Dominika
Kluźniak - „Miejsce”
„Myślę,
że to nie jest łatwe wznosić się i wzrastać ponad innych, być
silnym i pięknym. Budzić zachwyt i lęk. Pozwolić targać się
wiatrom i smagać letniemu słońcu.”
M.
podejmuje decyzję o sprzedaży swojego mieszkania w centrum Warszawy
i przeprowadzce w góry, aby odnaleźć swoją samotność i
odizolować się od świata i ludzi. W drodze do nowego domu adoptuje
ze schroniska psa, aby był on jego jedynym przyjacielem i
towarzyszem. Czas powoduje, że Pan M. uczy się życia sam ze swoim
psem, w zgodzie z naturą i odkrywa jak niewiele mu potrzeba w
codziennym życiu...
„Chyba
najbardziej drażniła mnie ta niekonsekwencja, że odrzuca się w
jakimś sensie świat, rezygnuje z niego, a jednocześnie są chwile,
kiedy się za nim niewymownie tęskni. I oto niestety, ludzkość, za
którą się nie przepada, jest nagle mniej wstrętna, a czasem –
wręcz niezbędna. Tak jakby ktoś nas zaklął i skazał na siebie
po wieki wieków amen. Żyjemy więc w wiecznej miłości i
nienawiści. I różnych innych skrajnościach.
Inni
pewnie wiedzieli to wcześniej i tylko z politowaniem kiwali głowami,
czy nie, ale samemu przed sobą zrobiło mi się wstyd. Miałem
wrażenie, że dopiero gdy zdałem sobie sprawę z beznadziejności
relacji międzyludzkich, stałem się dorosły, a wszystko, co
wydarzyło się wcześniej, było uroczym dzieciństwem, dojrzewaniem
zaledwie.”
Dominika
Kluźniak wrocławianka, aktorka zarówno teatralna, jak i możemy ją
spotkać na dużym ekranie, ja znam ją z ról w filmach „Lejdis”,
„Jak się pozbyć cellulitu” i z mojego kiedyś uwielbianego
serialu „Brzydula”. Dziś jednak nie poznałam jej jako kolejnej
postaci w filmie, tylko jako autorkę, mając możliwość przeczytać
jej debiutancką powieść „Miejsce”. Jako miłośniczka psów
(posiadam dwa nieokrzesane „cielaki”) od razu zauważyłam
okładkę, na której znajduje się duży czarny sierściuch. :) Sama
książka nie jest długa, ma jedynie 160 stron, niestety ja
potwornie je zmęczyłam. Cała powieść jest jak dla mnie smutna,
melancholijna i spowodowała u mnie ogromne przybicie, właściwie to
nie wiem czy to wina pogody, czy samej treści tu zawartej. Niestety,
nie jest to udane spotkanie z twórczością tej autorki, tak
niewielką ilość stron powinnam skończyć w ciągu godziny,
maksymalnie dwóch, a męczyłam ją cały wieczór i ranek...
Bezimienny
bohater, który ma dość miasta, jego zgiełku i przede wszystkim
ludzi, postanawia opuścić dotychczasowe życie i wyjechać,
odszukać swoje miejsce na ziemi i swoją samotnię. Książka jest
tak naprawdę jednym wielkim monologiem głównego bohatera, zarówno
bieżącymi przemyśleniami, refleksjami, jak i wspomnieniami jego
wcześniejszego życia. Dla mnie jesień to czas, w którym ciągle
towarzyszy mi przygnębienie, nienawidzę zmian pogody, deszczu i
ogólnej szarówki. W tej powieści jest wiele momentów, które
zmuszają nas do zastanowienia się nad nami i nad naszym życiem,
zadawałam sobie pytania, co by było, gdyby... Jak ja bym się
odnalazła w takiej samotni? Jak długo mogłabym wytrzymać bez
osób, które kocham? Czy dałabym radę nie kontaktować się z
osobami, na których mi zależy, tylko raz na jakiś czas od
wielkiego święta? Nie, zdecydowanie nie byłoby to dla mnie, jestem
osobą uczuciową, sentymentalną i bardzo przywiązuję się do
ludzi i tak naprawdę nie wyobrażam sobie, aby którejkolwiek z
bliskich mi osób miałoby teraz zabraknąć w moim życiu.
„Miejsce”
to książka, która niestety nie przypadła mi do gustu i po kolejne
powieści Pani Dominiki raczej nie sięgnę. Ta propozycja mnie
wynudziła i zdołowała. A na takie wieczory, jakie są teraz,
potrzebuję raczej dynamiczne i bardziej pozytywne historie. Was
zachęcam do tego, abyście sami sobie wyrobili opinię na temat tej
książki, jednym się ona spodoba, innym tak jak i mi nie. :)
Paula
Za
możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Editio.
Szkoda, że Cię nie zachwyciła, ale mnie coś w tej książce intryguje.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk