środa, 14 września 2022

 

Anna Wilman - „Vincere l'amore”


Osiemnastoletnia Noemi Santino po kilkunastu latach wraca do 

Jest nową dziewczyną w szkole. W mieście, w którym rządzi mafia.Los Angeles. Dziewczyna nie spodziewa się, że jej przyszłość już dawno została zaplanowana i jej serce ma należeć do młodego następcy capo, Vittore Beneventtiego.

Jakby tego było mało trafia do nowej szkoły, gdzie wszystko jest dla niej obce – koleżanki, koledzy, a przede wszystkim Vittore. Chłopak ewidentnie budzi postrach wśród rówieśników. Noemi szybko odkrywa, że jego życie jest pełne przemocy oraz walki i mimo młodego wieku jest on już pełnoprawnym członkiem mafii.

Noemi, czy tego chce czy nie, trafia do mafijnego świata, którego zasady wkrótce będzie musiała zrozumieć. Jednak najtrudniejszą sprawą dla dziewczyny jest zaufać Vittore, chłopakowi, któremu jej serce oddano trzynaście lat temu.


Lubię debiuty, ponieważ nigdy nie wiadomo, na jaką perełkę się trafi i można odkryć autora, który naprawdę ma w sobie to coś, dzięki czemu po jego książki sięga się z ogromną przyjemnością. Gdy zobaczyłam w zapowiedziach powieść Anny Wilman - „Vincere l'amore” zaintrygowała mnie okładka i opis. Dopiero później zobaczyłam dopisek „Dla fanów Nero”, nie jest tajemnicą, że całą serię Sarah Brianne po prostu kocham, dlatego wiedziałam, że muszę tę powieść przeczytać. Nie będę ukrywała, że byłam do tej powieści dość sceptycznie nastawiona i nie miałam zbyt wielkich wymagań, po pierwsze to debiut, po drugie takie porównania do innych powieści troszkę mnie drażnią, jeszcze miałam w ostatnim czasie wyjątkowego pecha i duety, które czytałam, były mega słabe. No i wzięłam się za nią bez większego entuzjazmu, ale im dalej zagłębiałam się w lekturę tym... na mojej twarzy pojawiał się coraz większy uśmiech, kurczę to była naprawdę dobra książka i czekam na kontynuację z ogromną niecierpliwością. Uważam, że jest to, nie dobry, a świetnie napisany debiut, bardzo przypadł mi on do gustu. Autorka ma bardzo przyjemny i lekki styl pisania, dzięki czemu książkę chłonie się jak ciepłe bułeczki, właściwie, to żałowałam, że mój czas z nią skończył się tak szybko, ponieważ historia tu przedstawiona jest naprawdę bardzo interesująca. Ania w genialny sposób buduje napięcie, nic nie jest na siłę przyśpieszane, a i fabuła nie jest naciągana. Co chwila coś się dzieje, dzięki czemu nie ma tu nudy, a czytelnik z zainteresowaniem poznaje dalsze losy naszych bohaterów. Nie brakowało mi też tu emocji, które były naprawdę fajnie wyrażone, a ja podczas czytania odczuwałam je całą sobą.

Jeżeli szukacie historii przepełnionej emocjami, zwrotami akcji i dynamiką, to ta jest skierowana właśnie do was. Podczas całej lektury w moich myślach nie pojawiło się słowo nuda, wręcz przeciwnie, w mojej głowie panował jeden wielki chaos i po zakończeniu ciężko było mi zebrać myśli. Pomimo mojego dość sceptycznego nastawienia, jestem tą książką bardzo pozytywnie zaskoczona i na pewno sięgnę po kolejne książki autorki. Was gorąco zachęcam do lektury, gwarantuję, że się nie zawiedziecie. Ja daję jej 8/10!

Polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...