wtorek, 5 lutego 2019


Pepper Winters
“Korona kłamstw”



Powiem szczerze, że czekałam na tę książkę z niecierpliwością, kiedy to w końcu będę się mogła do niej dopaść. Po przeczytaniu “Łzy Tess” miałam nadzieję, że po raz kolejny dostaniemy świetną historię. Czy tak było?
Tego dowiecie się, czytając tę recenzję i tym samym moją osobistą opinię na temat tej książki. Jeszcze pozwolę sobie tylko dodać, że okładka “Korony…” jest po prostu: I.D.E.A.L.N.A.

“Dzisiaj po raz pierwszy w życiu poddam się moim pragnieniom i potrzebie wolności.
A jutro skończę z tymi dziecięcymi smutkami i w pełni przyjmę koronę cesarzowej Belle Elle.”

Noelle Charlston pogodziła się z faktem, że jej życie było już zaplanowane, odkąd skończyła dwanaście lat. Była wychowywana na przyszłą właścicielkę wielkiej sieci handlowej. Podczas gdy jej rówieśniczki martwiły się imprezami i chłopakami, dziewczyna tkwiła w arkuszach kalkulacyjnych, by jak najlepiej poznać rodzinny biznes Belle Elle (Wysokiej klasy sieć domów towarowych). Zawsze obserwowana, monitorowana pragnie spędzić noc wolności i anonimowości przechadzając się ulicami Nowego Jorku, będąc po prostu “Elle”. W dniu swoich dziewiętnastych urodzin postanawia choć raz się wyrwać ze swojej złotej klatki i zobaczyć świat z tej drugiej strony. Jednak przekonała się, że samotne wieczorne spacery ulicami Nowego Jorku, nie zawsze są bezpieczne.
Zostaje napadnięta i prawie zgwałcona przez dwóch oportunistycznych bandytów.
Na szczęście na ratunek przychodzi jej tajemniczy nieznajomy, który po wszystkim zabiera ją na małą przygodę, której nigdy nie zapomni. Niestety “Bezimienny” znika z jej życia tak samo szybko, jak się w nim pojawił.

“Na widok zakapturzonej postaci poczułam mrowienie na skórze. Sprawiał wrażenie bardzo niebezpiecznego i był strasznie blisko mnie. Nie patrzyłam w jego stronę. Nie chciałam nawiązywać kontaktu wzrokowego ani dawać mu jakiegokolwiek powodu do stania się łajdakiem po tym, jak odegrał rolę rycerza.”

Trzy lata później, Elle wciąż nie może zapomnieć “Bezimiennego”. Kiedy w jej życiu pojawia się arogancki i przystojny biznesmen - Penn Everett, dziewczyna ma wrażenie, jakby już kiedyś się spotkali. Czy ma rację?
Czy Penn i “Bezimienny” mają ze sobą jakieś powiązanie?

Teraz przyszedł czas na ocenę tej historii i z przykrością stwierdzam, że ta książka mnie niestety nie porwała. Miałam już przyjemność spotkać się z twórczością i stylem autorki, który uwielbiam, aczkolwiek “Korona kłamstw” była po prostu taka sobie, nie rzuca na kolana, jak “Łzy Tess”. Sądzę, że ta historia miała bardzo duży potencjał, który niestety nie został wykorzystany, nie było tego wielkiego WOW, na które naprawdę czekałam. Jest tu trochę tajemnicy, zwrotów akcji, napięcia i intryg, jednak spodziewałam się jakiejś większej dramy, większego pazura, ale niestety tego nie dostałam. Nie doświadczyłam tej iskry ani podekscytowania, kiedy czytałam, nadzwyczajnie w świecie przez większość książki się nudziłam :(. Myślę, że autorka powinna się była skupić na bardziej istotnych rzeczach, a nie na detalach, które nic nie wnosiły do fabuły.

Pierwsze kilkadziesiąt stron było trochę nudne i przeciągnięte, dialogi mało porywające. Postacie były niedojrzałe, nie czułam z nimi żadnej więzi. Elle to bohaterka, która działała mi na nerwy i na pewno w prawdziwym życiu bym się z nią nie polubiła, była denerwująca, zrzędliwa, ciągle się użalała nad sobą, jaka to ona jest nieszczęśliwa. Za to, kiedy Penn wkroczył do akcji ze swoją bezpośredniością i arogancją, książka stała się ciekawsza, jednak nie na długo. On tak samo działał mi na nerwy, to jak przedmiotowo traktował Elle. Ona niby tego nie chciała, ale non stop, się temu podporządkowywała. Chociaż nie powiem, bo niekiedy pokazała też pazura i obstawała przy swoim. W ogóle te niektóre jego pożal się boże teksty, mnie rozwalały, ale nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Na przykład ten i bądź tu człowieku normalny:

“Zgódź się na to, żebym cię posiadł. - Jego głos sprawił, że dostałam gęsiej skórki. -  Zgódź się, a wtedy staniesz się moja i wszystko, co się potem wydarzy, będzie moim wyborem, a nie twoim. Będziesz przede mną odpowiadać. Zrobię, co będę chciał.”

Poważnie koleś? No ręce mi opadły i nie wiem czy mam się śmiać czy płakać. Nasuwa mi się jedno pytanie: Czy to zakrawa na dominanta czy psychola?

Co do postaci drugoplanowych to były takie nijakie, które po prostu nie zostają w pamięci, takie ala tło dla całej historii. Nie wiem, co by tu jeszcze o tej książce napisać, bo naprawdę nie chcę jej, aż tak krytykować. Może, chociażby to, że da się ją przeczytać i niektóre opisy i sytuacje są ciekawe, jednak nie jest to opowieść wysokich lotów i akurat w mój gust nie trafiła. Niemniej jednak po zakończeniu pierwszej części cliffhangerem na pewno sięgnę po drugą, bo akurat końcówka była dość intrygująca i niespodziewana, dlatego jestem ciekawa, co się dalej wydarzy.

Mam również do Was prośbę :)
Nie zniechęcajcie się tą recenzją do zakupu swojej własnej książki. To, że mi się akurat nie bardzo podobała, nie znaczy, że z Wami będzie tak samo :)

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

Wydawnictwo Kobiece

2 komentarze:

  1. Lubię książki tego typu, może sięgnę również po tą :) zapraszam do siebie na opowiadanie, może przypadnie ci do gustu.

    http://artmusicwritelife.blogspot.com/2019/02/opowiadanie-miedzy-wymiarami.html?m=1

    OdpowiedzUsuń

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...