M.
Mackenzie - „Kobieta z przeszłością”
Cole i Kaylee rozstają się. Pojawiły się między nimi bariery, które są nie do pokonania: brak wzajemnego zaufania, skrywane sekrety i niedomówienia. Z tak wielkimi przeszkodami nie mieli szans. Żadne z nich nie chciało odpuścić.
Tymczasem Kaylee grozi niebezpieczeństwo. Okazuje się, że Javier Ramiro od pewnego czasu bacznie ją obserwuje i tylko czeka na okazję, żeby zadać cios. A teraz dziewczyna jest bez ochrony, ponieważ nie ma przy niej Cole’a.
Kaylee wkrótce zostaje porwana, a jej życie zmienia się w koszmar. Na kobietę jak grom z jasnego nieba spadają brutalne tajemnice z przeszłości, które jeszcze bardziej ciągną ją w dół.
Czy Cole jej pomoże? Czy będzie umiał być z nią szczery i wyznać jej prawdę? Czy jednak sekrety zniszczą ich na zawsze?
No
cóż... kolejne moje spotkanie z twórczością autorki, nie wiem,
czy pamiętacie moją poprzednią recenzję, ale do pierwszego tomu
miałam troszkę mieszane uczucia i oceniłam ją na 6 gwiazdek. Gdy
dotarł do mnie drugi tom, czyli „Kobieta z przeszłością”, nie
będę ukrywała, że ciężko było mi się za nią zebrać i zacząć
czytać, odkładałam to w nieskończoność, ale czas najwyższy po
nadrabiać trochę czytelniczych zaległości. Jeśli mam być
szczera, bardzo męczyłam się przy tej lekturze, w swoje ręce
wzięłam ją w Mikołajki, dziś jest prawie koniec grudnia, a ja
jej nawet nie skończyłam. Jeszcze pierwsza połowa była dość
ciekawa i jako tako mnie wciągnęła, natomiast druga była po
prostu okropna. Nudna, smętna, taka dosłownie męczybuła,
zachowanie głównej bohaterki okropnie mnie irytowało, jak
najbardziej rozumiem to, że przeżyła coś strasznego i w pewien
sposób ją to naznaczyło, ale ciągłe powtarzanie, jaka jest
beznadziejna i to jak traktowała Cole'a, było po prostu słabe, a
tak swoją drogą to jego postać, dużo daje w tej powieści, dzięki
niemu ta ocena nie będzie tak mocno obniżona. Cała fabuła, cóż
momentami było naprawdę dobrze i czytało ją się z
zaciekawieniem, ale nie było też tych scen zbyt wiele, przez co
częściej książka sprawiała, że chciało mi się spać, niż
mocniej biło serce. Dlatego też zajęło mi tak wiele czasu
poznanie tej lektury, ponieważ czytałam dosłownie po kilka stron i
odkładałam, teraz pisząc tę krótką opinię o niej, do końca
zostało mi jeszcze 40 stron, ale już wiem, że jej nie skończę,
bo nie mam na nią po prostu ochoty. Zerknęłam jeszcze z czystej
ciekawości na średnią ocen na portalu lubimyczytac.pl i jestem
naprawdę bardzo zaskoczona tak wysoką oceną.
Czy polecam
wam tę historię? Nie bardzo, ale zachęcam was do tego, abyście
sami wyrobili sobie o niej opinię, być może wam przypadnie do
gustu. Ja nie będę ukrywałam, że się zawiodłam, ponieważ
kolejny raz początek dość dobry, a po połowie książki nuda. Ja
tylko ze względu na postać Cole'a daję jej 4/10.
Paula
Za
możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz