środa, 28 grudnia 2022

 

M. Mackenzie - „Kobieta z przeszłością”


Cole i Kaylee rozstają się. Pojawiły się między nimi bariery, które są nie do pokonania: brak wzajemnego zaufania, skrywane sekrety i niedomówienia. Z tak wielkimi przeszkodami nie mieli szans. Żadne z nich nie chciało odpuścić.

Tymczasem Kaylee grozi niebezpieczeństwo. Okazuje się, że Javier Ramiro od pewnego czasu bacznie ją obserwuje i tylko czeka na okazję, żeby zadać cios. A teraz dziewczyna jest bez ochrony, ponieważ nie ma przy niej Cole’a.

Kaylee wkrótce zostaje porwana, a jej życie zmienia się w koszmar. Na kobietę jak grom z jasnego nieba spadają brutalne tajemnice z przeszłości, które jeszcze bardziej ciągną ją w dół.

Czy Cole jej pomoże? Czy będzie umiał być z nią szczery i wyznać jej prawdę? Czy jednak sekrety zniszczą ich na zawsze?

No cóż... kolejne moje spotkanie z twórczością autorki, nie wiem, czy pamiętacie moją poprzednią recenzję, ale do pierwszego tomu miałam troszkę mieszane uczucia i oceniłam ją na 6 gwiazdek. Gdy dotarł do mnie drugi tom, czyli „Kobieta z przeszłością”, nie będę ukrywała, że ciężko było mi się za nią zebrać i zacząć czytać, odkładałam to w nieskończoność, ale czas najwyższy po nadrabiać trochę czytelniczych zaległości. Jeśli mam być szczera, bardzo męczyłam się przy tej lekturze, w swoje ręce wzięłam ją w Mikołajki, dziś jest prawie koniec grudnia, a ja jej nawet nie skończyłam. Jeszcze pierwsza połowa była dość ciekawa i jako tako mnie wciągnęła, natomiast druga była po prostu okropna. Nudna, smętna, taka dosłownie męczybuła, zachowanie głównej bohaterki okropnie mnie irytowało, jak najbardziej rozumiem to, że przeżyła coś strasznego i w pewien sposób ją to naznaczyło, ale ciągłe powtarzanie, jaka jest beznadziejna i to jak traktowała Cole'a, było po prostu słabe, a tak swoją drogą to jego postać, dużo daje w tej powieści, dzięki niemu ta ocena nie będzie tak mocno obniżona. Cała fabuła, cóż momentami było naprawdę dobrze i czytało ją się z zaciekawieniem, ale nie było też tych scen zbyt wiele, przez co częściej książka sprawiała, że chciało mi się spać, niż mocniej biło serce. Dlatego też zajęło mi tak wiele czasu poznanie tej lektury, ponieważ czytałam dosłownie po kilka stron i odkładałam, teraz pisząc tę krótką opinię o niej, do końca zostało mi jeszcze 40 stron, ale już wiem, że jej nie skończę, bo nie mam na nią po prostu ochoty. Zerknęłam jeszcze z czystej ciekawości na średnią ocen na portalu lubimyczytac.pl i jestem naprawdę bardzo zaskoczona tak wysoką oceną.

Czy polecam wam tę historię? Nie bardzo, ale zachęcam was do tego, abyście sami wyrobili sobie o niej opinię, być może wam przypadnie do gustu. Ja nie będę ukrywałam, że się zawiodłam, ponieważ kolejny raz początek dość dobry, a po połowie książki nuda. Ja tylko ze względu na postać Cole'a daję jej 4/10.

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...