piątek, 2 grudnia 2022

 

Rina Kent – Przysięga kłamstwa”
[Patronat medialny]


Winter Cavanaugh, oprócz wspomnień, nie ma praktycznie nic. Ani dachu nad głową, ani godności. Kiedy może stracić również wolność, z pomocą przychodzi jej pewien gangster, najbardziej niebezpieczny i okryty złą sławą mafioso w mieście, Adrian Volkov.

Mężczyzna składa jej bardzo dziwną ofertę. Chce, żeby udawała jego zmarłą żonę. Wszystko wydaje się irracjonalne: jego propozycja, próba szantażu, postawienie dziewczyny w sytuacji bez wyjścia.

Winter nie rozumie, dlaczego Adrian Volkov wybrał właśnie ją.

Kobieta szybko orientuje się, że tak samo jak na ulicy, również w domu męża będzie musiała walczyć o przetrwanie. Mężczyzna traktuje ją przedmiotowo, nie pozwalając jej się odzywać. Chce, żeby bez słowa wykonywała polecenia, aż w końcu stanie się jego zmarłą Lią.

Winter zaczyna rozumieć, że w tej sytuacji pobyt w więzieniu byłby nie najgorszą opcją.


„Zapach róż zmienił się w odór śmierci.
Patrzę na krew wypływającą z jej ran, na życie, które uparcie opuszcza jej ciało bez chwili zastanowienia. Czerwony kolor naznacza jej jasną skórę, malując strużki na rękach i nogach, oraz ogarnia delikatną twarz. Jej oczy są otwarte, ale nie patrzy na mnie. Ich błękit jest pusty, zniknął i przeniósł się do innego miejsca. Tam, gdzie się nie wybieram.”

Hm... chciałam ochłonąć przed napisaniem tej recenzji, ale cóż, nie mogę. Ledwo odłożyłam książkę i chciałam odetchnąć, ale buzuje we mnie tyle emocji, że po prostu muszę dać im chociaż niewielki upust. Chciałabym powiedzieć wiele, walnąć tu taki konkretny spojler i wylać moje wszystkie myśli na papier, ale nie mogę, a wiecie dlaczego? Ponieważ pozbawiłabym was... no właśnie, wiecie czego? Ogromnej, ba, przeogromnej przyjemności, jaką jest przeczytanie tej opowieści. Chce zacząć od początku, ale co mogłabym Wam powiedzieć? Cóż, postaram się. Gdy zobaczyłam tę opowieść w zapowiedziach, wcześniej słyszałam co nieco o autorce i doszłam do wniosku, że chętnie przekonam się, o co tyle szumu. Gdy otworzyłam książkę na pierwszej stronie, znalazłam notę od autora, że pisze mroczne historie, które są niepokojące i nie są przeznaczone dla osób o słabym sercu. Kilka miesięcy temu spotkałam już się z takim ostrzeżeniem u pewnej autorki, ale książką, jak dla mnie była akurat słaba, jak to mówią nie strasz nie strasz bo się... no ale jak wszyscy doskonale wiedzą, im bardziej powalona opowieść tym mi do niej bardziej palą się cholewki. Zastanawiałam się, czy ostrzeżenie będzie współgrało z zawartą w środku treścią. Złapałam to cacuszko w moje łapki i... wow. Ta książka to sztos, od samego początku dzieje się bardzo dużo, fabuła jest popieprzona, ale idealnie poprowadzona, nieprzewidywalna, przesiąknięta tajemnicami, mroczna, brutalna, ale i jednocześnie gorąca. To, co dzieje się w mojej głowie po jej skończeniu to jeden wielki chaos. Pierwsza część jest urwana w takim momencie, że ostatnie kilka zdań czytałam 10 razy i za każdym razem pojawiało się pytanie – co tu się właśnie odwaliło!?

Czytałam ją z zapartym tchem, gdy się wciągnęłam w tę opowieść nie chciałam jej odłożyć, dopóki nie doszłam do momentu
...ciąg dalszy nastąpi. I teraz nie pozostaje mi nic innego, jak czekać, aż druga część trafi w moje łapki.

Czy wam ją polecam? Zdecydowanie tak. Jest to jedna z lepszych opowieści, które trafiły w tym roku z moje łapki. Ale fakt, tak jak autorka uprzedza, nie jest to książka dla osób zbyt wrażliwych. Ja bawiłam się przy niej świetnie i z pewnością do niej powrócę. Daję 10/10.

Paula

Za możliwość przeczytania książki i objęcia patronatem dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...