poniedziałek, 8 lutego 2021

 

Nina G. Jones

“Zabierz mnie ze sobą”


“Noc należy do mnie. Tylko wtedy mogę poruszać się swobodnie, bez maski. Nie, nie chodzi o kominiarkę, ale o maskę noszoną za dnia, gdy udaję, że jestem jednym z nich. Jednym z tych pięknych ludzi o perfekcyjnych uśmiechach i wesołym głosie. Kpią ze mnie. Dogryzają mi. Lecz nocą, kiedy pustoszeją ulice, to ja staję się radosny. To ja się głośno śmieję, gdy zakradam się do ich domów i wpełzam w ich skórę, zabierając im wszystko.”


Zawsze działam zgodnie ze swoimi zasadami i wyznaczonym planem. Nie podejmuję zbędnego ryzyka. To dzięki temu przez tyle lat nie zostałem złapany. Ale ta dziewczyna ma w sobie coś, co odróżnia ją od innych. Przy niej wszelkie zasady się rozmywają. I łamię najważniejsza z nich – zabieram ją ze sobą.


***

Mam wrażenie, że ktoś mi się przygląda. Że śledzi mnie lodowate spojrzenie turkusowych oczu. Zapewne to jedynie wytwór mojej wyobraźni, wina nadmiernego stresu. Wszyscy na mnie polegają i może dlatego nie jestem zadowolona ze swojego życia.


 W moich marzeniach te oczy należą do kogoś, kto mógłby pomóc mi oderwać się od obowiązków i rutyny. Ale to tylko bezwstydne fantazje, które nigdy nie staną się rzeczywistością. Jestem o tym przekonana, dopóki pewnej nocy sen nie zamienia się w prawdę. Ta zaś okazuje się przerażającym koszmarem.


Teraz mam tylko jedno zadanie: przetrwać.  


To już moje drugie spotkanie z twórczością Niny G. Jones. Pierwszą jej pozycję, jaka ukazała się na naszym rynku wydawniczym, pochłonęłam jak ciepłe bułeczki. Czy “Zabierz mnie ze sobą”, jest również dobrą książką, jak “Dług”? I tu zaczynają się schody. Widziałam bardzo dużo pozytywnych opinii o tej historii i byłam ciekawa, czy i mnie również porwie tak jak innych czytelników. Mam naprawdę mieszane uczucia. Książka składa się z trzech części. Pierwsza, jak dla mnie była odpychająca. Nie było tam nic fajnego, wręcz miejscami czułam obrzydzenie. Jednak czytałam dalej. Część druga była ciut lepsza, ale też niektóre rzeczy tam opisane, były chore. Zaczęłam się wtedy zastanawiać, czy autorka coś brała, kiedy pisała tę opowieść, bo jeśli tak, to zdecydowanie za dużo wciągnęła i ją poniosło. 


Niby uprzedza, że ta książka, nie jest dla osób o słabym sercu, inni pisali, że to pozycja trudna i nie dla każdego, że opowieść, jest mega itd. Pozwolę sobie zadać tu pytanie. A co tam takiego fajnego było? To, że koleś włamywał się do Bogu ducha winnych ludzi i ich domów i gwałcił kobiety? A może to, że porwał główną bohaterkę, przetrzymywał ją i tresował, jak zwierzę oraz gwałcił, a może, kiedy odkurzaczem i jego rurą chciał się pozbyć z Vesper płodu? To było fajne? Takich rzeczy było więcej, ale nie będę o wszystkich tu pisać. Sam, główny bohater to naprawdę chory na umyśle koleś. Być może to jego przeszłość, wpłynęła na jego teraźniejszość, ale mimo wszystko, nic go nie usprawiedliwiało. A Vesper? Hmmm… Jej się to wszystko podobało, co porywacz jej robił. Niby głośno go błagała i się broniła, żeby nic jej nie robił, ale tak naprawdę ona odczuwała przyjemność. Nawet marzyła, o takim brutalnym seksie. No to dziewczyno Twoje marzenia się spełniły.


Ja naprawdę lubię mocne i ostre książki, ale żeby były napisane z sensem. Brutalność też mi nie przeszkadza, bo to i tak tylko fikcja literacka, ale uważam, że trzeba wiedzieć, kiedy powiedzieć stop. Oczywiście nie mówię całkiem nie tej pozycji, bo było kilka fajnych wątków i część trzecia była zdecydowanie lepsza. Była narracja dwuosobowa i autorka fajnie połączyła przeszłość, jak i teraźniejszość Sama, bo mogliśmy się dowiedzieć, jaką był osobą i co się wydarzyło przed laty. Jednak było zdecydowanie za dużo opisów, przez co czytanie mi się bardzo dłużyło. 

Co do samych bohaterów, to kurcze nie wiem sama, co o nich myśleć. Sam to pojeb (przepraszam za wyrażenie) i to słowo chyba dobrze go opisuje. Za dnia idealny obywatel, a w nocy diabeł i szatan w jednej osobie. Vesper to dziewczyna, która chce zostać pielęgniarką, ma niepełnosprawnego brata, którym się praktycznie sama opiekuję, no i ma chłopaka, który jest idealny, jednak Vesper potrzebuje wrażeń, które w końcu dostaje.


Autorka piszę językiem ostrym i wulgarnym. Nazywa rzeczy po imieniu i ich nie upraszcza w słowa takie jak “wagina” czy “przyrodzenie”. Pomysł na fabułę był, ale dla mnie było niestety za mocno i niehumanitarnie. Jeżeli lubicie takiego typu książki to super. W takim razie jest to dla Was zdecydowanie idealna pozycja do przeczytania. Jeśli jednak nie lubicie i nie akceptujecie brutalności i gwałtów, to omijajcie tę pozycję szerokim łukiem.

To by było na tyle.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Papierówka.

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...