wtorek, 4 lutego 2020


Stephen King - „Instytut”


Zjawiają się w nocy.
W dwie minuty eliminują wszystkie przeszkody.
I uprowadzają obiekt.
Interesują ich dzieci.
Wyjątkowe dzieci...”

Luke Ellis to nad wyraz inteligentny dwunastolatek. Miał dostać się w tak młodym wieku na dwa kierunki studiów, jednak zamiast tego, budzi się w pokoju z pozoru identycznie wyglądającym jak jego własny, jednak w tym nie ma okien. Po chwili dowiaduje się, że trafił do tajemniczego Instytutu, w którym znajdują się nad wyraz rozwinięte dzieci, mające umiejętności telekinezy i telepatii. Zostają tam poddani serii testów, które umacniają w nich te wyjątkowe zdolności. Te dzieci, które są grzeczne, zostają nagrodzone, te które się buntują, są surowo karane. Każdy jednak, bez wyjątku prędzej, bądź później trafiają do drugiej części, z której ani jedno dziecko nie powróciło. Chłopiec decyduje się na próbę ucieczki z Instytutu, chociaż nikomu do tej pory się to jeszcze nie udało...

- Ale moja rada jest taka, żebyś był dzielnym smykiem bez względu na to, jak bardzo będzie do kitu, bez względu na to, co ci wsadzą w gardło albo w tyłek, z tym zbiornikiem to nie wiem, bo nigdy w nim nie byłam, tylko słyszałam, ale dopóki cię badają, to znaczy, że zostajesz w Przedniej Połowie. Nie mam pojęcia, co się dzieje w Tylnej i nie chcę się tego dowiedzieć. Wiem tylko tyle, że Tylna Połowa jest jak tani motel, w którym dzieci się meldują, ale już stamtąd nie wracają. Przynajmniej nie tutaj.”

Jakie tajemnice skrywa Instytut?
Jakim torturom są poddawane dzieci?
Czy Lukowi uda się z niego uciec?

To nie sen, to się działo naprawdę, a sama ucieczka nie wystarczy. Twarda rzecz w środku domagała się czegoś więcej. Domagała się zdemaskowania tej bandy porywaczy torturujących dzieci, od pani Sigsby, aż po Gladys z tym jej plastikowym uśmiechem i Zeke'a z oślizgłym termometrem – doodbytniczym. Domagał się, żeby Instytut zwalił im się na głowy, tak jak Samson zwalił Świątynię Dagona na głowy Filistynów. Luke wiedział, że to tylko fantazja bezsilnego i rozżalonego dwunastolatka, ale i tak tego pragnął, a gdyby mógł to sprawić, nie zawahałby się.”

Twórczości Stephena Kinga raczej nie trzeba nikomu przedstawiać, jest autorem horrorów, które przeszły do klasyki gatunku. Nie skupia się jednak tylko na jednym, czego przykładem jest, chociażby cykl powieści z gatunku fantastyki „Mroczna wieża”. Styl pisania tego autora jest wprost genialny, a wyobraźnia nie ma żadnych granic, swoją pomysłowością już niejednokrotnie mnie zaskoczył i na każdą jego powieść za każdym razem czekam z ogromną niecierpliwością. Przygodę z jego książkami rozpoczęłam od jednej z najobszerniejszej jego powieści, czyli „To”, która bez wątpienia była przerażająca, niesamowicie wciągająca i po jej przeczytaniu nabawiłam się traumy do Pennywisa. :D Po tej powieści przeczytałam, jeszcze kilka propozycji i obejrzałam kilka filmów opartych na jego twórczości, za każdym razem przyprawiały mnie one o gęsią skórkę.

W momencie, gdy zobaczyłam w zapowiedziach wydawnictwa „Instytut” i napis na okładce „Mocny jak „To”, przerażający jak „Podpalaczka”!” wiedziałam, że muszę ją mieć. Przez cały czas, czytając „To”, miałam na ciele gęsią skórkę, byłam ciekawa, jak będzie tym razem. Czy „Instytut” będzie równie wciągający? I już teraz na wstępie powiem, że tak!! Ta książka to petarda!! Chociaż nie będę ukrywała, pierwsze kilkadziesiąt stron były słabe, kompletnie nie mogłam zrozumieć, o co chodzi, dopóki Luke nie trafił do Instytutu, tam jak akcja zaczęła się rozkręcać, to kartki dosłownie paliły mi się w rękach!! Fabuła jest idealnie przemyślana i dopracowana, autor wie, jak sprawić, aby czytelnik chłonął całym sobą tę historię.

Przemoc, bezlitośni naukowcy i władza, która daje im nieograniczone możliwości. Ludzie wykorzystujący dzieci do eksperymentów, po których ich dziecięca beztroska i radość odchodzą w zapomnienie. Stephen King po raz kolejny stanął na wysokości zadania i zabrał mnie do swojego świata, który pochłonął mnie w całości. Połączenie brutalnego świata, pełnego bestialstwa, z niewinnością i dobrocią dzieci, które muszą stawić czoła w walce dobra ze złem. Ja tej propozycji mówię zdecydowane tak i Was miłośników i nie tylko twórczości Kinga gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę propozycję, gwarantuję, że mistrz grozy nadal nie wypada z rytmu i dał nam kolejny mrożący krew w żyłach i poruszający strzał!

Gorąco polecam!!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros.

1 komentarz:

  1. Rozważam jej przeczytanie. Jest w moim klimatach, ale lekko ostudziły mój zapał mieszane opinie.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...