Saffron A. Kent
„My darling Arrow”
Salem Salinger bardzo narozrabiała, za co została wysłana do szkoły dla
nastolatek sprawiających problemy wychowawcze. Dziewczyna ma sekret: za
kłopoty, w których się znalazła, odpowiedzialny jest pewien chłopak.
Arrow Carlisle to najgorętszy chłopak, jakiego
widziała. Salem zawsze podziwiała go z daleka. Uwielbienie dla niego wyrażała w
listach. Wiedziała jednak, że ta miłość zawsze będzie platoniczna. W końcu to
syn dyrektorki szkoły, który – co gorsza – chodzi z siostrą Salem.
Jednak kiedy Arrow wraca do rodzinnego
miasteczka, żeby zrobić sobie przerwę w karierze sportowej, Salem widzi go nie
ze swoją siostrą, tylko z inną dziewczyną.
Musi jak najszybciej przestać o nim myśleć,
zapomnieć na zawsze, a przede wszystkim nie pisać do niego listów, których on i
tak nigdy nie przeczyta. Prawda?
Przeczytanie tej książki troszkę mi zajęło, ale w końcu nadszedł jej czas,
więc zagłębiłam się w tę lekturę. „My darling Arrow” otwiera cykl St. Mary’s
Rebel i na pierwszy rzut dostajemy opowieść Salem, która od lat była
potajemnie zakochana. A najgorsze w tym wszystkim było to, że kochała chłopaka,
którego nie powinna, bo on należał do jej siostry. Wzdychała do niego i pisała potajemnie
listy, których nigdy nie wysłała. Jednak wszystko się zmienia, gdy Arrow wraca
do St. Mary’s.
Czy Salem dostanie swoją szansę, by zbliżyć się do Arrowa?
Jak dla mnie ta opowieść była naprawdę fajna i dobrze się bawiłam podczas
jej czytania. Podobała mi się historia, którą autorka stworzyła. Z ogromną
ciekawością śledziłam los Salem i szczerze współczułam tej dziewczynie. Została
umieszczona w szkole dla trudnych nastolatek. Uważam, że to, czego się
dopuściła, nie było aż ogromnym powodem, by umieszczać dziewczynę w takim
miejscu. Można powiedzieć, że była pozostawiona samej sobie. Nie miała
przyjaciół, ale gdy trafiła do nowej zamkniętej szkoły, poznała pewne
dziewczyny, które ją bardzo wspierały. Do tego Salem ma siostrę, która jest
głupią kretynką. Najchętniej to skopałabym jej cztery litery i wyrwała
wszystkie kudły ze łba. Samolubna, bezduszna kwoka. W Salem podobało mi się przede
wszystkim to, że była taka autentyczna i łamała zakazy, które jej się
narzucało. Polubiłam ją od razu, bo była dziewczyną skrzywdzoną, chociaż tego nie
pokazywała. Z drugiej strony mamy Arrowa. Jeny tak jak go uwielbiałam, tak samo
nienawidziłam. To jak się czasami zachowywał, wywoływało we mnie niezłe
wkurzenie. Gnojek jeden, któremu powinno zostać spuszczone niezłe manto.
Jednakże wcale mu się nie dziwiłam, czemu stał się taki, a nie inny i czemu
zachowywał się tak chamsko. Kiedy przeczytacie tę książkę, to sami zrozumiecie.
Zauważyłam, że ta książka została nisko oceniona, na portalu lubimy czytać,
ale mnie ta powieść serio kupiła. Naprawdę mi się podobała, bo zrozumiałam jej
przekaz. Język, jakim pisze autorka, jest czytelny, choć miejscami wulgarny,
ale mnie to nie przeszkadzało. Jest tu kilka scen zbliżeń, które opisane są
dość dosadnie i tu też autorka używa wulgaryzmów, ale jeśli komuś nie przeszkadzają
takie zwroty, to nie zwróci na to uwagi. Nie było tu nie wiadomo jakich zwrotów
akcji, ale pisarka opisywała różne sytuacje tak, by nie nudziły i sprawiły, aby
czytelnik nie chciał oderwać się od lektury.
Uważam, że jest to bardzo fajna historia, która otwiera oczy na pewne
sprawy. Mnie ona chwyciła za serce, choć miejscami miałam ochotę ukatrupić
Arrowa. Jeżeli szukacie czegoś do przeczytania na wciąż chłodne wieczory, to
„My darling Arrow” się poleca. Oceniam książkę 8/10.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe Zagraniczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz