środa, 9 czerwca 2021

 L.J. Shen - „Broken Knight”


Nie wszystkie historie miłosne są pisane na różowym papierze.

Ta opowieść miałaby podarte strony, brakujące akapity i słodko-gorzkie zakończenie.

Ona – Luna Rexroth, otoczona przyjaciółmi, słodka, opiekuńcza, troskliwa… ale fałszywa. Sprawia wrażenie potulnej i niepozornej, lecz tak naprawdę dokładnie wie, czego chce i kogo pragnie.

On – Knight Cole, uwielbiany futbolista, śmiały i odważny, rzuca na kolana jednym spojrzeniem, ale jego oczy wciąż są skierowane wyłącznie na Lunę.

Kiedyś chłopiec z domku na drzewie pokazał Lunie, w jaki sposób przeklina się w języku migowym. Nauczył ją się śmiać. Dzięki niemu zrozumiała, jak piękne może być życie i jak słodka jest miłość.

Teraz Luna nie jest już jednak tym, kim była. Nie potrzebuje niczyjej ochrony. Knight będzie musiał zrozumieć, że nie wszyscy rycerze mogą być bohaterami. Jak tych dwoje poradzi sobie z podkręconą piłką, którą właśnie rzuca im los?


„W głębi ducha czułam, że ona ma rację i to dobijało mnie najbardziej. Przez całe życie nie zrobiłam niczego sama. Zawsze byłam przerażona, zależna od kogoś, panikowałam, jeśli w zasięgu wzroku , nie było jego lub moich rodziców. Udało mi się przejść przez życie bez żadnych przyjaciół – poza Knightem i naszymi rodzinami oraz minimalną komunikacją ze światem. Z braku lepszego określenia można było powiedzieć, że żyłam w bezpiecznej bańce. Przyjaźniłam się z Knightem, ale równie dobrze można by go było nazwać moją niańką.”

Czy Knight i Luna na zawsze pozostaną tylko przyjaciółmi?
A może Luna dopuści go do siebie, pomimo obaw o złamane serce?

„ - Wiesz, Luna, ludzie mnie nie lubią, bo gram nieczysto. Nie mam litości. Ale nie wiedzą, że strach i podniecenie są ze sobą powiązane. Dostarczają takiej samej adrenaliny. Co ty na to Rexroth? Zamierzasz walczyć?”

Wiecie co!!?? Brak mi słów... Kurczę, myślałam, że po skończeniu pierwszego tomu i złamanym tam sercu, już nic mnie nie zaskoczy i nie złamie. Ale teraz to się odmieniło, zostałam zdeptana i zgnieciona, jestem w takim stanie, że nie mogę się pozbierać. Ta część rozwaliła mnie emocjonalnie, płakałam jak głupia podczas czytania i kilkakrotnie musiałam odłożyć książkę, bo przez płynące łzy nie byłam w stanie zobaczyć literek. Będzie mi bardzo ciężko napisać cokolwiek o tej opowieści, ponieważ mam w głowie tak ogromny chaos, że zebranie myśli przychodzi mi z trudem. Śmiało mogę napisać, że ta historia była bardziej poruszająca, Boże, ona była taka piękna, że marzyłam, aby nigdy się nie skończyła, chciałam, aby chwile z nią trwały wiecznie, to jak autorka przelewa emocje, jest niewyobrażalne, walka z chorobą, jednej z postaci, jej uczucia, dylematy i emocje, a także odczucia jej najbliższych zostały oddane w idealny sposób, chłonęłam jej słowa i czułam, jak trafiają w głąb mojego serca i oddają to, co jeszcze sama niedawno czułam. Pokazała nam, jak ważne jest wsparcie najbliższych w ciężkich dla nas chwilach i ja mam to ogromne szczęście, że mam w swoim życiu kilka takich osób, rodziców, męża i moją niezastąpioną przyjaciółkę Kasię. Kurczę, zaraz się rozkleję... :)

No dobrze, wracając do książki. Jeżeli chodzi o bohaterów, to każdy z nich radził sobie na swój sposób ze swoimi problemami. Luna postawiła na odcięcie się od świata, przez traumę z dzieciństwa, wolała otoczyć się ogromnym murem i dopuścić do siebie tylko nieliczne osoby, podobało mi się to, jaka z czasem zachodziła w niej zmiana, która była jak najbardziej na plus. Natomiast jeśli chodzi o Knighta, kurczę było mi go okropnie żal, jego sposób na radzenie sobie z problemami był wręcz przerażający, martwiłam się o niego i o to, co będzie się działo dalej. Momentami był dla Luny okropny, niemiły, ale ona pomimo tego i tak dzielnie go wspierała, chociaż drażnił mnie tym, jak ją krzywdził. Często też wyciągał pochopne wnioski i nie dał sobie nic przetłumaczyć, uparty jak osioł. Nadal wielką zagadką jest dla mnie postać, o której będzie kolejny tom, czyli Vaughn, coś czuję, że to dopiero będzie petarda.

No nic, kończę moje wypociny. Wy OBOWIĄZKOWO musicie przeczytać zarówno pierwszy, jak i drugi tom. Gwarantuję Wam ogromne emocje, uprzedzam tylko, że musicie naszykować sobie sporą paczkę chusteczek. Ja tę serię uwielbiam i z niecierpliwością czekam na kolejne tomy, ponieważ mam nadzieję, że autorka nie zakończy tej serii tylko na 3 tomach. Wy jeżeli jeszcze nie czytaliście jej książek, koniecznie musicie nadrobić zaległości.

Gorąco polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu i Niegrzecznym Książkom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...