piątek, 12 listopada 2021

 

Meghan March

“Pani Kusząca”

“Zawsze tak się dzieje, gdy mamy do czynienia z prawdziwą miłością. (...) Ona sprawia, że stajesz się silniejsza, niż kiedykolwiek marzyłaś, i pozwala na robienie rzeczy, których nie uważałaś za możliwe.”


Magnolia Marie Maison była niezwykle silną kobietą. Bo właśnie tego - siły, twardego charakteru i mocnych nerwów - wymagało jej dotychczasowe życie. Nowy Orlean, gdzie mieszkała, był pięknym, ale okrutnym miejscem. Miłość i zbrodnia przeplatały się tu z dużymi pieniędzmi, tajnymi sojuszami i cierpliwie planowaną zemstą. Jeśli piękna Magnolia chciała przetrwać, musiała pozwolić miastu ukształtować swoją osobowość i podporządkować się twardym regułom. Ale tak - warto zrobić wszystko, by przetrwać. Dla niego.


Nie przypuszczała, że jeszcze kiedykolwiek go zobaczy. Tymczasem Moses Buford po piętnastu latach wrócił z Nowego Jorku. Tylko dla niej, nie liczyła się żadna inna kobieta. Dla Magnolii był gotów na wszystko. Dosłownie. Udało się, znów byli razem. Chcieli zaznać odrobiny spokoju i szczęścia. Tylko tyle.


Tyle że nowoorleański półświatek nie wybaczał. Za dawne grzechy trzeba było odpokutować. Magnolia o tym wiedziała, bo znała zasady. Nieraz ocierała się o śmierć i nie wyszła z tych strasznych wydarzeń bez winy. Wiele wskazywało na to, że zbliżał się czas zapłaty. Właśnie wtedy, kiedy chciała zacząć nowe życie, znów musiała stawić czoła śmiertelnemu zagrożeniu. I bezlitosnej prawdzie. Stawką w tej grze była szansa na ocalenie.


“Nie przeproszę za to, kim się stałam. Wiem jednak, że musimy przetrwać. Oboje!”


Co to była za książka!!! Myślałam, że pierwsza część była dobra, ale “Pani Kusząca”… o mamuniu. Już dawno nie przeżywałam tak mocno historii przez siebie czytanej. W tej części dużo się dzieje i co chwilę z każdego zakamarka wychodzi nowy problem, z którym muszą zmagać się główni bohaterzy. Szkoda mi było Magnolii, bo ta kobieta dużo przeszła. Zazwyczaj to dziarska baba z jajami, jednak tym razem autorka jej nie szczędziła. Dobrze, że obok siebie miała Mosesa, który by jej nieba dosłownie przychylił. Ehhh… chyba zakochałam się w tym bohaterze :D


W ogóle muszę napisać, że gdybym miała taką możliwość, to chyba wycałowałabym Meghan March za to, że wplotła do książki Mounta i jego żonę. Fabuła z nimi była świetna i przede wszystkim nie zostali wciśnięci na siłę, tylko odgrywali ważną rolę w życiu Magnolii i Mosesa. 

Akcja w ogóle nie zwalnia tempa, przez co miałam istny chaos w głowie. Uważam, że autorka świetnie poradziła sobie z tą dylogią i może z niej być naprawdę dumna.


Oczywiście oprócz porachunków, znajdą się tu też sceny zbliżeń, pokazana jest przyjaźń i ogromna miłość. To jak bohaterzy stoją za sobą murem, jak się sobą wzajemnie opiekują. March zastosowała w tej dylogii naprzemienną narrację, która za każdym razem idealnie się sprawdza. Nawet gościnnie swoje rozdziały mają Mount i Keira. 


Pod koniec książki przeżyłam szok i normalnie, aż mi się płakać chciało. I nie chodzi mi tu tylko o Rory, ale też o jednego osobnika. To postać poboczna, ale występowała w całej trylogii Mounta i w tej serii także się pojawia i to, co się wydarzyło, normalnie ścisnęło mi serducho. Jeżeli czytaliście już “Panią Kuszącą”, to będziecie pewnie wiedzieli, o kim mówię.


Tak na sam koniec napiszę, że jeśli jesteście fanami twórczości Meghan March, to ta pozycja Was na pewno zadowoli. Autorka pisze lekko, dzięki czemu jej książki czytają się same, bo nawet nie wiadomo, kiedy nadchodzi ostatnia strona. Ja przy jej opowieściach zawsze się świetnie bawiłam i bawię, więc jej historie biorę w ciemno. Gorąco Was zachęcam do sięgnięcia po dylogię Magnolia, ponieważ jest świetna i być może zachęci Was także to, że spotkacie w niej bohaterów z innej trylogii.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Editio Red.

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...