poniedziałek, 18 lutego 2019

Adriana Rak 
“Marokańskie słońce”
[Patronat medialny] 



Jesteśmy dwoma różnymi osobami z dwóch kompletnie innych światów, których na dłuższą metę nie da się pogodzić.”

Dwudziestodwuletnia Marysia mimo tak młodego wieku przeszła w swoim życiu naprawdę wiele. Do tego zakończyła kilkuletni związek z chłopakiem, który wylądował w więzieniu. Mając wszystkiego serdecznie dość, postanawia wyjechać do ciotki mieszkającej w Hamburgu. W oczekiwaniu na lot poznaje młodego pilota, który od razu zwrócił na nią uwagę.
Bilal po ciężkim rozstaniu, nie szukał miłości, ale kiedy zobaczył piękną Polkę, to wiedział, że dziewczyna zawróci mu w głowie, ale Marysia na samym początku nie chciała mieć z nim nic wspólnego. Jednak po czasie ich znajomość zmienia się w romans, który nie może się zakończyć happy endem, o czym już wkrótce  będą musieli się brutalnie przekonać.

Czy zderzenie dwóch różnych kultur będzie mogło stworzyć normalną relację?
Czy związek pięknej Polki z Marokańczykiem ma szansę przetrwać?
Czy różnice kulturowe im na to pozwolą?

To moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki i powiem szczerze, że ta historia poruszyła moim serduchem. Bardzo się cieszę, że sięgnęłam po “Marokańskie słońce“. Mimo że książka ma zaledwie 195 stron, to jest tu zawartych tyle emocji, które odczuwamy całym sobą. Pani Rak przedstawiła nam cudowną historię dwójki ludzi, którzy przypadkowo się spotkali i szaleńczo w sobie zakochali. Jednak na ich drodze pojawiła się przeszkoda w postaci religii, kultury i zwyczajów. Czy według Was, taki związek ma szansę przetrwać? Ja uważam, że ma. Z własnego doświadczenia o tym wiem, ponieważ jestem w związku z muzułmaninem od 10 lat. Wyznajemy dwie różne kultury i potrafimy to wszystko pogodzić. Dlatego w jakimś stopniu czuję więź z Marysią. Zdradzę Wam, że pisząc tę recenzję, przebywam w kraju, w którym się urodził i wychował mój mąż, ale dosyć o mnie. Wracając do lektury, kiedy skończyłam czytać książkę, byłam zła, że to wszystko się tak zakończyło, bardzo kibicowałam Bilalowi i Marysi, ale niestety czasem miłość nie wystarcza do stworzenia związku. Jak dla mnie bohaterzy się poddali, za słabo o siebie walczyli, czasem miałam ochotę potrząsnąć Bilalem, żeby wziął się do kupy i zawalczył o Marysię, ale po pewnej sytuacji stracił mój szacunek.

Co, do fabuły to była świetnie przedstawiona, chociaż troszkę to wszystko za szybko się działo. Uważam, że autorka mogła tę historię bardziej rozbudować, ale to tylko jeden minusik. Bardzo mi się podobało to, w jaki sposób Pani Rak opisała Maroko, dzięki czemu dostaliśmy namiastkę tego, jak ten kraj wygląda i jakie tam  panują rządy.

Kiedy spacerowaliśmy po Medynie, zauważyłam, że składa się ona głównie z wielu zawiłych uliczek, które mogłyby stanowić niezły labirynt. Poza tym niemalże na każdym kroku mijaliśmy jakąś kawiarenkę lub małą restaurację, gdzie serwowano typowe arabskie przekąski. “

Styl, którym się posługuje autorka jest lekki, spójny i opisowy, mamy tu punkt widzenia zarówno Marysi, jak i Bilala, co bardzo mi się podoba. Byłam bardzo ciekawa, co oni myślą, jak widzą swój związek i co na to wszystko ich bliscy.

Podsumowując “Marokańskie słońce “ to piękna i zarazem smutna opowieść o trudnej miłości, która pokazuje i opowiada o tym, jak życie potrafi być niesprawiedliwe, jak różnice kulturowe mogą wpłynąć na rozwijającą się relację pomiędzy chrześcijanką a muzułmaninem. Szczerze polecam Wam tę książkę, ja osobiście lubię czytać takie historie i myślę, że i Wam się spodoba.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji i możliwość objęcia patronatem medialnym dziękuję Wydawnictwu WasPos.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...