sobota, 9 lipca 2022

 Vi Keeland - „Zaproszenie”



Stella to nieco szalona, nieprzewidywalna dziewczyna, która zawsze polega na swoim zmyśle węchu i wręcza obcym ludziom czekoladowe batoniki na poprawę humoru. Nie jest jednak typem osoby, która wprosi się na cudzą imprezę, aby najeść się do syta i napić drogiego szampana. No chyba że… owa impreza będzie wystawnym weselem odbywającym się w gmachu Nowojorskiej Biblioteki Publicznej, a zaproszenie wystawione na jej byłą współlokatorkę i tak by się zmarnowało. A kiedy jeszcze okaże się, że drużba jest najwspanialszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek widziała, poprosi ją do tańca i spowoduje, że chemia między nimi będzie bliska wybuchu, wtedy po prostu nie będzie już mogła się wycofać.

Niestety dobra zabawa urywa się gwałtownie, kiedy mężczyzna marzeń orientuje się, że Stella nie jest tym, za kogo się podaje. Dziewczynie pozostaje jedynie rzucić się do ucieczki, a na pocieszenie zgarnąć ze stołów kilka butelek alkoholu. Stella była przekonana, że ten jednorazowy wyskok w jej spokojnym życiu pozostanie jedynie szalonym wspomnieniem. Szybko jednak się orientuje, że zostawiła przy stole coś, dzięki czemu mężczyzna będzie w stanie ją wytropić…

Uwielbiam książki Vi Keeland i zawsze sięgam po nie z ogromną przyjemnością. Dziś w moje łapki trafiło „Zaproszenie”, kurczę, ależ to było dobre! Zazwyczaj w moich recenzjach staram się umieszczać choćby jeden niewielki fragment na zachętę, ale ta historia, tak mnie wciągnęła, że po prostu o tym zapomniałam. Bawiłam się przy niej świetnie. Bohaterowie są genialnie wykreowani, początkowa akcja z weselem rozbawiła mnie do łez i wiedziałam, że będzie to dobra opowieść, czy tak było? Zdecydowanie tak, do najkrótszych opowieści ona nie należy, ale wiecie co!? Cieszyłam się z tego, bo jest to taka historia, z którą chce się spędzić jak najwięcej czasu. Podobała mi się relacja pomiędzy bohaterami, nic nie było na siłę przyśpieszane, wszystko działo się w odpowiednim tempie, a gdy już coś zaczęło się dziać, było ze smaczkiem i bardzo zachęcające do dalszego czytania. Autorka znana jest z tego, że pomimo tego, że dostajemy lekkie historie, zawsze znajdziemy w nich jakieś przesłanie i tu było dokładnie tak samo, chociaż nie będę ukrywała, że od samego początku miałam pewne podejrzenia, kurczę, nie chcę wam zbyt wiele zdradzić, dlatego nie powiem wam nic więcej. Podobała mi się kreacja bohaterów, ona babeczka inteligentna, twardo stąpająca po ziemi, w tym, co robiła, oddawała całą siebie, a nawet i jeszcze więcej. On uroczy skurczybyk, który zdobył moją sympatię, już od chwili, gdy tylko założył się z przyjacielem o zapach ginu, ale o co chodzi, musicie dowiedzieć się sami. :)

Jeżeli szukacie lektury, która uprzyjemni wam wieczór przy schłodzonej lampce wina, to ta książka skierowana jest właśnie do was. Ja spędziłam przy niej wspaniale czas i troszkę żałuję, że skończyła się tak szybko, bo otrzymałam od niej wszystko to, co oczekiwałam – zwariowanych bohaterów, pomiędzy którymi przelatywały iskry, aż ja czułam je na każdej kartce papieru, ale i fabułę, którą chłonęłam całą sobą. Ja jestem tą opowieścią zachwycona i wiem, że na pewno do niej powrócę. Daję jej 9/10!

Polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Niegrzecznym Książkom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...