Stephen
King - „Instytut”
„Zjawiają
się w nocy.
W
dwie minuty eliminują wszystkie przeszkody.
I
uprowadzają obiekt.
Interesują
ich dzieci.
Wyjątkowe
dzieci...”
Luke
Ellis to nad wyraz inteligentny dwunastolatek. Miał dostać się w
tak młodym wieku na dwa kierunki studiów, jednak zamiast tego,
budzi się w pokoju z pozoru identycznie wyglądającym jak jego
własny, jednak w tym nie ma okien. Po chwili dowiaduje się, że
trafił do tajemniczego Instytutu, w którym znajdują się nad wyraz
rozwinięte dzieci, mające umiejętności telekinezy i telepatii.
Zostają tam poddani serii testów, które umacniają w nich te
wyjątkowe zdolności. Te dzieci, które są grzeczne, zostają
nagrodzone, te które się buntują, są surowo karane. Każdy
jednak, bez wyjątku prędzej, bądź później trafiają do drugiej
części, z której ani jedno dziecko nie powróciło. Chłopiec
decyduje się na próbę ucieczki z Instytutu, chociaż nikomu do tej
pory się to jeszcze nie udało...
„-
Ale moja rada jest taka, żebyś był dzielnym smykiem bez względu
na to, jak bardzo będzie do kitu, bez względu na to, co ci wsadzą
w gardło albo w tyłek, z tym zbiornikiem to nie wiem, bo nigdy w
nim nie byłam, tylko słyszałam, ale dopóki cię badają, to
znaczy, że zostajesz w Przedniej Połowie. Nie mam pojęcia, co się
dzieje w Tylnej i nie chcę się tego dowiedzieć. Wiem tylko tyle,
że Tylna Połowa jest jak tani motel, w którym dzieci się meldują,
ale już stamtąd nie wracają. Przynajmniej nie tutaj.”
Jakie
tajemnice skrywa Instytut?
Jakim
torturom są poddawane dzieci?
Czy
Lukowi uda się z niego uciec?
„To
nie sen, to się działo naprawdę, a sama ucieczka nie wystarczy.
Twarda rzecz w środku domagała się czegoś więcej. Domagała się
zdemaskowania tej bandy porywaczy torturujących dzieci, od pani
Sigsby, aż po Gladys z tym jej plastikowym uśmiechem i Zeke'a z
oślizgłym termometrem – doodbytniczym. Domagał się, żeby
Instytut zwalił im się na głowy, tak jak Samson zwalił Świątynię
Dagona na głowy Filistynów. Luke wiedział, że to tylko fantazja
bezsilnego i rozżalonego dwunastolatka, ale i tak tego pragnął, a
gdyby mógł to sprawić, nie zawahałby się.”
Twórczości
Stephena Kinga raczej nie trzeba nikomu przedstawiać, jest autorem
horrorów, które przeszły do klasyki gatunku. Nie skupia się
jednak tylko na jednym, czego przykładem jest, chociażby cykl
powieści z gatunku fantastyki „Mroczna wieża”. Styl pisania
tego autora jest wprost genialny, a wyobraźnia nie ma żadnych
granic, swoją pomysłowością już niejednokrotnie mnie zaskoczył
i na każdą jego powieść za każdym razem czekam z ogromną
niecierpliwością. Przygodę z jego książkami rozpoczęłam od
jednej z najobszerniejszej jego powieści, czyli „To”, która bez
wątpienia była przerażająca, niesamowicie wciągająca i po jej
przeczytaniu nabawiłam się traumy do Pennywisa. :D Po tej powieści
przeczytałam, jeszcze kilka propozycji i obejrzałam kilka filmów
opartych na jego twórczości, za każdym razem przyprawiały mnie
one o gęsią skórkę.
W
momencie, gdy zobaczyłam w zapowiedziach wydawnictwa „Instytut”
i napis na okładce „Mocny jak „To”, przerażający jak
„Podpalaczka”!” wiedziałam, że muszę ją mieć. Przez
cały czas, czytając „To”, miałam na ciele gęsią skórkę,
byłam ciekawa, jak będzie tym razem. Czy „Instytut” będzie
równie wciągający? I już teraz na wstępie powiem, że tak!! Ta
książka to petarda!! Chociaż nie będę ukrywała, pierwsze
kilkadziesiąt stron były słabe, kompletnie nie mogłam zrozumieć,
o co chodzi, dopóki Luke nie trafił do Instytutu, tam jak akcja
zaczęła się rozkręcać, to kartki dosłownie paliły mi się w
rękach!! Fabuła jest idealnie przemyślana i dopracowana, autor
wie, jak sprawić, aby czytelnik chłonął całym sobą tę
historię.
Przemoc,
bezlitośni naukowcy i władza, która daje im nieograniczone
możliwości. Ludzie wykorzystujący dzieci do eksperymentów, po
których ich dziecięca beztroska i radość odchodzą w zapomnienie.
Stephen King po raz kolejny stanął na wysokości zadania i zabrał
mnie do swojego świata, który pochłonął mnie w całości.
Połączenie brutalnego świata, pełnego bestialstwa, z niewinnością
i dobrocią dzieci, które muszą stawić czoła w walce dobra ze
złem. Ja tej propozycji mówię zdecydowane tak i Was miłośników
i nie tylko twórczości Kinga gorąco zachęcam do sięgnięcia po
tę propozycję, gwarantuję, że mistrz grozy nadal nie wypada z
rytmu i dał nam kolejny mrożący krew w żyłach i poruszający
strzał!
Gorąco polecam!!
Gorąco polecam!!
Paula
Za
możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros.
Rozważam jej przeczytanie. Jest w moim klimatach, ale lekko ostudziły mój zapał mieszane opinie.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk