Adriana Rak
“Marokańskie słońce”
[Patronat medialny]
“Jesteśmy
dwoma różnymi osobami z dwóch kompletnie innych światów, których
na dłuższą metę nie da się pogodzić.”
Dwudziestodwuletnia
Marysia mimo tak młodego wieku przeszła w swoim życiu naprawdę
wiele. Do tego zakończyła kilkuletni związek z chłopakiem, który
wylądował w więzieniu. Mając wszystkiego serdecznie dość,
postanawia wyjechać do ciotki mieszkającej w Hamburgu. W
oczekiwaniu na lot poznaje młodego pilota, który od razu zwrócił
na nią uwagę.
Bilal
po ciężkim rozstaniu, nie szukał miłości, ale kiedy zobaczył
piękną Polkę, to wiedział, że dziewczyna zawróci mu w głowie,
ale Marysia na samym początku nie chciała mieć z nim nic
wspólnego. Jednak po czasie ich znajomość zmienia się w romans,
który nie może się zakończyć happy endem, o czym już wkrótce
będą musieli się brutalnie przekonać.
Czy
zderzenie dwóch różnych kultur będzie mogło stworzyć normalną
relację?
Czy
związek pięknej Polki z Marokańczykiem ma szansę przetrwać?
Czy
różnice kulturowe im na to pozwolą?
To
moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki i powiem szczerze,
że ta historia poruszyła moim serduchem. Bardzo się cieszę, że
sięgnęłam po “Marokańskie słońce“. Mimo że książka ma
zaledwie 195 stron, to jest tu zawartych tyle emocji, które
odczuwamy całym sobą. Pani Rak przedstawiła nam cudowną historię
dwójki ludzi, którzy przypadkowo się spotkali i szaleńczo w sobie
zakochali. Jednak na ich drodze pojawiła się przeszkoda w postaci
religii, kultury i zwyczajów. Czy według Was, taki związek ma
szansę przetrwać? Ja uważam, że ma. Z własnego doświadczenia o
tym wiem, ponieważ jestem w związku z muzułmaninem od 10 lat.
Wyznajemy dwie różne kultury i potrafimy to wszystko pogodzić.
Dlatego w jakimś stopniu czuję więź z Marysią. Zdradzę Wam, że
pisząc tę recenzję, przebywam w kraju, w którym się urodził i
wychował mój mąż, ale dosyć o mnie. Wracając do lektury, kiedy
skończyłam czytać książkę, byłam zła, że to wszystko się
tak zakończyło, bardzo kibicowałam Bilalowi i Marysi, ale niestety
czasem miłość nie wystarcza do stworzenia związku. Jak dla mnie
bohaterzy się poddali, za słabo o siebie walczyli, czasem miałam
ochotę potrząsnąć Bilalem, żeby wziął się do kupy i zawalczył
o Marysię, ale po pewnej sytuacji stracił mój szacunek.
Co,
do fabuły to była świetnie przedstawiona, chociaż troszkę to
wszystko za szybko się działo. Uważam, że autorka mogła tę
historię bardziej rozbudować, ale to tylko jeden minusik. Bardzo mi
się podobało to, w jaki sposób Pani Rak opisała Maroko, dzięki
czemu dostaliśmy namiastkę tego, jak ten kraj wygląda i jakie tam
panują rządy.
“Kiedy
spacerowaliśmy po Medynie, zauważyłam, że składa się ona
głównie z wielu zawiłych uliczek, które mogłyby stanowić niezły
labirynt. Poza tym niemalże na każdym kroku mijaliśmy jakąś
kawiarenkę lub małą restaurację, gdzie serwowano typowe arabskie
przekąski. “
Styl,
którym się posługuje autorka jest lekki, spójny i opisowy, mamy
tu punkt widzenia zarówno Marysi, jak i Bilala, co bardzo mi się
podoba. Byłam bardzo ciekawa, co oni myślą, jak widzą swój
związek i co na to wszystko ich bliscy.
Podsumowując
“Marokańskie słońce “ to piękna i zarazem smutna opowieść o
trudnej miłości, która pokazuje i opowiada o tym, jak życie
potrafi być niesprawiedliwe, jak różnice kulturowe mogą wpłynąć
na rozwijającą się relację pomiędzy chrześcijanką a
muzułmaninem. Szczerze polecam Wam tę książkę, ja osobiście
lubię czytać takie historie i myślę, że i Wam się spodoba.
Kasia
Za
egzemplarz do recenzji i możliwość objęcia patronatem medialnym
dziękuję Wydawnictwu WasPos.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz