wtorek, 9 maja 2023

 

Brittainy C. Cherry

„Wschodnie światła”

Pewnej halloweenowej nocy Aaliyah postanowiła wyjść z baru, gdzie imprezowała, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Ten wieczór miał jej pomóc zapomnieć o facecie, który ją zdradził, ale w zasadzie czuła się jeszcze gorzej. 

Nigdy by nie przypuszczała, że nagle jej głowę zaczną zaprzątać myśli o zupełnie innym mężczyźnie. Był przebrany za superbohatera, a ona za Czerwonego Kapturka. Byli dwojgiem nieznajomych, którzy spędzili ze sobą szaloną, halloweenową noc w dziwnych ubraniach.

Mijają dwa lata. Przed Aaliyah staje ogromne wyzwanie. Ma przeprowadzić wywiad na wyłączność z najbardziej pożądanym mężczyzną w Nowym Jorku – Connorem Roe. Dla całego świata jest on jednym z najpotężniejszych i najgorętszych facetów w Nowym Jorku. Dla niej to superbohater, który tamtej nocy pozwolił jej zapomnieć o pewnym draniu. Tylko że jej serce już nie jest złamane, a obiecane innemu mężczyźnie.

To już moje drugie spotkanie z twórczością autorki. Pierwszy tom serii Kompas podobał mi się średnio, ale coś czułam, że jednak historia Connora będzie inna i chwyci mnie za serce. Czy tak było? W tej części spotykamy dorosłego już Connora, którego poznaliśmy w „Popołudniowych sztormach”. Polubiłam tego chłopaka, bo w tak młodym wieku musiał zmagać się z chorobą matki i mimo że sam też cierpiał, robił dobrą minę do złej gry. Wspierał ją i pomagał, jak tylko mógł. We „Wschodnich światłach”, nie spotykamy już tego małolata, a mężczyznę odnoszącego sukcesy. Pewnej halloweenowej nocy poznaje dziewczynę, z którą spędza nie tylko wieczór, ale i noc. Aaliyah jakiś czas temu rozstała się z chłopakiem, który ją zdradził i ciężko było jej się z tym pogodzić. Była w nim na zabój zakochana, ale poznając Kapitana Amerykę, zaczęła to wszystko postrzegać w innym świetle. Po spędzonym czasie rozchodzą się w swoje strony, jednak los lubi być przewrotny...

 Co się stanie, gdy na nowo skrzyżuje drogi Czerwonego Kapturka i Kapitana Ameryki?

Zdecydowanie ta książka chwyciła mnie za serce. Nie będę oszukiwać, bo przeczytanie jej zajęło mi sporo czasu, ale to nie dlatego, że mi się coś nie podobało, tylko dopadła mnie niemoc czytelnicza. Nie chciałam się zmuszać, bo ta opowieść zasługiwała na to, by poświęcić jej pełną uwagę. Bardzo polubiłam tę starszą wersję Connora, bo nadal był facetem z sercem na dłoni. Był też pracoholikiem, który nie miał czasu na związki i jego dziewczyną można by było powiedzieć, była praca. Potrafił rozbawić mnie swoimi beznadziejnymi sucharami, jak i powiedzeniami, czy różnymi sytuacjami. To mój kolejny książkowy mąż, bo taki typ jak on zdecydowanie potrzebny jest w moim haremie, w którym znajduje się już tyle mężów, że gubię się w ich liczeniu :D Natomiast Aaliyah to dziewczyna chcąca koniecznie zaznać prawdziwej miłości. Czasami odnosiłam wrażenie, że robi to wręcz na siłę, co mogło być dla niej zgubą. Mimo wszystko ją lubiłam i też rozumiałam jej decyzje. Dziewczyna sama ma za sobą nieciekawą przeszłość, co się na niej odbiło w dotychczasowym życiu. Uważam, że Connor oraz Aaliyah to bohaterzy naprawdę świetni, którzy zostali dobrze wykreowani i nie są ciepłymi kluchami, a osobami niosącymi na plecach swój własny bagaż. Nie bardzo chcę Wam tu opowiadać o ich relacji, czy znajomości, bo to już powinniście przeczytać sami. Obiecuję, że warto.

Kogo nie lubiłam w tej lekturze? Były takie trzy szuje Marie, Walter i Jason, chociaż jedna z nich, no można ją też w jakiś sposób zrozumieć, aczkolwiek nic jej nie usprawiedliwia i okazała się poniekąd bezduszną kobietą. Tych dwóch męskich gagatków, to przywiesiłabym za uszy i waliła łopatą po łbach za to, jakimi okazali się kanaliami.

Cały pomysł na książkę został ciekawie przedstawiony i napisany w taki sposób, że powinnam ją przeczytać w półtora dnia, ale chciałam być sprawiedliwa i wzięłam tyle czasu, ile potrzebowałam. Jednak nie żałuję, bo mogłam, chociaż dłużej spędzić czas z postaciami 😊 Podobało mi się w tej historii, że pomimo ciężkich przeżyć autorka znalazła też miejsce na humor, który był idealnym dopełnieniem. Uśmiałam się do łez i serio kocham Connora.

Cóż, mogę jeszcze napisać? Chyba tylko tyle, byście przeczytali tę opowieść, bo naprawdę warto. Ja bawiłam się przy czytaniu świetnie i na pewno jeszcze kiedyś wrócę do tej książki. Już niedługo wezmę się za trzeci tom o Damianie i coś czuję, że tu też dostanę niezły rollercoaster emocjonalny.

Szczerze polecam Wam „Wschodnie światła”. Musicie koniecznie poznać tę historię. Oceniam ją 9/10.

 

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe Zagraniczne.

 

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...