K.N. Haner
„Zła miłość”
ON ma ją za zdrajczynię, ale ma do niej
słabość.
ONA widzi w nim potwora, ale swojego serca nie jest w stanie oszukać.
Phix i ja kompletnie się pogubiliśmy.
Manipulacja stała się naszą najgroźniejszą bronią.
Miłość i nienawiść dzieli cienka linia, którą i ja, i mój mąż już dawno
przekroczyliśmy. I naprawdę nie mam pojęcia, co czuliśmy bardziej.
Chciałam nas uratować, ale w pojedynkę nie
miałam na to szans.
Wszyscy wiedzieli, że najgroźniejszego
płatnego mordercę, mojego męża, może zabić jedynie prawdziwa miłość.
I tak: to ja go zabiłam.
Spotkaliśmy się w najbardziej
nieodpowiednim miejscu i czasie, jedna zła chwila doprowadziła do wojny, ale to
nasza ZŁA MIŁOŚĆ sprawiła, że przestaliśmy istnieć.
I dalej nie było już nic…
Znam pióro autorki, chociaż nie wszystkie
jej książki czytałam. Ostatnio nadrabiałam trzy poprzednie tomy, ponieważ nie
pamiętałam, co tam się działo. Wczoraj zabrałam się za czwarty i szczerze
mówiąc mam bardzo mieszane odczucia. Wiem, że to fikcja literacka, ale
przenosząc się w świat czytanych opowieści, nie zwraca się na to uwagi i czyta
się tak, jakby coś takiego naprawdę mogło się stać. W tym przypadku od początku
bohaterzy działali mi na nerwy. Nie rozumiałam zachowania Blair i jak dla mnie
ona w ogóle się nie szanowała, tym bardziej po tym, co musiała robić, będąc pod
wpływem ojca. Pozwalała sobą pomiatać, manipulować i udawała wielce silną
kobietę, ale w moich oczach zupełnie taka nie była. Phix, choć go na swój
sposób lubiłam, to też mi działał na nerwy, bo zachowywał się czasami jak
obrażony szczyl, który coś zobaczył i od razu układał swoje teorie (gorzej niż
dziecko w przedszkolu). Cóż, nie kupiło mnie to.
Ogólnie cała fabuła była taka naciągana i
nic mnie w niej nie zaskoczyło, bo praktycznie wszystkiego się domyślałam.
Szczerze mówiąc, to myślałam, że tego tomu nie doczytam, bo miałam kilka razy
chwile zwątpienia, ale że nie lubię zostawiać tak książek, to brnęłam dalej. Co
mogę dać na plus, tylko to, że tę opowieść czyta się bardzo szybko. Naprawdę
było wiele czynników, które działały mi na nerwy, ale chyba najbardziej osoba
Blair, że była taka słaba i pozwalała na to wszystko, co się działo.
Niby była chemia między bohaterami, ale nie
była ona zdrowa, a ich relacja należała do toksycznych. Niestety nie czułam tu,
żadnych emocji, ani razu nie zakręciła mi się w oku łza, nic mnie nie
zaskoczyło i było przewidywalne. Według mnie ta część jest po prostu
najsłabsza. Co z tego, że były jakieś dodatki w postaci zbliżeń, kolacji i
odrobiny normalności, czy opiekuńczości, skoro zaraz to wszystko się zmieniało,
wracało na poprzednie tory i irytowało do tego stopnia, że przewracałam oczami.
Co do zakończenia książki, to odniosłam
wrażenie, że było pisane na szybko, żeby tylko całość zakończyć. Zabrakło mi
wyjaśnień kilku wątków, które uważam, że zasługiwały na rozwinięcie. Zdecydowanie
zabrakło mi tu tej całej otoczki mafii i tego dreszczyku, który takiemu wątkowi
towarzyszy.
Bardzo mi przykro pisać taką opinię, jednak
muszę być szczera z własnym sumieniem, ale niestety mnie ten tom nie porwał, bo
zupełnie nie podobał mi się pomysł na fabułę i zachowanie bohaterów w tej części.
Oczywiście nie spodziewałam się serduszek i kwiatków, ale myślałam, że może
Blair i Phix połączą siły, by ramię w ramię walczyć ze światem, ale niestety
dostałam taką „Modę na sukces”.
Niestety ja nie polecam Wam tej historii,
ale widzę, że zbiera bardzo pozytywne recenzje, więc może Wam akurat się
spodoba, dlatego najlepiej będzie, jak wyrobicie sobie własne zdanie.
Oceniam książkę 4/10, ale to tylko dlatego,
że szybko się czytało i za poświęcony czas, który autorka włożyła, by napisać tę opowieść.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję
Wydawnictwu Editio Red.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz