Stacey Marie Brown
„The boy who isn’t hers”
Drugi tom niezwykle wyczekiwanej, bestsellerowej serii z motywem hate-love!
Jaymerson i Hunter teoretycznie są parą.
Teoretycznie, bo ich związek nie przypomina niczego, co można określić jako standardowe.
Dziewczyna od dwóch miesięcy nie widziała chłopaka. Gdy ten odebrał telefon od
sponsora, wyjechał, aby stać się profesjonalnym zawodnikiem supercrossu.
Przez te dwa długie miesiące praktycznie nie
mieli ze sobą kontaktu, chociaż Hunter obiecał, że będzie inaczej. Kiedy w
końcu przyjeżdża do miasta, Jaymerson zauważa, że wiele go łączy z byłą
dziewczyną brata. Więcej, niż chłopak chciałby przyznać.
Jaymerson jednak również ma sekret. Zdecydowała
się na wyjazd do Włoch, aby tam studiować historię sztuki. Wszystko wskazuje na
to, że ich wyobrażenia o przyszłości są bardzo odmienne. Wkrótce będą musieli
wybrać, co jest dla nich najważniejsze. Szybko się okaże, że nie wybiorą siebie
nawzajem.
Ale gdy już nie będą razem, czy dadzą radę
walczyć z tym niesamowitym, gorącym przyciąganiem, które pali ich żywym ogniem?
Pomimo że są w związkach z innymi osobami?
“The boy who isn’t hers” to drugi tom serii Blinded Love i zarazem
dalsza historia Jaymerson i Huntera. Czekałam na tę książkę z ogromną
niecierpliwością i w końcu się doczekałam. Dwójka głównych bohaterów w
pierwszej części przeżyła wypadek i stratę, po której nic już nie było takie
samo, aczkolwiek starali się ułożyć sobie życie. Jednak oboje mieli tajemnice,
które ich rozdzieliły. Rozstają się, próbując o sobie zapomnieć, ale czy będą
potrafili tego dokonać, gdy łączy ich ze sobą tak wiele? Nie będę wam dokładnie
przytaczać zarysu fabuły tej książki, ponieważ zawiera ona sporo elementów i na
pewno napisałabym za dużo, a chcę tego uniknąć.
Autorka po raz kolejny kupiła mnie historią przez siebie stworzoną.
Jaymerson i Hunter to postacie, które pokochałam już od samego początku. Tak
bardzo im kibicowałam, ale życie niestety nie zawsze jest tak kolorowe, jakby
się zakładało. Na barki tych młodych ludzi, co chwilę nakładało problemy i
rzucało kłody pod nogi, które czasami były nie do przeskoczenia.
Z pewnością zaszła w nich ogromna zmiana, a w szczególności w Jaymerson.
Nie pozwoliła sobie zatracić siebie i swoich wartości. Podejmowała bardzo
dojrzałe decyzje, co mi w niej imponowało. Natomiast Hunter to zagubiony
chłopiec w ciele na pozór silnego chłopaka. Poświęcał się i trochę tego nie
rozumiałam, bo to nie było jego zadaniem. Nie wybierał siebie i swojego
szczęścia, tylko właśnie szczęście innych. Miałam ochotę tyle razy wejść do
książki, żeby go przytulić, bo on naprawdę tego potrzebował i na to zasługiwał.
Było mi go cholernie szkoda.
Cieszyłam się, że Jay, jak i Hunter mieli obok siebie przyjaciół, którzy
ich wspierali i zawsze byli tuż obok. Naprawdę spędziłam świetne chwile przy
tej lekturze. Jak dopadłam się do książki rano, to już pod wieczór miałam ją
skończoną, bo po prostu nie byłam w stanie zostawić tak naszych bohaterów i
koniecznie musiałam wiedzieć, jak potoczą się ich losy. Moje serce kilka razy
krwawiło, ale na szczęście zostało załatane, bo nie wyobrażam sobie, żeby ta
opowieść miała się skończyć inaczej.
Chemia pomiędzy Jaymerson i Hunterem była tak silna, że nie dało się jej
zmniejszyć w żaden sposób. Sceny zbliżeń, w których się znajdowali, były
pasjonujące i sprawiały, że rumieńce wykwitały na policzkach :D
Jedynie czego mi tu zabrakło to punkt widzenia Huntera. Naprawdę ubolewam
nad tym, że nie ma tu zastosowanej dwutorowej narracji, bo według mnie dopełniłaby
ona całość i pozwoliła nam dowiedzieć się, co odczuwał Hunter. Szkoda, ale cóż,
nie zmieni się tego.
Z pewnością polecam wam tę historię, bo jest ona warta poznania. Pokazuje,
że nie tylko dorosłe osoby borykają się z problemami i traumami. Młodych ludzi
też to spotyka i autorka w świetny sposób ukazuje to w tej opowieści. Już się
nie mogę doczekać książki poświęconej Steve, bo coś czuję, że za jej osobą
ukrywa się coś, co złamie czytelnikowi serce. Oceniam tę książkę na mocne 8/10.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe Zagraniczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz