środa, 22 lutego 2023

 

Amo Jones

„In peace lies havoc”

Dove Hendry w bardzo młodym wieku dowiedziała się, czym jest mrok. Miała wrażenie, że od tamtej pory stale ucieka i że ktoś za nią podąża. Obserwuje ją, pilnuje jej i jest jej cieniem.

Porwanie dziewczyny spod baru, w którym tańczyła na rurze, było tylko kolejnym elementem jej już i tak bardzo trudnego życia. Może dla kogoś, kto nie doświadczył, czym jest ciemność, zamknięcie w klatce byłoby przerażające. Ale Dove przerażało już niewiele rzeczy.

A może powinno więcej?

Nie ma jednego oprawcy. Jest ich czterech. Noszą maski i mają noże. Dove szybko się przekona, że nic, przez co do tej pory przeszła, nie było piekłem. Piekło dla niej dopiero się zacznie.

“W życiu nie zawsze będziesz mieć to, czego zapragniesz, Dovey. Czasami spotkają cię przykrości, przez które będziesz żałować, że nie można cofnąć czasu. W takichh sytuacjach musisz po prostu przeć dalej i nie oglądać się za siebie.”

Tej autorki chyba nikomu nie trzeba przedstawiać, bo jest już bardzo dobrze znana polskim czytelnikom. Ja znam jej praktycznie wszystkie książki, które są wydane w Polsce i jak mam być szczera, to wciąż łaknę ich więcej i więcej. Ta pisarka ma to do siebie, że pisze historie, które są totalnym mind f**kiem, jak ja to mówię dla naszego umysłu. Jedni kochają jej twórczość, a drudzy omijają szerokim łukiem. Od niej, nie dostanie się łagodnego romansiku, tylko książki, które przeorają nas doszczętnie. W moje rączki wpadła książka „In peace lies havoc”, którą czytałam w oryginale i która niesamowicie mi się spodobała. Czytając ją po raz drugi, towarzyszyły mi te same emocje mimo tego, że już znałam tę opowieść. Mamy tu Dove, która od najmłodszych lat wie, co to życie w mroku. Mrok stale za nią podąża, pilnując ją i stając się jej cieniem. Pewnego dnia dziewczyna zostaje uprowadzona sprzed baru, w którym tańczy na rurze. Nie ma pojęcia, że to nie było zwykłe porwanie, bo ukrywa się za nim drugie dno.

W jakim celu Dove została porwana?

Kim są jej oprawcy?

Naprawdę uwielbiam książki tej autorki. „In peace lies havoc” to opowieść, która wywoła ciarki na całym waszym ciele i będziecie się zastanawiać, co za sobą kryje każda kolejna strona. Mamy tu dziewczynę, której życie od samego początku było znane jej porywaczom. Bawili się nią, wiedząc, kim ona jest. Mam kompletny chaos w głowie i nie wiem, jak ubrać w słowa to, co chciałabym wam powiedzieć o tej książce. Podobało mi się w niej wszystko. Pomysł na fabułę, akcje, postacie, różne sytuacje, w których bohaterzy się znajdowali. W ogóle pomysł na to, co dzieje się w Midnight Mayhem, było strzałem w dziesiątkę, bo po raz pierwszy się z czymś takim w książce spotkałam. Jones serio wie, jak zachęcić czytelnika do czytania. W przypadku jej historii cieszę się, że nie ma tu typowych serduszek i kwiatków, tylko ten dreszczyk strachu, tajemnic, brutalności i tej zabawy w kotka i myszkę.

Dove to osoba, która nauczyła się żyć w ciszy. Stała się małomówna i wiecznie oglądała się za siebie. Podążał za nią cień, który znajdował się tam, gdzie ona i zawsze ją ostrzegał, powtarzając: „Jeszcze się spotkamy Dovey. Kiedy tylko się odezwiesz, kiedy tylko będziesz tańczyć, ja będę słuchał i patrzył. Będę cię obserwował przez cały czas”. I dokładnie tak było. Polubiłam jej postać, bo Dove nie była słaba. Natomiast Kingston... Jezuuu, ależ ja go uwielbiałam. Pewnie nie powinnam i wypadałoby mi napisać, że to kawał bezdusznego gnoja, ale cóż... Ja mam słabość do takich bohaterów, więc dla mnie on był na duże TAK. Jest jednym z braci Kiznitch, który odgrywał dużą rolę w całej książce, jak i życiu Dove. Oprócz niego byli jeszcze Killian, Kyrin i Keaton. Każdy z nich miał swoje zadanie i całościowo wyszło to fajnie, ale to już sami się o tym przekonacie. Znajdziecie tu wiele postaci drugoplanowych, które czynnie biorą udział w całej tej opowieści.

Już dawno tak dobrze się nie bawiłam przy czytaniu, że normalnie aż kartki paliły mi się między palcami. Dostałam od tej powieści wszystko to, co lubię w mrocznych książkach: dreszczyk emocji, tajemnice, wartką akcję, mocnych bohaterów, dynamizm i wiele innych sytuacji. Chemia pomiędzy Kingiem a Dove była wyczuwalna na kilometr i podobało mi się budowanie tego napięcia między nimi.

Moja recenzja jest nieco chaotyczna, ale to dlatego, że w mojej głowie panuje istny bałagan po przeczytaniu tej lektury i nie zdążyłam do tej pory go poukładać. Jeżeli lubicie książki Amo Jones, to bardzo zachęcam was do sięgnięcia i po tę historię. Na pewno będziecie się świetnie bawić. Oceniam książkę 9/10.

„[...] pamiętaj, że w spokoju zawsze czai się chaos”.

 

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe Zagraniczne.

 

 

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...