Ker Dukey
K. Webster
„Ven”
[Patronat medialny]
Wybuchowy. Zwycięski. Odważny.
Mężczyźni z rodu Vetrov rodzą się, żeby
wykonywać rozkazy. Będą żyć tak, jak każe im ojciec, i robić to, co ten dla
nich zaplanował. A może nie?
Veniamin Vetrov jest przygotowywany do objęcia
władzy i zarządzania imperium. Dlatego przychodzi na spotkania do domów innych
rodzin mafijnych, gdzie są omawiane ważne sprawy organizacji. Jednak tak
naprawdę to go nie interesuje. Krew w jego żyłach rozgrzewa Diana Volkov.
Ciągle jeszcze jest dla niego za młoda, ale on
już ją sobie upatrzył. Veniamin wie, co rządzi jego światem: rozgrywki, plany,
przebiegłe posunięcia. Nic nie jest przypadkowe. I mężczyzna szybko przekona
się o tym, że Diana zaczęła z nim swoją grę.
Ta dziewczyna nie jest dla niego. Jej ręka dawno
została obiecana komuś innemu. Veniamin zrozumie, że są reguły, którymi nie
będzie się kierował, i rozkazy, których nie wykona. Jeżeli chce mieć Dianę,
zrobi wszystko, żeby tak się stało.
„Nigdy nie towarzyszy nam
strach czy wahanie. Nie uciekamy i nie staramy się ukrywać. Nie dajemy się
pokonać.”
To już moje drugie spotkanie z tymi autorkami i zdecydowanie mogę przyznać,
że kolejne udane. Tym razem pisarki przychodzą do nas z historią Veniamina i
Diany. Byłam ciekawa tej części i tego, jak Dukey oraz Webster to pociągną.
Jeżeli czytaliście pierwszy tom, to wiecie, co się tam wydarzyło i czego
dopuściła się Diana. Nie będę ukrywać, że nie było mi jej żal i tego, co się z
nią stało, jednak w tej części zrozumiałam jej motywy i zmieniłam o niej
zdanie. Kobieta zatraciła się w tym wszystkim, bo na początku miała całkiem
inny plan, a wyszło, jak wyszło.
Seria The V Games zdecydowanie przeznaczona jest dla osób, którzy szukają
mocnych wrażeń i lubią się dobrze bawić przy lekturze. Autorki piszą takie
historie, by pobudzić wyobraźnie czytelnika. Nie dostaniecie tu tak zwanych
serduszek i kwiatków. Zanim bohaterzy dostaną swoje zakończenie, muszą zmierzyć
się z wieloma przeciwnościami losu. Do tego ich kreacja, nie jest zrobiona po
łebkach, a są przedstawieni jako mocne, charakterne osoby.
W książkach lubię to, gdy autor potrafi dostarczyć mi moc wrażeń, emocji i
wysokiego poziomu adrenaliny. Tu to wszystko dostałam. Nie raz obie Panie mnie
zaskakiwały, ale uważam, że wszystko było przemyślane i przedstawione tak, by
przyciągnąć, czytającego i sprawić, aby nie chciał odłożyć książki. „Ven” nie
ma nawet trzystu stron i zastanawiałam się, jak ta historia wypadnie. Czy
zostanie dobrze opowiedziana, czy wszystkie wątki zostaną rozwinięte tak, jak
powinny i oczywiście się nie zawiodłam. Polubiłam w Dianie jej stanowczość i
to, że dziewczyna się nie poddawała i chciała pokazać, że co ją nie zabije to
wzmocni. Natomiast Ven okazał się facetem, który chroni tych, na którym mu
zależy. Miał swoją mroczną stronę, która mi się podobała, bo uwielbiam takie
postacie. Polubiłam go do tego stopnia, że przyjęłam go do mojego haremu
książkowych mężów :D
Oczywiście nie zabraknie tu scen zakrapianych pikanterią, co dodaje smaczku
do tej opowieści. Są sceny mafijne, które mrożą krew w żyłach. Jest brutalność,
dynamika i akcja, są elementy zaskoczenia, dzięki którym nie wszystkiego się
mogłam domyślić. Jeżeli lubicie w książkach mocne sceny, otoczkę mafii i fabułę,
która wywiera na ciele dreszczyk grozy i strachu, to ta lektura, jest
skierowana do Was. Daję jej mocne 8/10, bo ja się nie zawiodłam i dostałam to,
czego od tej lektury oczekiwałam.
Kasia
Za egzemplarz do recenzji i możliwość objęcia książki patronatem medialnym
dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe Zagraniczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz