Kinga Litkowiec - „Dark empire”
Choć Valentina Gilardi urodziła
się w potężnej rodzinie mafijnej, to jednak nie żyje w świecie
przemocy i nielegalnych interesów. Przynajmniej do dnia pogrzebu
ojca. Valentina dowiaduje się, że zgodnie z jego ostatnim
życzeniem, ma przejąć władzę nad mafijnym imperium. Trzy lata
później jest już zupełnie inną kobietą: silną, niezależną i
budzącą postrach. Doskonale radzi sobie w nowej roli, ale na
horyzoncie pojawia się wróg, który poprzysiągł zniszczyć nie
tylko ród Gilardich, ale także równie potężną rodzinę
Margante. Cascio Margante wierzy, że najlepszym rozwiązaniem będzie
ślub z Valentiną, który przypieczętuje mafijny sojusz. Czy to
wystarczy, żeby pozbyć się zagrożenia?
„Bywały
dni, kiedy miałam dość i chciałam po prostu żyć jak każdy inny
człowiek. Jednak nie mogłam zawieść ojca, który z jakiegoś
powodu we mnie uwierzył. Często zastanawiałam się, dlaczego
zmienił decyzję. Żałowałam, że nie było mi dane o tym z nim
porozmawiać. Być może wtedy potrafiłabym lepiej zrozumieć jego i
cały świat, w którym się obracałam. Wciąż niewiele wiedziałam
i popełniałam błędy, na które nie powinnam sobie pozwolić.
Została mi tylko nadzieja, że to niedługo się zmieni, a moje
imperium nie legnie w gruzach.”
Kto
zagraża Valentinie?
Czy ślub będzie rozwiązaniem ich
problemów?
Książki Kingi lubię i zawsze po nie sięgam z
przyjemnością. Tym razem w moje ręce trafiła książka „Dark
empire”. Nie będę ukrywała, że byłam jej bardzo ciekawa,
ponieważ nieczęsto trafia się w książkach twarda babeczka. Jeśli
mam być szczera to jest to jedna z lepszych książek Kingi. Gdy
tylko zaczęłam ją czytać, liczyłam na to, że nie będę się
mogła od niej oderwać i dokładnie tak było, chociaż nie powiem,
początkowo trochę mi się ona dłużyła i troszkę za długo
rozwija się jakakolwiek relacja z bohaterami. Autorka fajnie
pociągnęła akcję, dzięki czemu nie do końca wiadomo, czego
można się spodziewać i sytuacja, kto ich próbuje wkopać,
przyznaję, nieźle mnie zaskoczyła, chociaż już w trakcie
czytania zapalała mi się czerwona lampka. Tak naprawdę jest to
historia na jeden wieczór, bo czyta się ją bardzo szybko, a do
tego lekki styl pisania autorki sprawia, że kartki przelatują nam
między palcami. Bardzo podobała mi się kreacja głównej
bohaterki, z jednej strony babka twardo stąpająca po ziemi, z
drugiej nadal jest po prostu kobietą i nie ukrywa tego, że czegoś
się boi lub sobie z czymś nie radzi, potrafi zwrócić się o
pomoc. Tak jak wspomniałam, wkurzało mnie jedynie to, że tak długo
rozwijała się ich relacja, bo ona próbowała grać niedostępną.
Cascio, ah, jeszcze dobrych kilka dni będę do niego wzdychała!
Jest po prostu cudowny! Inteligentny, przystojny, opiekuńczy, ale i
przebiegły, czego chcieć więcej?
Jeżeli w książkach
szukacie mroku, brutalności, intryg, ale i pięknej namiętności,
to ta opowieść jest skierowana właśnie do was. Ja bawiłam się
przy niej bardzo dobrze i być może w przyszłości do niej powrócę.
Was gorąco zachęcam do przeczytania. Ja daję jej 7/10.
Paula
Za
możliwość przeczytania książki dziękuję autorce oraz Grzesznym
książkom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz