcjonuje łyżeczki. Autorka komedii kryminalnej "Pani Henryka i morderstwo w pensjonacie".

"Wioletka na tropie zbrodni" to powieść z gatunku cosy crime, czyli jednymi słowy kryminał na wesoło. W książce tej mamy przedstawiony smutny obraz Łódzkiego blokowiska i ich mieszkańców, którzy jak to w takich metropoliach bywa, żyją śledzeniem życia sąsiadów. Autorka nakreśla nam idealny obraz mieszkańców, którzy sąsiadują z bohaterką. Okazuje się, że nawet jeśli myślimy, iż za ścianą mamy sympatyczną starszą Panią to prawda może być całkiem inna znacznie brutalniejsza, a chciwość osób trzecich nie zna granic. Książka ta jest pełna opisów danych sytuacji i miejsc dla mnie czasem nawet zbyt szczegółowych i zabawnych dialogów z panną Koperek w tle, czyta ją się dość przyjemnie i razem z bohaterką jesteśmy zdeterminowani, by rozwikłać zagadkę.

Polecam

Marietta

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Lira.

poniedziałek, 26 listopada 2018

Bree Barton - "Serce z cierni"

Rose to siedemnastolatka, która uczyła się pod bacznym okiem ojca, aby zostać łowczynią. Jej głównym celem było pomszczenie śmierci matki, zabitej przed trzema laty. Dziewczyna chciała odnaleźć wiedźmy Gwyrah, które zabijają dotykiem. Mawiano, iż każda kobieta może nią być, dlatego w królestwie, płeć piękna miała przykazane by, nosić na dłoniach rękawice. Niestety plany Mii pokrzyżował ojciec, który postanowił wydać ją za przystojnego księcia Quina. Dziewczyna wraz z młodszą siostrą Angie zostały zmuszone do zamieszkania w zamku wykutym w skale. Mimo tego Rose się nie poddaje, planuje bunt i ucieczkę. W dniu ślubu dochodzi do zamieszek, a niedoszli małżonkowie zmuszeni są do ucieczki.

"Była to jedyna dobra rzecz, jaką jej przyniosło kilkutygodniowe przebywanie w zamkowym zamknięciu : mogła spędzać czas z matką. Gdy Wynna zmarła trzy lata temu, król zarządzał, aby jej ciało złożono w krypcie pod Kaer Killian. Matka Mii i Angie zatem spoczywała w katakumbach jako jedyna zmarła nienależąca do  królewskiej rodziny, co jeszcze bardziej potęgowało tajemnicę otaczającą jej śmierć."

Bardzo polubiłam postać Mii, dziewczyna imponowała mi swoją waleczną naturą tym, że dla niej przede wszystkim liczyło się dobro bliskich. Stawiana przed ciężkimi wyborami, zawsze potrafiła dokonać słusznej decyzji. Z chwilą odkrycia swojej prawdziwej tożsamości, okazało się, że całe jej dotychczasowe życie było jednym wielkim kłamstwem. Podczas wgłębiania się w lekturę poznajemy coraz więcej tajemnic, każda jest nieprzewidywalna i pozwala poznać nam główną bohaterkę bardzo dobrze. Czytelnik zadaje sobie pytanie, jak by się zachował na jej miejscu? Czy byłby w stanie przetrwać tyle, co Mia?

Bree Barton — to ceniona autorka, ghostwriter i nauczycielka tańca. "Serce z cierni" to debiut, który zdecydowała się wydać pod swoim nazwiskiem. Od zawsze wiedziała, że jej życie będzie związane z pisaniem. W wolnym czasie nagrywa filmiki z życia pisarza, odpowiada na pytania fanów i bawi się ze swoim psem. 

"Serce z cierni" to książka głównie skierowana dla młodzieży, ale gwarantuje, że wartka akcja, którą tak znakomicie nakreśliła autorka wciąga czytelnika w ten magiczny świat niezależnie od wieku. Książka podzielona jest na cztery części i mimo że na początku wydawała mi się nudna, przez szczegółowe opisy królestwa, zasad panujących na dworze to było coś, co mnie ciągnęło by wgłębiać się w tą historię coraz bardziej. Bree Barton przeniosła mnie do świata magicznego królestwa, wyjątkowego, niepowtarzalnego i nieprzewidywalnego. Koniec książki natomiast zszokował mnie totalnie, mam nadzieję, że nie będzie nam długo czekać na kontynuację.

" Serce z cierni" Bree Barton to obowiązkowa pozycja dla osób lubiących fantastykę młodzieżową. Doskonała odskocznia od realnego świata, która umili Wam długie, szare jesienne wieczory. 

Marietta

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

x

sobota, 24 listopada 2018


K.C. Hiddenstorm
“Krwawy księżyc”


Są książki, których okładka aż krzyczy, żeby się z nią zapoznać. Tak było w przypadku książki K.C. Hiddenstorm. To było przyciąganie od pierwszego wejrzenia, a że jestem okładkową sroką, wiedziałam jedno, ta książka musi się znaleźć w moich rękach. I, mimo że opis troszkę dawał niedosyt to po przeczytaniu treści mogę powiedzieć tylko jedno-tym razem intuicja mnie nie zawiodła.


Victoria Page i Thomas Wilde to szczęśliwe małżeństwo światowej sławy pisarzy, którzy poznali się jako nastolatkowie i się w sobie zakochali. Ona autorka bestsellerów kryminalnych, on pisze biografie. Pewnego dnia mąż postanowił, że napisze coś odmiennego, krwawy kryminał “Księżycowy Zabójca”. Powieść pnie się na szczyty list bestsellerów. Niestety mężczyzna pod wpływem sławy i pieniędzy nieoczekiwanie zmienia oblicze, staje się brutalny i nieobliczalny. Krótko po premierze książki w mieście pojawia się naśladowca zainspirowany fabułą książki, dokonując morderstw w identyczny sposób, jaki został przedstawiony w powieści Thomasa. Na dodatek kobietę dręczą przerażające koszmary, w których ponosi śmierć z rąk męża.


“Jak się okazało, utożsamiający się z Monroe świr skosił już dwie kobiety. Nazywały się tak samo jak ofiary w powieści Thomasa :Elizabeth Chapman i Annie Stride. Pierwszą z kobiet znaleziono wybebeszoną w swoim mieszkaniu, leżała wewnątrz namalowanego własną krwią okręgu, ręce miała szeroko rozrzucone, wyłupione gałki oczne spoczywały w wyciętych otworach na jej dłoniach. Druga ofiara została odkryta przez sprzątaczkę na tyłach restauracji, której była właścicielką. Ona również leżała w wymalowanym krwią okręgu. W ułożonych na podołku rękach trzymała swoją odrąbaną głowę”.


Dlaczego Victorię nawiedzają koszmary?
 Kim jest tajemniczy naśladowca? 
Co jest przyczyną zmiany zachowania Thomasa ?


Po raz pierwszy po przeczytaniu książki mogę otwarcie przyznać, że nie polubiłam głównych bohaterów, Victoria nie miała łatwo w dzieciństwie, wychowana przez ojca alkoholika, jej jedyną opoką był dla niej starszy brat. Niestety nawet z czasem w bracie zaszły pewne zmiany i nie zawsze mogła na niego liczyć. I o ile jeszcze żywiłam do bohaterki sympatię, współczułam jej, cierpiałam razem z nią, próbowałam odkryć przyczynę dziwnych snów, których to małżonek morduje ją na tysiąc sposobów. To owego szanownego małżonka, po prostu nie dało się polubić. Mężczyzna, który kocha swoją żonę, a jednak zazdrość zrobiła z niego podłego i okrutnego potwora. Bałam się co, jest w stanie jeszcze zrobić z każdą przeczytaną stroną coraz bardziej. Pewnie pomyślicie, dlaczego nie polubiłam Victorii, odpowiedź jest prosta, to ona sama sobie zgotowała taki los, być może nieświadomie, ale wszystkiemu jest winna tylko ona.


K.C. Hiddenstorm to młoda i utalentowana autorka z Białegostoku. Jej styl pisania cechuje cięty język, czarny humor i cynizm. Zadebiutowała na rynku wydawniczym w 2016 roku powieścią fantastyczną „Władczyni Mroku”. Jest to moje pierwsze spotkanie z jej twórczością i na pewno nie ostatnie. Po raz kolejny mamy dowód na to, iż nasze rodzime autorki piszą lepiej niż niejedna światowej sławy pisarka.
“Krwawy księżyc” to książka zdecydowanie nie dla wszystkich, pełno tu brutalności i krwawych scen. Autorka w wyszukany sposób gra emocjami czytelnika, wwierca się w psychikę, przez co trzyma nas w napięciu przez całą powieść. Tu naprawdę nie jesteśmy pewni, co jeszcze może się wydarzyć z bohaterami, niejednokrotnie byłam zszokowana ich poczynaniami, oraz konsekwencjami zachowań. Bardzo dobrym zabiegiem, był fakt, że całość wyjaśniła się dopiero w epilogu, a później jeden wielki szok i niedowierzanie. Innym natomiast jej atutem są utwory muzyczne wplecione w fabułę, a zwłaszcza taki klasyk jak Bohemian Rhapsody, gwarantuję, że po tej lekturze będzie się on kojarzył tylko z nią. Również z tą książką, będzie wam się kojarzyło jedno banalne pytanie, CZY JESTEŚ SZCZĘŚLIWA? 
Szczerze polecam Wam “Krwawy księżyc” K. C.Hiddenstorm. P.S.Uważaj, o czym śnisz!


Marietta

Za egzemplarz do recenzji dziękujemy Wydawnictwu Kobiecemu. 


Wydawnictwo Kobiece

środa, 21 listopada 2018


Vi Keeland - „Tylko dla ciebie”

Wakacyjny romans w raju miał zakończyć się wraz z powrotem do kraju. Jednak los chciał, że drogi Jacka i Sydney przecinają się ponownie. Zrodziło się w nich uczucie. Życie, jak to życie lubi płatać nam figle i w momencie, gdy w związku pojawia się upragniona stabilizacja i spokój, Sydney otrzymuję propozycję wyjazdu w wymarzoną trasę koncertową, ze znanym zespołem rockowym, a wśród muzyków znajdzie się osoba, która zwróci na Sydney szczególną uwagę.

Rozstaliśmy się zaledwie cztery godziny temu, a ja już za nim tęskniłam. Nie miałam pojęcia, jak przeżyję kolejne cztery miesiące, budząc się codziennie w pustym łóżku, bez Jacka.
Moje serce było rozdarte, targały mną sprzeczne emocje. Byłam podekscytowana myślą, że będziemy supportem podczas europejskiej trasy jednego z moich ulubionych zespołów, ale równocześnie czułam wyrzuty sumienia z powodu tej radości, ponieważ wyruszenie w tournee oznaczało rozstanie z mężczyzną, którego w ostatnich miesiącach szczerze pokochałam.”

Czy związek Jacka i Sydney ma szansę na przetrwanie?
Jaka tragedia spotka Jacka?
Czy Sydney zdecyduje się na kontynuację tournee, czy wróci, aby wspierać Jacka?

Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że najlepszy dzień w moim życiu nastąpi zaraz po najgorszym. Jednak mogłabym przejść przez ten koszmar nawet i sto razy, byle tylko usłyszeć jak Jack mówi, że prędzej mnie zostawi, niż pozwoli, żebym nie była bezpieczna. Myślałam, że się znam na miłości, ale się myliłam. Dopiero Jack pokazał mi, czym jest prawdziwa miłość.”

Tylko dla ciebie” autorki Vi Keeland jest drugim tomem z serii Cole. Pierwsza, która nosi tytuł „Tylko twój” zdecydowanie dużo bardziej przypadła mi do gustu. W drugim tomie poznajemy dalszą historię Jacka oraz Sydney, niestety, nie porwała mnie ona tak, jak było w przypadku pierwszego tomu, który dosłownie pochłonęłam. Postać Jacka w poprzedniej części emanowała męskością, pewnością siebie, był taki, że moje serce zaczynało bić szybciej, tutaj jest przedstawiony moim zdaniem jako taka ciepła nadopiekuńcza klucha i momentami działał mi na nerwy. Co do Sydney też mam mieszane uczucia, może spowodowane jest to tym, że mamy możliwość poznania tutaj tak naprawdę jedynie jej punkt widzenia i nie będę ukrywała, że brakowało mi tego, jakie on miał podejście to trasy, w którą wyruszyła Sydney i jego odczuć, obaw. Szkoda tylko, że przez większość akcji książki główni bohaterowie byli z daleka od siebie, a autorka udowodniła nam tylko, że związki na odległość również mogą przetrwać, wymagają od nas tylko tego aby darzyć się bezgranicznym zaufaniem. Akcja jest dość przewidywalna, w momencie, gdy pojawia się wątek z jej znajomym z dawnych lat, który jest zarazem wokalistą zespołu Double Strif. Jak dla mnie ogromnym atutem w tej książce jest ukazana przyjaźń pomiędzy dziewczynami, Sydney w każdej sytuacji mogła liczyć na to, że Sienna stanie za nią murem. Sama postać Sienny już od pierwszego tomu zdobyła moją sympatię, jest zabawna, radosna a przede wszystkim pełna optymizmu i przyznam szczerze, że kojarzy mi się z jedną z moich bliskich przyjaciółek, która jest dokładnie tak samo pozytywnie zwariowana, jak bohaterka. :)

Niestety, jak dla mnie ta powieść to lekkie rozczarowanie. Spodziewałam się po autorce troszkę większych fajerwerków, jednak szału nie było. Chociaż książka nie do końca jest zła posiada ona zarówno sporo plusów, jak i minusów. Ogromnym plusem są na pewno opisy przebiegu trasy koncertowej i jak wspomniałam wyżej, dużo wnosiła tu również postać Sienny. Uważam jednak, że każdy sam powinien wyrobić sobie zdanie na temat tej propozycji od Vi Keeland.

Paula

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Kobiece.



poniedziałek, 19 listopada 2018


 K. N. Haner - „Sponsor”


Miłość jest czymś innym, niż sobie wyobrażasz.”

Kalina miała idealne życie, kochanych rodziców, wspaniałą siostrę i wiele ambitnych planów. Nie traci czasu na mężczyzn, woli skupić się na wyznaczonych dla siebie celach. Jednak do dnia, w którym jadąc na uczelnię, wjeżdża w auto przystojnego Nathana. Jedna mała kraksa i życie Kaliny wywróci się do góry nogami. Nathan to bogaty biznesmen, który ma kobiety na każde skinienie palca i wychodzi z założenia, że stały związek do szczęścia nie jest mu potrzebny. Wystarczają mu te, które za odpowiednią sumę spełniają jego każdą zachciankę. Co się stanie, gdy zwykła dziewczyna zawróci w głowie bogatemu przystojniakowi?

- Nie czekasz na nikogo? - zapytała niepewnie. On znowu się uśmiechnął i wykorzystując okazję, objął ją delikatnie ramieniem.
- Może czekałem właśnie na ciebie? - mrugnął, żeby nie odebrała tego zbyt serio, a Kalina nie wiedzieć czemu uśmiechnęła się lekko.”

Czy Nathanowi i Kalinie uda się stworzyć normalny związek?
Jak wiele przeciwności stanie na ich drodze?

Świadomość tego, że Nathan otwierał się przed nią, wiele dla niej znaczyła. Nie chodziło tu jedynie o to, że mówił jej co czuje. Nathan otwierał przed nią swoją duszę i serce. Serce, o którym myślał, że go nie ma. Kalina wierzyła, że każdy ma duszę. Widziała jej odbicie w jego oczach. Jego błękitne oczy były pełne niepokoju, lęku, ale i nadziei. Ktoś musiał w końcu dotrzeć do niego i pokazać, że jego życie mogło wyglądać inaczej.”

K.N. Haner polska autorka została okrzyknięta „Królową Dramatów” nie bez powodów. Jej książki wzbudzają w czytelniku całą paletę emocji. Ja sama uwielbiam styl oraz sposób, w jaki wprowadziła nas w mroczne klimaty, a jej książki zawszę będę brała, bez najmniejszego wahania. Najnowszą wydaną powieścią, którą miałam możliwość przeczytania, jest pierwszy tom dylogii „Sponsora”. Czy po raz kolejny mnie zaskoczyła swoją pomysłowością i kreatywnością? Zdecydowanie tak, jest to kolejna z wydanych przez autorkę książek, którą czytałam z ogromną przyjemnością, a cała treść niesamowicie mnie pochłonęła. Podobała mi się fabuła, jaka została tu stworzona i przyznam szczerze, że z każdą kolejną  propozycją jestem coraz bardziej zafascynowana jej wyobraźnią co do tworzenia bohaterów i akcji.

Postacie, które zostały tu wykreowane, są bardzo wyraziste, każda z nich posiada w sobie to coś, że od razu ich pokochamy albo znienawidzimy. Trójka głównych bohaterów : Nathan, Kalina i jej siostrzyczka Sabrina, są to postacie, które ja od samego początku polubiłam. Nathan, który tak naprawdę bał się zagłębić w uczucie do Kaliny. Obawiał się tego, że zostanie skrzywdzony, bądź że to on skrzywdzi dziewczynę. Podobały mi się ich wspólne dialogi, przekomarzanie się. Kalina, jak mówi przysłowie „cicha woda brzegi rwie”, bardzo fajne było to, że miała swój charakterek, cięty język, nie pozwoliła sobie wejść na głowę, a nie, że została jej tu przypisana rola słodkiej idiotki, tylko potrafiła postawić na swoim. No i Sabrina, uwielbiam tę małą dziewczynkę, której teksty niejednokrotnie rozbawiły mnie, że śmiałam się w głos, no ale niewyparzony język i brak jakichkolwiek zahamowań w wyrażaniu swojej opinii u dzieci jest tym, co kochamy, a autorka to uchwyciła w genialny sposób. Za to postacie drugoplanowe... o mamuniu, jak one potwornie działały mi na nerwy, ten okropny babsztyl, a zarazem ciotka Kaliny – Joanna, następnie dziamdziak Wood i na końcu ta cwaniara Kate (odnoszę wrażenie, że te trzy osoby jeszcze nieźle namieszają w kolejnej części).

K.N Haner dzięki tej pozycji jeszcze bardziej utwierdza nas w przekonaniu, że jest rewelacyjną pisarką w swoim gatunku. Najpierw sielanka, gdzie ja sama byłam uradowana, chociażby minimalnym szczęściem bohaterów, która oczywiście nie trwa zbyt długo, a jej bohaterowie nie mają lekkiego życia. Następnie bum, koniec sielanki i drama, a ja sama miałam ochotę ciskać książką po kątach, a z moich ust leciała iście soczysta łacina. Książka ta wzbudzała we mnie całą gamę emocji od szczęścia, po ogromną złość i smutek. Autorka po raz kolejny wprowadziła mnie w stan książkowego kaca i urwała akcję w takim momencie, że daje do myślenia, co dalej? Dlaczego znów mam czekać na kolejną cześć?

Kochani, jeżeli szukacie książki, która wzbudzi w Was ogromne emocje i naładuje porządną dawką adrenaliny, to jest to bez wątpienia pozycja, którą obowiązkowo musicie dodać do swojej listy. To, że jestem tą pozycją zachwycona, to tak jakby porównać wielkością Yorka z Dobermanem. Ta książka to istny armagedon!! Gorąco Wam ją polecam, jeżeli macie jakiekolwiek wątpliwości to dłużej się nie zastanawiajcie, tylko prędko bierzcie i się za czytanie.
Emocje gwarantowane!!

Historia o dziewczynie, która oprócz miłości nie ma nic i o mężczyźnie, który ma wszystko oprócz miłości”

Polecam!!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce K.N. Haner oraz wydawnictwu EditioRed


piątek, 16 listopada 2018


L. A. Casey
“Branna”



Zapraszam Was na recenzję, krótkiej nowelki uzupełniającej “Rydera”.

Branna i Ryder po ciężkiej próbie życiowej potrzebują spokoju i muszą nieco odetchnąć. Każdy z nich ma swoją własną wizję tego, jak powinno wyglądać ich życie rodzinne. Ryder pragnie gromadki dzieci, co najmniej piątki, a Branna woli nie wybiegać w przyszłość. Skupia się na miesiącu miodowym, na który ma ją zabrać jej mąż- Ryder. To, co miało być pięknym wspólnie spędzonym czasem, przeistacza się w koszmar, który nadciągnie w najmniej oczekiwanym momencie.
Czy Ryder i Branna po raz kolejny wyjdą z tego cało?

“Marzyłam o tym na jawie, odkąd Ryder powiedział mi o tej niesamowitej wycieczce po naszym ślubie. Nieustannie otaczała nas rodzina i ogólnie ludzie, więc wyjazd dokądś, gdzie będziemy we dwoje, sprawiał, że aż mnie ściskało we wszystkich miejscach. Ale w dobry sposób”.

Zdecydowanie i tym razem autorka mnie nie zawiodła. Mimo tego, że ta nowelka jest krótka, to zawiera w sobie wiele emocji. Już od pierwszej książki zakochałam się w tej rodzinie. Mają w sobie jakiś urok, którym nas do siebie przyciągają. Branna to zdecydowanie najlepsza bohaterka z całej serii. Jest uczynna, pomocna, dobra, chroni swoją rodzinę jak tylko może i jest totalnym przeciwieństwem swojej młodszej siostry. Jej relacja z Ryderem stała się o wiele silniejsza, mimo to, że mieli swoje wzloty i upadki. Cała rodzina Slaterów, ich kobiety przeżyją chwile grozy i będą się martwić o Brannę. Ta książka nie jest nudna i została jak dla mnie napisana w bardzo ciekawy sposób, ciągle coś się w nie dzieje, ale jest mniej dramatyzmu. Oczywiście pojawiają się wszyscy bracia wraz z dziewczynami. Książka jak zwykle jest pełna humoru i Slaterowie, ale także ich partnerki potrafią rozbawić czytelnika do łez.

“Aideen oparła się na poduszkach i rzekła:
-Otaczają mnie sami pieprzeni idioci.
-Oddychaj, Ado- odezwała się Keela.- Świetnie sobie radzisz, skarbie.
-Keela, każe ci zjeść ten pierdolony telefon, jeśli właśnie mnie nagrywasz!- ostrzegała Aideen”.

Nic Wam więcej nie napiszę, chociażby z tego względu, że ta powieść jest krótka i nie chcę zdradzać nic więcej z fabuły. Co do okładki to po raz kolejny stwierdzam, że to sztos i jest najlepsza, jak dotąd z wydanych nowelek. Jedyne, co nam teraz pozostaje, to czekać na wydanie książek kolejnej pary, czyli Damiena i Alannah.

Podsumowując “Branna” to szybka, lekka, śmieszna i z nutką grozy lektura, którą pochłonięcie naprawdę w mgnieniu oka i, którą Wam bardzo polecam, na pewno nie będziecie się przy niej nudzić. Jeśli czytaliście “Rydera” to musicie koniecznie sięgnąć również po to uzupełnienie.

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękujemy Wydawnictwu Kobiecemu.

Wydawnictwo Kobiece

L.A. Casey
“Ryder”


W końcu doczekaliśmy się polskiego wydania książki z serii o Braciach Slater, która będzie tym razem opowiadała o losach najstarszego z braci- Rydera. Jakie wrażenie wywarła na nas ta opowieść, tego dowiecie się czytając naszą recenzję.
W związku Bran i Rydera nie dzieje się najlepiej. Ta jakże cudowna para zaczyna się od siebie oddalać, co nie umyka reszcie barci, jak i dziewczynom. Zakochani oddalili się od siebie, do tego stopnia, że nawet nie dzielą ze sobą wspólnej sypialni. Ryder ewidentnie coś przed narzeczoną ukrywa. Do tego zniknęły wszystkie pieniądze z jego konta. Branna próbuje się czegoś od mężczyzny dowiedzieć, ale on ją zbywa. Kobieta nie wytrzymuje dłużej tej niewiedzy i to, że ich związek się rozpada, postanawia od niego odejść, czekając na odpowiedni moment. Tymczasem demony ścigające Rydera i jego rodzinę dają o sobie znać ponownie i tym razem to Branna będzie w niebezpieczeństwie.  

“Zamknęłam mocno powieki, gdy poczułam ból. Pozostałe fragmenty mojego zniszczonego serca rozpadły się na milion kawałków, gdy podjęłam przełomową dla mnie decyzję. Decyzję, która wpłynie nie tylko na mnie, ale też na moją rodzinę i przyjaciół. Gdy zrozumiałam, co muszę zrobić, żeby się uwolnić, poczułam, że zaraz zemdleję, więc wyciągnęłam rękę, na oślep opierając się o deskę rozdzielczą.
Musiałam zerwać z Ryderem”.
Jak potoczą się losy tych dwojga? Czy to koniec tego, jak się zdawało mocnego i pięknego związku? Czy mimo kłamstw i tajemnicy skrywanej przez Rydera ich związek ma szansę przetrwać?  
L.A. Casey według mnie jest bardzo dobrą pisarką. Potrafi świetnie budować napięcie, poczucie grozy, humoru oraz chemię pomiędzy bohaterami. Autorka napisała książkę, którą pochłania się jak świeże bułeczki. W tej części mamy przedstawioną teraźniejszość, jak i wspomnienia Bran z okresu, kiedy było między nimi dobrze, a także kiedy wszystko zaczęło się, że tak powiem chrzanić. Oczywiście nie zabraknie też pozostałych braci, ich przekomarzania się, jak i wniesienia przez nich humoru, co czyni książkę naprawdę wyjątkową. Szczerze powiem, że podczas, gdy czytałam o tym, jak związek Raya i Bran się rozpada, to serce mi pękało. Jak dla mnie ci bohaterzy są dla siebie po prostu stworzeni. Jednak mimo wszystko widać, jak Branna zmaga się z tym wszystkim sama i jak jest jej z tym ciężko. Kocha Rydera, ale ile można być w takim związku, gdzie zachowują się jakby byli sobie całkiem obcy, nie potrafią już ze sobą normalnie rozmawiać i do tego prawie wcale się nie widują. Bran czuje się samotna i potrzebuje kogoś, kto by ją wspierał, ale ona wszystko dusi w sobie, bo ciągle czekała na to, czy Ry się w końcu zmieni i przed nią otworzy. Jednak nie zdawała sobie sprawy, że on tak naprawdę ją chronił. Otwiera się trochę przed swoim kolegą z pracy Ashem. Również można  zauważyć, że jest zazdrosna o to, że jej młodsza siostra będzie miała dziecko, a marzeniem Branny, jest właśnie posiadanie własnego potomstwa, tym bardziej że robi się coraz starsza.
“Zieleniałam z zazdrości za każdym razem, gdy patrzyłam na Kane’a, Aideen i ich słodkiego Jaxa, a kiedy obserwowałam Dominica spędzającego czas z Bronagh, pękało mi serce. Była moją młodszą siostrzyczką. Różniło nas całe dziesięć lat, a jednak ona jako pierwsza zostanie matką. Prześcignęła mnie”.

W tej części byłam zawiedziona i zaskoczona zachowaniem Rydera, ale kiedy zapoznałam się z lekturą, to zrozumiałam, o co w tym wszystkich chodzi, wręcz było mi go szkoda i bardzo mu współczułam. Sam nie miał łatwo, ponieważ musiał okłamywać narzeczoną, był bardzo poddenerwowany całą tą sytuacją. Nie chciał tego, ale nie miał wyjścia, musiał chronić swoją rodzinę.  
Kocha Brannę, ale nie spodziewał się tego, że ten dystans, który wyrósł między nimi, doprowadzi do ich zniszczenia. Ry podjął złe decyzje, które będą za sobą ciągnęły konsekwencje i wie, że traci ukochaną, ale robił to wszystko dla jej dobra.
Czy uda mu się odzyskać Brannę? Czy może straci kobietę na zawsze?
Zdecydowanie i niepodważalnie powiem, że ja tę serię po prostu uwielbiam, lubię, ubóstwiam i co tylko jeszcze można. Bliźniaki póki co są dla mnie nadal górą, ale ze wszystkich części to właśnie historia Rydera i Bran chwyciła mnie za serce. Branna to wspaniała bohaterka, jej myśli i reakcje były takie prawdziwe i tak dobrze napisane, że można było odczuć jej autentyczność, mogliśmy poczuć na własnej skórze jej radość, smutek czy złamane serce. W trzech poprzednich częściach widzieliśmy jak związek Branny i Rydera się rozwijał, aż do momentu, kiedy się wszystko popsuło. No ale nic nie jest proste i zawsze coś nam stanie na drodze do
pełni szczęścia, z czym musimy się zmierzyć. Sądzę, że jeśli się kogoś kocha prawdziwą i bezwarunkową miłością, to jest się w stanie przezwyciężyć wszystkie przeciwności losu, ale czy w przypadku tej dwójki tak będzie? Tego dowiecie się oczywiście, sami czytając ten majstersztyk, a zapewniam, że jest co czytać :)
Pani Casey po raz kolejny przenosi nas w świat kłamstw, tajemnic i radzenia sobie z problemami przez głównych bohaterów. Pokazuje nam jak reszta rodziny, zmaga się ze strachem, że związek Rydera i Branny może się rozpaść. Wszyscy ich traktowali i traktują jak rodziców, byli pewni, że nic nie zniszczy tak idealnego związku.  
Co do okładki książki to jest to dla mnie istny sztos i z czystym sumieniem stwierdzam, że jest  jeszcze lepsza niż poprzednie :)
Więc ja Wam z całego serducha polecam “Rydera”. Jest jak dla mnie najlepszą częścią pod względem historii, porównując do poprzednich książek. Naprawdę warto ją przeczytać i obiecuję, że się nie zawiedziecie, bo ta opowieść pochłonie Was od samego początku do jej końca :)
Dodam jeszcze, że coś bardzo fajnego Was w tej książce zaskoczy i to bardzo pozytywnie.

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu. 

Wydawnictwo Kobiece
                                                                 

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...