Carian Cole
„Nie możesz mnie pocałować”
Ich pierwsze spotkanie było całkowitym przypadkiem. Kiedy Skylar zepsuł się
samochód, tajemniczy, wytatuowany i umięśniony facet postanowił jej pomóc.
Podwiózł ją do domu.
Później ich spotkania się powtarzały. Zazwyczaj
były związane z tym, że on ratował ją z opresji. Zaprzyjaźnili się. Ona –
nastolatka uczęszczająca do liceum. On – o szesnaście lat starszy od niej
budowlaniec.
Pewnego dnia ich relacja zupełnie się zmieni.
Mężczyzna ponownie będzie chciał ją uratować, tym razem proponując małżeństwo,
które dałoby jej szansę na dobry start w życiu. A gdy dziewczyna się
usamodzielni, rozwiodą się.
I w taki oto sposób Skylar Timmons w wieku
osiemnastu lat wychodzi za mąż za dużo starszego faceta, w którym nie powinna
się zakochać.
Ustalili jedną zasadę: nie będzie całowania
panny młodej.
„Ludzie zawsze mówią, żeby
podążać za swoim sercem, ale skąd mamy wiedzieć, czy ono prowadzi nas do
odpowiedniego miejsca?”
Lubicie książki, w których występuje różnica wieku? Jeśli tak, to tu to
znajdziecie, ale może zacznę od początku. Skylar to młoda dziewczyna, która ma
bardzo trudną i przykrą sytuację życiową. Zmaga się z pewnymi rzeczami, które
odbijają się na jej nastoletnim życiu. Pewnego dnia dochodzi do zdarzenia, które
postawi na jej drodze Jude’a. Po odkryciu tajemnic Skylar – Jude będzie chciał
jej pomóc, proponując jej małżeństwo. Jednak to jest jak igranie z ogniem i
takie zabawy mogą się skończyć sparzeniem. Do tego dzieli ich spora różnica
wieku, która jest przeszkodą przynajmniej dla Jude’a, ale chemia między nimi
jest tak silna, że reguły małżeństwa, jakie ustalili, mogą zostać złamane.
Jak będzie w przypadku tej dwójki? Czy połączy ich coś więcej? A może
rozstaną się w przyjacielskich stosunkach? Ja na te pytania poznałam już
odpowiedź, a teraz czas na Was.
Powiem Wam szczerze, że ta lektura była bardzo ciekawa. Co prawda sporo
czasu mi zajęło, żeby ją przeczytać, ale nie dlatego, że mnie nudziła, czy coś.
Po prostu czasami tak mam, że czytanie mi idzie opornie, jednak zawsze staram
się przeczytać tych kilka kartek. Autorka dosyć fajnie pociągnęła opowieść
Skylar i Jude’a. Ich relacja rozwijała się swoim tempem, chociaż chemia między
nimi, pojawiła się już od samego początku. Lucky jest dużo starszy od niej i był
względem niej bardzo opiekuńczy oraz dbał o swoją „niby żonę”. Bardzo go
polubiłam, bo taki facet jak Jude to skarb i zaklepuję go sobie jako mojego
książkowego męża jako numer któryś tam już z kolei :D Natomiast Skylar mimo
swojego młodego wieku, jest odpowiedzialna i z głową na karku. Szkoda mi jej
było, bo życie, które wiodła, było tak przykre, że aż mi się smutno robiło.
Cieszę się, że spotkała Jude’a, który zaoferował jej pomoc.
Spodobało mi się pióro autorki, ponieważ jest lekkie i spójne. Carian Cole
porusza w tej opowieści poważne wątki, o których nie chcę Wam tu pisać, bo nie
lubię zdradzać za dużo z fabuły i psuć innym przyjemność z czytania. Ale na
pewno są to takie, które dosięgają kogoś codziennie. Ważne, żeby mieć wtedy przy
sobie osobę, która nas wesprze i zaoferuje pomocną dłoń. Skylar mogła liczyć na
Jude’a i to było naprawdę piękne, aż się serducho radowało. Kolejnym wątkiem
jest różnica wieku, którą w ostatnim czasie polubiłam w książkach.
Uważam, że autorka wszystkie wątki przyjemnie połączyła w całość, dzięki
czemu wyszła z tego bardzo fajna historia. Mamy tu zastosowaną dwutorową
narrację, którą bardzo uwielbiam, bo umożliwia nam ona poznanie obu bohaterów.
Oczywiście nie zabrakło też kilku cielesnych zbliżeń, które dodały smaczku do
całości.
Nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać, więc myślę, że na tym skończę. Lektura
mi się podobała mimo tego, że na samym początku mnie jej objętość przeraziła.
Spędziłam naprawdę miłe chwile ze Skylar i Judem. Być może jeszcze kiedyś do
tej książki wrócę. Polecam i oceniam ją 8/10.
Kasia
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe Zagraniczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz