piątek, 24 sierpnia 2018



Jack Lauriger
"Clarissa"



“Podobno nieobecność sprawia, że kocha się mocniej”.

Clarissa to brytyjka podchodząca pod czterdziestkę, matka dwojga nastolatków i żona, która pomimo przykładnego życia, miała wrażenie, jakby coś jej umykało. Uważała, że jej życie jest nudne, a w małżeństwo wkradła się rutyna. Clarissa niegdyś była kobieta żądna przygód, spontaniczną, ale kiedy dojrzała musiała się ograniczyć.

Podczas konferencji kobieta dowiaduje się, że wraz ze swoim współpracownikiem wyjeżdża na półroczny kontrakt do Wrocławia, gdzie ma objąć stanowisko dyrektora do spraw marketingu i pokierować działem kadr.

“- Polska!- wykrzyknęła, jakby uderzyła ją magiczna różdżka oświecenia.- Charles, wybacz mi, ale ta sytuacja wygląda na odwrócenie biegu historii. Nigdy tam nie bylam, ale czy to nie jest tak, że wszyscy Polacy są teraz u nas? Do Anglii przybyły ich miliony, całe rodziny. I wszystko wskazuje na to, że będzie ich jeszcze więcej. Już teraz na każdej głównej ulicy jest jakiś polski sklep. Polaków jest tu na pęczki, zwłaszcza tam, gdzie mieszkam, w Ealing. Kto został w kraju, jeśli tylu ich tutaj? Kto kupuje ich produkty, skoro wszyscy wyjechali?- Charles i Graham śmiali się wraz z nią, ubawieni jej obserwacją”.

Podczas tego wyjazdu Clarissa zaczyna swoją przygodę i otwiera się na to, co daje jej życie i nowe miejsce. Jak ta podróż wpłynie na małżeństwo Clarissy?

Jack Laugier to brytyjski pisarz mieszkający w Polsce od dwudziestu lat. W swoich książkach przeplata bogactwo doświadczeń międzynarodowych ze specyficzną angielską mieszanką humoru i intymnej kreatywnej pikanterii.

Przyznam szczerze, że byłam bardzo ciekawa tej pozycji. Po przeczytaniu książki o losach polki w Londynie musiałam koniecznie poznać historię brytyjki w Polsce. Powiem tak, że cała ta opowieść nie jest zła, chociaż na samym początku bardzo się nudziłam, czytając. Zanim fabuła się rozwinęła, to musiałam sporo przeczytać. Autor pisze lekko i zabawnie, ale nie zostałam wciągnięta w tę opowieść doszczętnie. Mam co do niej kilka zastrzeżeń, a mianowicie chodzi mi o opisy Clarissy z przeszłości i powracanie do teraźniejszości. Nie było między tym płynnego przejścia, trochę się w tym gubiłam. Postać Clarissy została przez autora bardzo fajnie wykreowana i nie było zupełnie widać, że zrobił to mężczyzna. Pan Laugier mógł jednak rozwinąć troszkę bardziej postacie drugoplanowe, dzięki czemu fabuła byłaby dużo bogatsza i bardziej żywa.

Clarissa to silna kobieta, jednak ma dość monotonii swojego życia. Myślę, że kiedy jest się młodym, powinno się czerpać z życia jak najwięcej. Później, gdy osiągamy pewien wiek, stajemy się bardziej poważni i postrzegamy świat zupełnie inaczej i mamy wytyczone swoje priorytety. Kiedy w małżeństwie pojawiają się dzieci, zaczynamy całkiem nowy etap w życiu, ale gdy dzieci dorastają, nie potrzebują już rodziców tak jak kiedyś, a wtedy szukamy czegoś, co pozwoli nam poczuć się potrzebnym na nowo. Dlatego Clarissa chce rozpalić iskry w swoim małżeństwie, aby te nie było nudne i przesiąknięte rutyną. Czy jej się to uda?

Czy polecam Wam tę książkę, hmmm…, może ujmę to inaczej. Każdy z nas ma swój własny gust. Jednym się spodoba, a drugim nie koniecznie. Opowieść nie jest zła, bo naprawdę w niektórych momentach można się pośmiać i wciągnąć w czytanie, ale mi w tej książce zabrakło rozwinięcia wątków, tak jakby autor coś zaczynał i tego nie kończył. Jednak nie twierdzę, że ta książka to klapa czy coś w tym stylu, po prostu nie trafiła do mnie na 100%, a na jakieś 45.

                                                           Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Lira.
 
Wydawnictwo Lira
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...