poniedziałek, 20 marca 2023

 

Saffron A. Kent

„My darling Arrow”

Salem Salinger bardzo narozrabiała, za co została wysłana do szkoły dla nastolatek sprawiających problemy wychowawcze. Dziewczyna ma sekret: za kłopoty, w których się znalazła, odpowiedzialny jest pewien chłopak.

Arrow Carlisle to najgorętszy chłopak, jakiego widziała. Salem zawsze podziwiała go z daleka. Uwielbienie dla niego wyrażała w listach. Wiedziała jednak, że ta miłość zawsze będzie platoniczna. W końcu to syn dyrektorki szkoły, który – co gorsza – chodzi z siostrą Salem. 

Jednak kiedy Arrow wraca do rodzinnego miasteczka, żeby zrobić sobie przerwę w karierze sportowej, Salem widzi go nie ze swoją siostrą, tylko z inną dziewczyną. 
Musi jak najszybciej przestać o nim myśleć, zapomnieć na zawsze, a przede wszystkim nie pisać do niego listów, których on i tak nigdy nie przeczyta. Prawda?

Przeczytanie tej książki troszkę mi zajęło, ale w końcu nadszedł jej czas, więc zagłębiłam się w tę lekturę. „My darling Arrow” otwiera cykl St. Mary’s Rebel i na pierwszy rzut dostajemy opowieść Salem, która od lat była potajemnie zakochana. A najgorsze w tym wszystkim było to, że kochała chłopaka, którego nie powinna, bo on należał do jej siostry. Wzdychała do niego i pisała potajemnie listy, których nigdy nie wysłała. Jednak wszystko się zmienia, gdy Arrow wraca do St. Mary’s.

Czy Salem dostanie swoją szansę, by zbliżyć się do Arrowa?

Jak dla mnie ta opowieść była naprawdę fajna i dobrze się bawiłam podczas jej czytania. Podobała mi się historia, którą autorka stworzyła. Z ogromną ciekawością śledziłam los Salem i szczerze współczułam tej dziewczynie. Została umieszczona w szkole dla trudnych nastolatek. Uważam, że to, czego się dopuściła, nie było aż ogromnym powodem, by umieszczać dziewczynę w takim miejscu. Można powiedzieć, że była pozostawiona samej sobie. Nie miała przyjaciół, ale gdy trafiła do nowej zamkniętej szkoły, poznała pewne dziewczyny, które ją bardzo wspierały. Do tego Salem ma siostrę, która jest głupią kretynką. Najchętniej to skopałabym jej cztery litery i wyrwała wszystkie kudły ze łba. Samolubna, bezduszna kwoka. W Salem podobało mi się przede wszystkim to, że była taka autentyczna i łamała zakazy, które jej się narzucało. Polubiłam ją od razu, bo była dziewczyną skrzywdzoną, chociaż tego nie pokazywała. Z drugiej strony mamy Arrowa. Jeny tak jak go uwielbiałam, tak samo nienawidziłam. To jak się czasami zachowywał, wywoływało we mnie niezłe wkurzenie. Gnojek jeden, któremu powinno zostać spuszczone niezłe manto. Jednakże wcale mu się nie dziwiłam, czemu stał się taki, a nie inny i czemu zachowywał się tak chamsko. Kiedy przeczytacie tę książkę, to sami zrozumiecie.

Zauważyłam, że ta książka została nisko oceniona, na portalu lubimy czytać, ale mnie ta powieść serio kupiła. Naprawdę mi się podobała, bo zrozumiałam jej przekaz. Język, jakim pisze autorka, jest czytelny, choć miejscami wulgarny, ale mnie to nie przeszkadzało. Jest tu kilka scen zbliżeń, które opisane są dość dosadnie i tu też autorka używa wulgaryzmów, ale jeśli komuś nie przeszkadzają takie zwroty, to nie zwróci na to uwagi. Nie było tu nie wiadomo jakich zwrotów akcji, ale pisarka opisywała różne sytuacje tak, by nie nudziły i sprawiły, aby czytelnik nie chciał oderwać się od lektury.

Uważam, że jest to bardzo fajna historia, która otwiera oczy na pewne sprawy. Mnie ona chwyciła za serce, choć miejscami miałam ochotę ukatrupić Arrowa. Jeżeli szukacie czegoś do przeczytania na wciąż chłodne wieczory, to „My darling Arrow” się poleca. Oceniam książkę 8/10.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe Zagraniczne.

 

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...