Agata
Polte - „Żelazna zbrodnia”
Brynn na własnej skórze
dowie się, co naprawdę znaczy znaleźć się w złym miejscu i złym
czasie. Kiedy dociera pod podany przez ojca adres, żeby w jakiś
sposób spłacić zaciągnięte przez niego długi, bardzo szybko
orientuje się, że ten po raz kolejny zaryzykował jej życiem.
Wpadła w pułapkę.
Kobieta jednak dostaje szansę na wyjście z opresji. Ma dostarczyć przesyłkę pewnej osobie. Niestety wszystko idzie źle. Nagle Brynn staje się świadkiem morderstwa i musi jak najszybciej ulotnić się z miejsca zbrodni, zanim ktoś ją zobaczy.
Ale nie zdaje sobie sprawy, że ktoś już ją widział. A konkretnie Mattheo Wilson – dziedzic rodziny, która pociąga w Bostonie za sznurki. Mężczyzna od razu wie, że powinien złożyć Brynn wizytę.
I wkrótce to zrobi.
„Myśl
o słodkiej, małej Brynn, która nie została skalana przez mój
brudny świat, działała na mnie naprawdę pobudzająco.
Dlatego
musiałem ją mieć. I to niedługo. Mój plan zresztą już był w
toku, zapędziłem ja do pułapki, którą zastawiłem, teraz
wystarczyło tylko chwilę poczekać, a potem zaatakować, znienacka.
Prawie było mi jej szkoda, bo ta mała nigdy nie dowie się, z
której strony uderzyło zagrożenie.
Dopóki nie będzie za
późno.”
W
co wpakowała się Brynn?
Co się stanie, gdy dziewczyna odkryje,
kim naprawdę jest Mattheo?
„Był arogancki, emanował
pewnością siebie, która od razu mnie zirytowała, a na dodatek
miał się chyba za boga i uważał, że wszystko ujdzie mu na sucho.
To, że tak dobrze wyglądał, go nie usprawiedliwiało. Poza tym
wkurzało mnie to, jak na niego zareagowałam. Pewnie to zauważył i
sądził, że po prostu ma mnie w garści, prawda?”
„Żelazna
zbrodnia” to moja druga styczność z twórczością autorki i już
na wstępie mogę powiedzieć, że zdecydowanie udana. Książka
swoją premierę miała już jakiś czas temu, ale ja dopiero teraz
dałam radę capnąć ja w swoje łapki i przeczytać. Poszło mi to
naprawdę szybko. Fabuła pomimo tego, że jest troszeczkę
przewidywalna, jest bardzo fajnie poprowadzona. Dynamiczna akcja,
tajemnice i niedopowiedzenia, a do tego dziarscy bohaterowie
sprawiają, że tę lekturę czyta się z naprawdę ogromną
przyjemnością. Nie ma tu zbędnych opisów, które są zdecydowanie
na plus, bo cała przedstawiona tu historia, moim zdaniem jest
idealna. Nienaciągana, niepisana na siłę, tylko dokładnie
przemyślana. Autorka doskonale wie, jak poprowadzić akcję, aby
czytelnik nie miał przesytu, ale też równoważy to, dając naszym
bohaterom wytchnienie, od armagedonu, który pojawia się w ich
życiu. Nie ma tu ani chwili nudy, ja świetnie się bawiłam,
poznając losy Brynn i Matta, którzy już od pierwszych stron
zdobyli moją sympatię. Fajne jest też to, że mamy narrację
dwutorową, ponieważ oboje idealnie się uzupełniali, a my mogliśmy
poznać dokładnie ich uczucia i myśli. Podobało mi się bardzo to,
że autorka połączyła w pewien sposób losy swoich bohaterów tych
z „Żelaznego serca”, czyli Enza i Malii, z losami Brynn i Matta.
Teraz nie pozostaje mi nic innego jak poznać opowieść Maxima
Antonova i bardzo się cieszę, że kolejną część mam już w
domu, a czwarta już niebawem trafi w nasze ręce.
Na tym
zakończę, ponieważ uważam, że jest to opowieść, którą każda
miłośniczka mafii musi mieć w swojej kolekcji. Jest brutalnie,
mrocznie i bez wątpienia gorąco! Ja z pewnością jeszcze powrócę
do losów zarówno Enza, jak i Matta, bo są to bohaterowie, których
bardzo polubiłam, a twórczość autorki bardzo przypadła mi do
gustu. A wy jeżeli macie jakiekolwiek wątpliwości, to dłużej się
nie zastanawiajcie, tylko jak najszybciej sięgajcie po swoje
egzemplarze! Polecam!
Paula
Za możliwość
przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Niezwykłe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz