Jamie Begley
„Razer”
Beth Cornett to dziewczyna o gołębim sercu.
Przykładna, pomocna, kierująca się w życiu wysokimi zasadami moralnymi. Nic
dziwnego, że kiedy słyszy dźwięk motocykli przejeżdżających przez miasteczko,
jej serce zamiera ze strachu.
Żaden z mieszkańców nie ma pojęcia, gdzie dokładnie znajduje się siedziba Last
Riders. Wiedzą jedynie, że od tych ludzi trzeba trzymać się z daleka. Ale to i
tak nie chroni ich przed przypadkowymi kontaktami z gangiem.
Nie uchroniło też Beth.
Jej spotkanie z Razerem, jednym
z motocyklistów, przebiegło zupełnie inaczej, niż się spodziewała. Ten
mężczyzna ewidentnie wzbudził w niej całkowicie odmienne uczucia niż strach.
Wzbudził w niej ekscytację. Beth od razu wpadła Razerowi w oko. Była zupełnie
inna niż kobiety, które znał. I bardzo chciał, żeby spróbowała grzesznego
życia, jakie sam wiódł.
Jednak szybko się okazało, że ich światy są zbyt różne.
„Wiedziała, że kiedy otrzyma choćby cień
szansy, to ten facet złamie jej serce”.
„Razer” to
pierwszy tom serii The Last Riders. Mało jest na polskim rynku
wydawniczym książek z motywem motocyklistów dlatego, gdy takowy się pojawia,
zawsze chętnie po niego sięgam. W tej historii poznajemy Beth, która jest
kobietą z sercem na dłoni. Opiekuje się swoją siostrą, by dać jej poczucie
bezpieczeństwa, ponieważ Liliy jest osobą nieufną, można powiedzieć, że obawia
się obcych i nie toleruje alkoholu. Niespodziewanie życie Beth burzy motocyklista,
któremu wpadła w oko. Na początku się przed tą adoracją broniła, ale popuściła
odrobinę swoje cugle, chcąc sprawdzić, dokąd ją to wszystko zaprowadzi.
Czy Beth i Razer’a
czeka wspólna przyszłość?
Książka sama w
sobie nie jest długa, więc na pewno nie będę się za bardzo rozpisywać, żeby czegoś
nie zdradzić. Czy ta opowieść mi się podobała? Nie była zła, ale mam co do niej
pewne zastrzeżenia. Na pewno najważniejsze jest to, że jak dla mnie autorka
niektóre wątki opisała po łebkach. Uważam, że miała świetne pole do popisu i
mogła fabułę bardziej rozbudować i nieco dłużej pociągnąć pewne sytuacje. Zdecydowanie
brakowało mi opisania relacji Beth i Razer’a, bo niestety wszystko działo się
tak szybko bez żadnego logicznego wprowadzenia. Beth według mnie za szybko
uległa mężczyźnie, ale w sumie Razer był specyficznym typem, który dostawał to,
co chciał. Skoro mowa już o nim, to pozwolę sobie napisać kilka słów, o tym
osobniku. Jezuuu jak on mnie wkurzał, chociaż wolałabym użyć dosadniejszego
słowa. To, jak się zachowywał, sprawiało, że miałam ochotę ukręcić mu łeb przy
samej szyi. Było mi szkoda Beth i to jak ją potraktował. Dziwiłam się, że ona
mimo wszystko do niego lgnęła, bo ja to bym go w dupę kopnęła i pogoniła. Może
zabrzmieć to dziwnie, bo piszę o nim, że był dupkiem do potęgi entej, ale o
dziwo go lubiłam, bo z drugiej strony był szczery w stosunku do Beth i nie
ukrywał przed nią tego, jaki jest. Mimo wszystko i tak było mi szkoda
dziewczyny, bo kiedy ktoś nam się podoba, to stuprocentowo chcielibyśmy mieć go/ją
dla siebie, ale cóż... Takie jest życie motocyklistów.
Język, jakim
pisze autorka, jest lekki i spójny, dzięki czemu książkę czytało się dobrze. W
ogóle jest tu zastosowana narracja trzecioosobowa, co o dziwo mi nie
przeszkadzało. Jak pewnie zauważyliście, że nie lubię tej narracji, tak w tym
przypadku zupełnie nie miałam z nią problemu. Begley, gdyby dopracowała tę
lekturę, wyszła by z tego naprawdę świetna pozycja, a tak jest ona dla mnie pół
na pół. Oczywiście nie brakuje tu scen cielesnych, których jest sporo. Niektóre
są wyuzdane i odbywają się orgie, ale to już sobie sami sprawdzicie, gdy sięgniecie
po tę książkę. Ja tej serii i autorki nie skreślam, bo to dopiero moje pierwsze
spotkanie z jej twórczością. Na pewno czekam na drugi tom, bo coś czuję, że tam
może być ciekawie.
Czy polecam Wam „Razer’a”?
Może napiszę tak: książka nie jest zła, ale niedopracowana i przewidywalna. Na
jeden wieczór się nada. Ja daję jej 6/10 za dobre chęci 😊
Kasia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz