czwartek, 15 września 2022

 

Melanie Harlow

“Make me yours”

Cheyenne Dempsey pracuje jako przedszkolanka w miasteczku, w którym się wychowała. Wciąż jest singielką przede wszystkim dlatego, że żaden z jej chłopaków nie mógł się równać z jej pierwszą, nieodwzajemnioną miłością. Już od dzieciństwa Cheyenne jest bowiem beznadziejnie zakochana w przyjacielu swojego starszego brata.


Cole Mitchell to policjant, w którego sercu jest miejsce tylko dla jednej kobiety – jego córeczki Mariah. W pełni poświęca się samotnemu wychowywaniu dziewczynki, ponieważ jego żona zmarła przy porodzie. Choć przyjaciele żartobliwie nazywają go mnichem i nieustannie zachęcają do dania szansy nowym znajomościom, Cole nie był na randce od dziewięciu lat. Coraz częściej czuje się samotny, ale nie jest w stanie rozpocząć nowego rozdziału życia.


Wszystko zmienia się pewnej nocy, gdy po wypiciu kilku drinków za dużo Cheyenne niechcący wysyła do Cole’a bardzo niegrzeczną wiadomość… Od tego momentu mężczyzna zaczyna postrzegać ją w innym świetle. Po raz pierwszy od wieków czuje fascynację i pożądanie. Ale Cheyenne nie chce być dla niego tylko krótkotrwałą przygodą. Czy Cole będzie w stanie uporać się z demonami przeszłości i otworzyć się na nową miłość? 


“Ktoś mi kiedyś powiedział, że kiedy trzymasz w rękach coś cennego, musisz to mocno trzymać.”


Jak ja czekałam na historię Cole’a i Cheyenne i się doczekałam. Na początku tylko wspomnę, że “Make me yours” to drugi tom z serii Bellamy Creek. W tej części spotykamy policjanta i przedszkolankę. On dziewięć lat temu stracił żonę i został sam z małym dzieckiem, któremu musiał zastępować i ojca i matkę. Wychowanie dzieci to niełatwe zadanie, a Cole miał jeszcze trudniej, bo borykał się ze śmiercią małżonki i musiał wychować córeczkę. Odciął się od związków i o takowych nawet nie chciał słyszeć. Robił to ze względu na córkę, ale nie tylko. Powód był dużo, dużo większy. Natomiast z drugiej strony mamy kobietę, która od trzynastego roku życia (chociaż kilka razy też jest wspomniane, że od dwunastego) była beznadziejnie zakochana w Cole’u. Jest singielką, bo nie potrafi zakochać się w nikim innym. Tych dwoje ciągnie do siebie i pewnego dnia wszystko się między nimi zmienia. Wydarza się coś, co otworzy lawinę przeróżnych wydarzeń. 


Czy Cole otworzy serce na miłość?

Czy Cheyenne zdobędzie chłopaka, w którym jest bez pamięci zakochana?


Ja już znam na te pytania odpowiedzi, a teraz pora na Was, żeby je poznać.


Uwielbiam styl pisania autorki, ponieważ jest lekki, spójny i z humorem. Melanie Harlow stworzyła nietuzinkową opowieść o tym, że człowiek po stracie kogoś bliskiego nie tak łatwo umie wyjść ze skorupy, w której się szczelnie zamknął. W przypadku Cole’a dokładnie tak było. Naprawdę mu współczułam i niekiedy rozumiałam, dlaczego zachowywał się tak, a nie inaczej. Były też momenty, że chciałam nim porządnie wstrząsnąć, bo miał obok siebie kobietę, która mogłaby go uszczęśliwić i pokazać, że nie wszystko jest przedstawione w białych i czarnych barwach. Bardzo polubiłam się z bohaterami, bo byli tacy życiowi, niczego nie udawali i dało się odczuć z nimi więź. Ja ich uwielbiam na równi, ale moje serce i tak skradła Mariah córka Cole’a. Dziewczynka jak na dziewięć lat jest bardzo bystra i mądra. Nigdy niedane jej było poznać matki, ale nie okazywała tego, że czegoś jej brakuje, choć wierzę, że w głębi serca tak było. Wiele razy mnie rozśmieszała i była takim słoneczkiem w całej tej historii. 


Oczywiście przenosząc się na nowo do Bellamy Creek mamy okazję spotkać bohaterów z poprzedniej części oraz tych, którym zapewne będą poświęcone kolejne tomy. Byli takim dopełnieniem do całokształtu treści i wyszło to naprawdę świetnie. Mamy tu zastosowaną narrację dwutorową z podziałem na role, co zawsze dobrze się sprawdza w książkach. Dzięki takim zabiegom możemy poznać bohaterów, obserwujemy ich zachowania i co ich ku nim kieruje. Nie zabraknie w tej lekturze pikantnych scen, jak i tych z humorem. Podoba mi się też to, że autorka w swoich opowieściach rzuca bohaterom kłody pod nogi i to nie takie błahostki, a życiowe sytuacje, z którymi borykają się na co dzień ludzie. 


Mnie ta książka kupiła, spędziłam z nią miłe chwile i dałam się po raz kolejny zaprosić do miasteczka Bellamy Creek, do którego jak już wjedziesz raz, to nie masz ochoty z niego nigdy wyjechać. Z całego serca polecam Wam tę lekturę, która jest w sam raz na jesienne bądź zimowe zimne wieczory.

Oceniam książkę 9/10.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Niegrzecznym Książkom.

 



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...