Camilla En - „Odnajdę cię”
[Patronat medialny]
piątek, 25 czerwca 2021
środa, 23 czerwca 2021
K.N.Haner - „Zła chwila”
środa, 16 czerwca 2021
Paulina Świst
Lilka Płonka
“ Mala M.”
Opis pochodzi z portalu Lubimyczytać.
Świat Mali staje na głowie, kiedy dziewczyna zawiera bardzo bliską znajomość z niebieskookim bogiem seksu. Zadurzona, oszołomiona i zdezorientowana postanawia za wszelką cenę odszukać mężczyznę, który w pół godziny dał jej więcej rozkoszy niż wszyscy jej dotychczasowi faceci razem wzięci. Jak na złość, nie wiadomo skąd pojawia się „ten drugi” – szarmancki, uroczy, inteligentny sąsiad, gotów uczynić wiele w imię utrzymania dobrosąsiedzkich stosunków. Lepszy wróbel w garści czy gołąb na dachu? To najmniejszy z problemów, jakie zwalają się Mali na głowę. Część z nich dotyczy jej najlepszej przyjaciółki Zuzy, a to się Mali wcale, ale to wcale nie podoba…
Książki Pauliny Świst naprawdę uwielbiam. Czytałam wiele pozycji wydawniczych spod jej pióra, które dały mi ogrom rozrywki. Tym razem autorka pisze w duecie z Lilką Płonką. Czy ten duet jest udany? Niestety, ale nie. Już na samym początku książka mnie bardzo irytowała. Autorki rzucają w tekście suchymi żartami, ale jak mam być szczera mnie one w ogóle nie bawiły. Teksty były na poziomie gimnazjum albo jeszcze niżej. Był tam nawet zwrot “pozdro600”. Poważnie? Ja tak mówiłam, jak byłam chyba w pierwszej gimnazjum. W tym przypadku tak mówiła Mala, która uwaga, jest ponad trzydziestoletnią kobietą. Bardzo nie podobało mi się to, że obie Panie, zrobiły z głównej bohaterki pijaczkę. Trochę to takie przykre, ale nie zagłębiam się dalej w ten temat.
Ogólnie, co do fabuły to mnie zupełnie nie porwała, była nudna jak flaki z olejem i kilka razy chciałam książkę odłożyć i jej nie czytać, ale jakoś się w sobie zebrałam i skończyłam to “dzieło”. Język, jakim piszą autorki, miał być zabawny, ale no cóż, był beznadziejny. Może kilka razy udało mi się zaśmiać pod nosem, ale na większość, tylko kręciłam głową i przewracałam oczami. Mala to bohaterka głupia jak but, irytująca, nadużywa alkoholu i wypowiada się jak dzieciuch. No nie polubiłam jej. Co do reszty postaci, które się w tej opowieści przeplatały, też nie były jakieś zarąbiste. Ot takie nijakie, jedynie Zuzka jakoś w miarę przypadła mi do gustu. W tej pozycji było za dużo opisów, które mnie drażniły na maksa. Prawie przez całą książkę przeplatają się opisy seksu, którego Mala doświadczyła z nieznajomym. Po którymś razie je po prostu omijałam i nawet tego nie czytałam.
Nie będę pisała tu długiej recenzji, bo nie ma sensu. Jestem rozczarowana i zawiedziona, bo po Paulinie Świst spodziewałam się ekstra książki, a dostałam opowieść, która jest tandetna i do kitu. Przepraszam za te słowa, ale odniosłam takie wrażenia po przeczytaniu. Chyba duet Paulinie Świst niestety nie wychodzi na dobre. Oczywiście jej solo książki będę czytała, ale za duety podziękuję.
Niestety nie polecę Wam tej lektury, bo mnie ona do gustu nie przypadła. Autorki chciały pokazać zajebistość głównej bohaterki, a pokazały ją w bardzo niekorzystnym świetle. Jeśli będzie jakaś kontynuacja tej historii, to ja na pewno po nią nie sięgnę.
Kasia
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Akurat.
poniedziałek, 14 czerwca 2021
Lena M. Bielska
“Podstępne serce”
“[...] mafioso bez kobiety jest jak żołnierz bez karabinu, było czystą prawdą.”
Salvatore Bellomo, dwudziestopięcioletni brat dona, od zawsze chciał stanąć na czele mafii. Dlatego kiedy nadarza się ku temu okazja, chętnie zgadza się na aranżowane małżeństwo. Ma wziąć ślub z Zoją Letową i w ten sposób przejąć rządy po jej ojcu, szefie Moskiewskiej Braci.
Zoja Letowa marzy o tym, aby wyjechać z Rosji. Gdy dowiaduje się, że wyjdzie za Salvatore’a, jest niezmiernie szczęśliwa. Uważa, że nowojorscy mafiosi znacznie różnią się od rosyjskich – przede wszystkim szanują kobiety.
Zoja myśli, że jej sny się spełnią. Zostanie żoną przystojnego i szarmanckiego Salvatore’a, zamieszka w Stanach Zjednoczonych i już nigdy nie wróci do Rosji.
Nie wie jednak, że jej przyszły mąż ma względem niej inne plany.
“Chroń mnie przed całym złem tego świata.”
To już moje drugie spotkanie z twórczością autorki i tym razem bardziej udane niż poprzednio. Przy “Rozdartym sercu” miałam problem z opisami, których było naprawdę dużo, przez co ta opowieść, ciągnęła mi się jak flaki z olejem i była nudna. W tej części na szczęście jest ich mniej, dzięki czemu książkę czytało mi się dużo lepiej. Jednakże do rzeczy. W tym tomie spotykamy najmłodszego brata Bellomo, którym jest Salvatore. Mężczyzna chciał mieć swoją mafię, dlatego poślubił córkę bossa Moskiewskiej Braci. Salvatore po śmierci teścia, miał zająć jego miejsce i wyjechać do Rosji. Natomiast Zoja to dwudziestoletnia dziewczyna, która chciała mieć za męża nowojorczyka i tym samym uciec z Rosji, gdzie przeżyła koszmar. Myślała, że wychodząc za Salvatora, ucieknie od kraju, w którym została wyrządzona jej krzywda. Była pewna, że poślubiając najmłodszego Bellomo, będzie w końcu bezpieczna. Nie sądziła, że jej przyszły mąż ma zupełnie inne plany.
Jak zareaguje Zoja, kiedy się dowie, że Salvatore nie zamierza pozostać w Nowym Jorku?
Czy ich aranżowane małżeństwo na tym ucierpi?
Co spotkało Zoję w przeszłości?
Jak wcześniej wspomniałam, ta część jest dużo lepsza i naprawdę dobrze się przy niej bawiłam, aczkolwiek było kilka rzeczy, które podobały mi się mniej. Autorka stworzyła ciekawą fabułę, która była owiana tajemnicą, kłamstwami, podstępami, ale również działaniem w grupie. Bohaterzy zostali wykreowani interesująco, ale Zoja miejscami działała mi na nerwy. Zachowywała się jak rozkapryszony bachor. Rozumiem, że przeszła w życiu wiele i uwierzcie, że było to okropne i dlatego była ostrożna, jednakże czasami było to wręcz dziecinne. Salvatore nigdy nie dał jej powodu do zwątpienia w niego (poza jednym razem), a ona wierzyła we wszystko i zachowywała się podle. Jeśli chodzi o Salvatora, to był postacią ciekawą, troszczącą się i z sercem na dłoni. Czasami był troszkę taki ckliwy i za bardzo się rozczulał. W końcu jest bratem dona i sam miał swoją mafię, to powinien być surowszy i rządzić twardą ręką. A wyszedł na słabego. Mimo wszystko i tak go uwielbiałam. Również trochę za szybko, jak dla mnie rozwijała się relacja pomiędzy Salvatorem a Zoją. Było to takie odrobinę podkoloryzowane. Nie widziałeś laski na oczy i już od razu jesteś względem niej opiekuńczy, co jeszcze można zrozumieć, ale to, że chciał zrobić dla niej wszystko, już nie. I jeszcze ostatni taki minus, to śmierć jednej z postaci drugoplanowych. Wyobrażałam to sobie w zupełnie w inny sposób, że zapłaci za to, co zrobił dziesięć razy mocniej i jestem zawiedziona, że to było takie nijakie. Te kilka rzeczy w jakimś stopniu do mnie nie przemówiły, ale reszta jest zdecydowanie dla mnie na tak.
Było tu sporo zwrotów akcji, które były naprawdę ciekawie przedstawione. Bohaterzy drugoplanowi też dali sporo od siebie, dzięki czemu, nie było tu czuć żadnej sztuczności. Fajnym bohaterem był Roberto i jak mam być szczera, to przeczytałabym jego historię. Podobały mi się wspomnienia Zoji, które w jakimś stopniu pokazały nam, co się w jej życiu wydarzyło. Byłam w ogromnym szoku i było mi jej bardzo szkoda, przez co musiała ta dziewczyna przejść, będąc zaledwie osiemnastolatką. Podobała mi się ta opiekuńczość Salvatora względem niej, kiedy już byli w Rosji. Tylko z początku miałam z tym problem, bo za szybko się to po prostu działo. Znajdziecie w tej pozycji również sceny zbliżeń, które są subtelnie opisane i ze smakiem. Zastosowana jest narracja dwuosobowa, która ukazuje nam, jakimi osobami są nasi główni bohaterzy. Język, jakim pisze autorka, jest lekki i spójny, który potrafił mnie zabrać do świata naszych głównych bohaterów. Szkoda, że ta książka tak się szybko skończyła, bo czytałam ja z zainteresowaniem. Pocieszam się tym, że już niedługo w moje rączki wpadnie opowieść środkowego z braci. Mam nadzieję, że historia Silvia również będzie ciekawa i mnie pozytywnie zaskoczy.
Nie pozostaje mi nic innego, jak polecić Wam tę książkę. Jeśli lubicie mafijne klimaty, to myślę, że ta lektura może Wam się spodobać. Ja dla historii Salvatore i Zoji mówię tak. Pomimo że pierwsza część była słaba, tak ta, jest bardziej dopracowana i dużo lepiej napisana.
Kasia
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.
piątek, 11 czerwca 2021
Laurelin Paige - „Słodki oszust”
Dylan i Audrey nie szukają miłości, a siłę pożądania planują wykorzystać w zupełnie inny sposób. Problem w tym, że żadne nie mówi całej prawdy…
Brytyjski dyrektor ds. reklamy Dylan Locke przybywa do Nowego Jorku, by spędzić czas z dorastającym synem. Nie szuka miłości. Nie szuka przeznaczenia. A już na pewno nie szuka Audrey Lind. Jest ładna, o wiele za młoda i przesadnie romantyczna. Ale kiedy dziewczyna, która mogłaby być jego córką, dosłownie ląduje mu na kolanach i prosi, by został jej przewodnikiem po świecie namiętności, skłamałby, mówiąc, że nie jest zainteresowany. Tylko czy Audrey na pewno jest taka niewinna, jak się wydaje? Które z nich kłamie? Kto w tej dziwnej grze przegra swoje serce?
„Ponownie
rozsiadłem się wygodnie, przy okazji niechcący dotykając kolana
Audrey. Niechcący. Oczywiście natychmiast zabrałem rękę, udając
niezdarność i przepraszając, w dzisiejszych czasach pełno jest
zboczeńców i nie chciałem, by wzięła mnie za jednego z
nich.
Chciałem być drapieżnikiem, ale takim dobrze wychowanym,
z manierami. Nie miałem zamiaru rzucać się na nią jak
bydle.”
Które
z nich okaże się lepszym kłamcą?
Czy poczują oni do siebie
coś więcej, niż samo pożądanie?
„Podobała
mi się myśl o jej niewinności. Mógłbym ją tyle nauczyć.
Pokazać jej, co może zdziałać tymi ustami.
Miłości się
zrzekłem lata temu, ale nie seksu. Nigdy nie zrzeknę się seksu. A
Audrey Lind była niezwykle kusząca. Wiedziałem, że powinienem
trzymać się od niej z dala.”
Moja
kolejna styczność z twórczością Laurelin Paige i ponownie udana.
Troszkę byłam zaskoczona, gdy otworzyłam przesyłkę z książką
i zobaczyłam jej objętość, dlatego też nie będzie to długa
recenzja, ponieważ jest ona sama w sobie tak jakby nowelką, ma
jedynie niewiele ponad 160 stron. Dlatego szkoda by było zbyt wiele
nad nią się rozpisywać i być może zdradzić cokolwiek z fabuły.
Przeczytanie tej opowiastki zajęło mi niewiele czasu, ale świetnie
się przy tym bawiłam, jest to lekka historyjka idealna na spędzenie
miło wieczoru. Otrzymujemy tu historię dwojga ludzi z dość dużą
różnicą wieku (19 lat), którzy nie szukają miłości, a jedynie
niezobowiązującego gorącego seksu. Odniosłam wrażenie, że ta
część jest tak jakby wprowadzeniem do tego, co dopiero nas czeka i
z ogromną niecierpliwością czekam na dalsze losy tej dwójki.
Polubiłam ich oboje, chociaż nie będę ukrywała, że momentami
Audrey wydawała mi się zbyt nadgorliwa i przemądrzała, mam
nadzieję, że w drugim tomie trochę bardziej ogarnięta będzie.
Dylan natomiast wydawał mi się aż nazbyt poważny, jednak jego
dylematy i przemyślenia sprawiły, że naprawdę bardzo go
polubiłam. Niestety, po skończeniu tej lekturki pozostałam z
ogromnym niedosytem, całe szczęście, że na kolejny tom nie musimy
długo czekać, bo z tego, co kojarzę, trafi on w nasze ręce już w
lipcu.
Jeżeli szukacie, przyjemnej i lekkiej lektury na
wieczór to jest ona skierowania zdecydowanie dla Was. Pomimo swojej
niewielkiej objętości u mnie sprawiła ona, że wieczór spędziłam
bardzo miło, relaksując się przy tej pozycji z lampką wina. Ja
czytając ją bawiłam się wyśmienicie i czekam na kontynuację. A
Was gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę propozycję, gwarantuję,
że się nie zawiedziecie.
Gorąco polecam!
Paula
Za
możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu i
Niegrzecznym Książkom.
środa, 9 czerwca 2021
L.J. Shen - „Broken Knight”
Ta opowieść miałaby podarte strony, brakujące akapity i słodko-gorzkie zakończenie.
Ona – Luna Rexroth, otoczona przyjaciółmi, słodka, opiekuńcza, troskliwa… ale fałszywa. Sprawia wrażenie potulnej i niepozornej, lecz tak naprawdę dokładnie wie, czego chce i kogo pragnie.
On – Knight Cole, uwielbiany futbolista, śmiały i odważny, rzuca na kolana jednym spojrzeniem, ale jego oczy wciąż są skierowane wyłącznie na Lunę.
Kiedyś chłopiec z domku na drzewie pokazał Lunie, w jaki sposób przeklina się w języku migowym. Nauczył ją się śmiać. Dzięki niemu zrozumiała, jak piękne może być życie i jak słodka jest miłość.
Teraz Luna nie jest już jednak tym, kim była. Nie potrzebuje niczyjej ochrony. Knight będzie musiał zrozumieć, że nie wszyscy rycerze mogą być bohaterami. Jak tych dwoje poradzi sobie z podkręconą piłką, którą właśnie rzuca im los?
„W
głębi ducha czułam, że ona ma rację i to dobijało mnie
najbardziej. Przez całe życie nie zrobiłam niczego sama. Zawsze
byłam przerażona, zależna od kogoś, panikowałam, jeśli w
zasięgu wzroku , nie było jego lub moich rodziców. Udało mi się
przejść przez życie bez żadnych przyjaciół – poza Knightem i
naszymi rodzinami oraz minimalną komunikacją ze światem. Z braku
lepszego określenia można było powiedzieć, że żyłam w
bezpiecznej bańce. Przyjaźniłam się z Knightem, ale równie
dobrze można by go było nazwać moją niańką.”
Czy
Knight i Luna na zawsze pozostaną tylko przyjaciółmi?
A może
Luna dopuści go do siebie, pomimo obaw o złamane serce?
„
- Wiesz, Luna, ludzie mnie nie lubią, bo gram nieczysto. Nie mam
litości. Ale nie wiedzą, że strach i podniecenie są ze sobą
powiązane. Dostarczają takiej samej adrenaliny. Co ty na to
Rexroth? Zamierzasz walczyć?”
Wiecie
co!!?? Brak mi słów... Kurczę, myślałam, że po skończeniu
pierwszego tomu i złamanym tam sercu, już nic mnie nie zaskoczy i
nie złamie. Ale teraz to się odmieniło, zostałam zdeptana i
zgnieciona, jestem w takim stanie, że nie mogę się pozbierać. Ta
część rozwaliła mnie emocjonalnie, płakałam jak głupia podczas
czytania i kilkakrotnie musiałam odłożyć książkę, bo przez
płynące łzy nie byłam w stanie zobaczyć literek. Będzie mi
bardzo ciężko napisać cokolwiek o tej opowieści, ponieważ mam w
głowie tak ogromny chaos, że zebranie myśli przychodzi mi z
trudem. Śmiało mogę napisać, że ta historia była bardziej
poruszająca, Boże, ona była taka piękna, że marzyłam, aby nigdy
się nie skończyła, chciałam, aby chwile z nią trwały wiecznie,
to jak autorka przelewa emocje, jest niewyobrażalne, walka z
chorobą, jednej z postaci, jej uczucia, dylematy i emocje, a także
odczucia jej najbliższych zostały oddane w idealny sposób,
chłonęłam jej słowa i czułam, jak trafiają w głąb mojego
serca i oddają to, co jeszcze sama niedawno czułam. Pokazała nam,
jak ważne jest wsparcie najbliższych w ciężkich dla nas chwilach
i ja mam to ogromne szczęście, że mam w swoim życiu kilka takich
osób, rodziców, męża i moją niezastąpioną przyjaciółkę
Kasię. Kurczę, zaraz się rozkleję... :)
No dobrze,
wracając do książki. Jeżeli chodzi o bohaterów, to każdy z nich
radził sobie na swój sposób ze swoimi problemami. Luna postawiła
na odcięcie się od świata, przez traumę z dzieciństwa, wolała
otoczyć się ogromnym murem i dopuścić do siebie tylko nieliczne
osoby, podobało mi się to, jaka z czasem zachodziła w niej zmiana,
która była jak najbardziej na plus. Natomiast jeśli chodzi o
Knighta, kurczę było mi go okropnie żal, jego sposób na radzenie
sobie z problemami był wręcz przerażający, martwiłam się o
niego i o to, co będzie się działo dalej. Momentami był dla Luny
okropny, niemiły, ale ona pomimo tego i tak dzielnie go wspierała,
chociaż drażnił mnie tym, jak ją krzywdził. Często też
wyciągał pochopne wnioski i nie dał sobie nic przetłumaczyć,
uparty jak osioł. Nadal wielką zagadką jest dla mnie postać, o
której będzie kolejny tom, czyli Vaughn, coś czuję, że to
dopiero będzie petarda.
No nic, kończę moje wypociny. Wy
OBOWIĄZKOWO musicie przeczytać zarówno pierwszy, jak i drugi tom.
Gwarantuję Wam ogromne emocje, uprzedzam tylko, że musicie
naszykować sobie sporą paczkę chusteczek. Ja tę serię uwielbiam
i z niecierpliwością czekam na kolejne tomy, ponieważ mam
nadzieję, że autorka nie zakończy tej serii tylko na 3 tomach. Wy
jeżeli jeszcze nie czytaliście jej książek, koniecznie musicie
nadrobić zaległości.
Gorąco polecam!
Paula
Za
możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu
i Niegrzecznym Książkom.
L.J. Shen - „Pretty Reckless”
Poznali się cztery lata temu i wtedy też złamali sobie serca. On skradł jej pierwszy pocałunek i poprosił o inne pierwsze razy. Ona zabrała mu wszystko, co kochał, i na czym mu zależało.
Teraz przyszła pora na zemstę.
Penn to najbardziej utalentowany gracz futbolu w całym stanie, a rodzice Darii już zadbali o to, aby jego potencjał się nie zmarnował. Chłopak nie tylko został ich nowym „projektem”, ale i synem.
A to znaczy, że ma bardzo dużo czasu, aby zamienić życie Panny Idealnej w piekło. Tak jak ona zrobiła to z jego życiem.
„Podobno
zemsta najlepiej smakuje na zimno.
Przez cztery lata
rozpamiętywałem, co zrobiła mi Daria Followhill, a teraz moje
serce jest jak z lodu.
Odebrałem jej pierwszy pocałunek.
Ona
odebrała mi jedyną rzecz, którą kochałem.
Byłem biedny.
Ona
bogata.
Ale okoliczności mają jedną zaletę. - Szybko się
zmieniają...
Teraz jestem najnowszym, najcenniejszym projektem
jej rodziców.”
W
jaki sposób Penn zemści się na Darii?
Co wydarzyło się w
przeszłości?
„Muszę pilnować, żeby
Daria pozostała tylko moim hobby, a nie narkotykiem. Nastoletnie
serca są głupie i równie lojalne co głodny, bezdomny kot. Przyjmą
wszystko. Nawet ochłapy. Nie chcę karmić swojego blaszanego serca
śmieciowym żarciem. A Daria podeptała je tak mocno, że na pewno
nie można jej nazwać tłustym burgerem. Jest herbatnikiem pokrytym
cyjankiem.”
Ojej...
tak dokładnie taka była moja pierwsza reakcja po skończeniu tej
historii. Czytałam już kilka powieści L.J. Shen i nigdy nie wiem,
czego się mogę spodziewać po jej twórczości. Jaka była ta
opowieść? Przede wszystkim piękna, poruszająca, smutna, ale i
pouczająca. Autorka w genialny sposób przelewa emocje na papier,
ja, gdy poznawałam losy tej dwójki, odczuwałam wszystko całą
sobą. Podczas lektury moje serce zostało kilkakrotnie rozbite, jak
drogocenny wazon, by później zostało posklejane kawałek po
kawałeczku. Dwoje ludzi, niby tak bardzo od siebie różnych, a
jednak tak podobni, dwie zniszczone dusze, które potrafią siebie
uleczyć, jednak czy to im się uda w 100%? Czy pokonają kłody,
które życie i ludzie podrzucają im pod nogi? Nie pamiętam już,
kiedy ostatnio czytałam tego typu powieść, która wywołałaby we
mnie tak ogromne emocje, a przede wszystkim wzruszenie. Poznając
losy Penny'ego zastanawiałam się, jak wiele złego może znieść
jedna osoba? Ile jest w stanie udźwignąć na swoich barkach, dopóki
nie zwariuje, albo nie pogrąży się całkowicie w otchłani
ciemności? Każdego dnia zarówno Penny, jak i Daria zakładali na
swoje twarze maski obojętności, nonszalancji i pewności siebie,
pomimo tego, że każdy z nich walczył ze swoimi demonami. Jak wielu
z nas w codzienności również zakłada swoją maskę? A jeszcze
ilu jest obojętnych na cierpienia drugiej osoby?
No dobrze,
nie piszę nic więcej, ponieważ obawiam się, że mogę palnąć
coś, co zniszczy wam przyjemność przeczytania tej historii. Powiem
wam tylko tyle – koniecznie musicie przeczytać tę opowieść. Ja
pomimo tego, że nie jest to lekka lekturka, pochłonęłam ją w
ekspresowym tempie i na pewno do niej powrócę. Tak jak wspomniałam
wyżej, jest to piękna, poruszająca i smutna opowieść, która
zmusza nas do refleksji i zachęca do tego, abyśmy zajrzeli w głąb
człowieka, żebyśmy poznali jego wnętrze i uczucia. Gorąco was
zachęcam do sięgnięcia po tę powieść. Mnie nie pozostaje nic
innego, jak wziąć się od razu za drugi tom tej
serii.
Polecam!
Paula
Za możliwość
przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu oraz
Niegrzecznym Książkom.
poniedziałek, 7 czerwca 2021
Kinga Litkowiec
“Naomi”
Naomi Lorenz miała zginąć z rąk Mateo Terrona, ale płatny zabójca darował jej życie. Problemy zaczęły się wtedy, kiedy szef klanu dowiedział się o zdradzie swojego człowieka. Pogłębiły się jeszcze bardziej, kiedy Mateo po raz drugi uchronił Naomi przed śmiercią, a stały się naprawdę poważne, kiedy do gry włączył się Zachar Morozow, bezwzględny boss rosyjskiej mafii. Jeśli Naomi do tej pory miała wątpliwości, czy rzeczywiście nikomu nie może ufać, to teraz rozwiały się one bez śladu…
“Miłość to nic pięknego, jeśli nie można jej dzielić z drugą osobą. W przeciwnym razie niszczy człowieka, nie pozwala mu żyć normalnie, kłucie w sercu sprawia, że przeżywamy wszystko na nowo.”
“Naomi” to kolejna historia spod pióra Kingi Litkowiec. Autorka w antologii “Prawo mafii” napisała krótkie opowiadanie, które dotyczy właśnie naszej tytułowej Naomi. Kinga postanowiła tę opowiastkę rozbudować i stworzyć z tego pełno wymiarową książkę. Byłam bardzo ciekawa, jak pociągnie dalszy wątek, czy mnie zaskoczy i przede wszystkim, czy mnie porwie do świata Naomi i Mateo. Nie będę Wam tu przytaczać fabuły, bo naprawdę sami wolicie ją poznać. Czytałam wszystkie do tej pory wydane książki Kingi i uważam, że to właśnie “Naomi” jest jej najlepszą historią z dotychczas wydanych. Widać, że autorka włożyła w tę lekturę dużo serca, pracy i ją dopieściła. Jak się zabrałam za czytanie, to nie mogłam się od książki oderwać. W sumie zaczęłam ją już czytać jakiś czas temu, ale niestety musiałam książkę odłożyć z powodu nasilającego się bólu głowy, z którym walczyłam ponad półtora tygodnia. Jednak jak się za nią na nowo zabrałam, to ją po prostu pochłonęłam w jeden dzień.
Naomi to bohaterka, która znalazła się w nieodpowiednim miejscu i czasie. Jedna chwila zmieniła jej życie o 180 stopni. Dwa razy jej życie było zagrożone i w sumie cały czas było. Gdyby nie Mateo to by już dawno nie żyła. Polubiłam jej postać, chociaż były momenty, kiedy mnie potrafiła wnerwić. Często uciekała do łazienki, jakby miało jej to dać schronienie. Trochę mnie to irytowało, ale może to przez jej młody wiek, była czasami dziecinna. Mimo tego, co przeżyła i z czym musiała się mierzyć, nie poddawała się. Nie była pustą lalunią, miała swoje zdanie, aczkolwiek się bała tego wszystkiego, co się w jej życiu działo. Co do Mateo to był płatnym zabójcą, który wykonywał swoją pracę na 100%. Jednakże Naomi wszystko zmieniła, ponieważ darował jej życie. Wiedział, że jest niewinna i ją ocalił. W sumie to zrobił to dwa razy, przez co naraził się swojemu bossowi. Teraz ta dwójka jest ścigana. Pojawił się również bohater, którym był Zachar. Jejku, ależ miałam do niego słabość. On był taki słodki i z takiej strony można go było poznać w książce. Jednak nie zapominajmy, że jest także bossem rosyjskiej mafii i nie jest to łagodny człowiek. Naomi udało się do niego dotrzeć, dlatego poznała jego tę dobrą stronę, ale też wszystko do czasu. Mimo mojej sympatii do niego i tak jestem team Mateo :D
Oczywiście jak to w książkach bywa, mamy także czarne charaktery. A takim był pieprzony Theo. Nie polubiłam go już od samego początku i był on dla mnie taki śliski i podejrzany. Jednak bez takich postaci cała opowieść, nie miałaby tej wyrazistości i intensywności, gdyby wszystko było słodko pierdzące. Dzięki takim postaciom zawsze w książkach coś się dzieje, co przyprawia nas o szybsze bicie serca i pozwala odczuwać różnorakie emocje.
Może teraz przejdę do fabuły książki, która była dobrze poprowadzona, była ciekawa i wciągała. Mamy tu dwutorową narrację pomiędzy Naomi i Mateo, aczkolwiek znajdzie się kilka rozdziałów z punktu widzenia Zachara. Jak to w książkach Kingi nie zabraknie tu gorących scen, które zostały opisane ze smakiem i nawet jest trójkąt :D Warsztat pisarski Kingi z książki na książkę jest coraz lepszy, dzięki czemu fajnie się czyta jej opowieści. Autorka nie gubi się wątkach. Daje nam zawsze dużo akcji, dynamizmu i emocji. Troszkę przeszkadzały mi opisy na samym początku, bo jeśli czytacie moje recenzje, to pewnie już to wiecie, bo zawsze to podkreślam.
Ogólnie cała historia jest świetna i jestem zdecydowanie na tak :) Jeśli nie czytaliście jeszcze “Naomi” to nadrabiajcie zaległości. Polecam!
Kasia
Za egzemplarz do recenzji dziękuję autorce.
wtorek, 1 czerwca 2021
B. B. Reid
“Fear us”
“Jedyny sposób, by przetrwać, to zranić wrogów, zanim oni zranią ciebie. A nawet jeśli im się to uda, przyjmiesz ból, a potem się im odpłacisz.”
Minęły cztery lata, odkąd Keenan uciekł z domu. Stworzył życie wolne od oczekiwań – a przynajmniej tak mu się wydawało, dopóki nie dopadła go przeszłość. Zdążył już polubić bycie w cieniu, ale teraz będzie musiał wrócić i stawić czoło wszystkiemu, co zostawił za sobą.
Sheldon również żyje pozorami. Ze wszystkich sił stara się udawać, że nic się nie wydarzyło, ale prawda jest taka, że tamtej nocy, kiedy Keenan wyjechał, straciła coś cennego. Miłość do tego targanego sprzecznościami chłopaka była błędem. Wkrótce okaże się, jak wielkim, bo oto Keenan wraca. Zniknął jednak tamten chłopiec z błyskiem w oku, a na jego miejscu pojawił się zimny, arogancki potwór.
Co się stanie, gdy tych dwoje znowu się spotka? Zwycięży nienawiść czy pożądanie?
“Ale, co jeśli twoje życie zakończy się na balkonie, a doprowadzi do tego właśnie ta prawdziwa miłość?”
“Fear us” to trzecia część cyklu Broken love, opowiadająca historię Sheldon i Keenana. Bardzo czekałam na ten tom i nie mogłam się doczekać, kiedy go złapię w swoje rączki i zacznę go pochłaniać. Co prawda tę opowieść można czytać osobno, aczkolwiek polecam najpierw poznać historię Lake i Keirana, ponieważ w poprzednich tomach mamy już okazję poznać właśnie Sheldon i Keenana. Czy warto było czekać na tę część? Oj bardzo warto. Ta lektura była tak popieprzona, że aż ryła baniak, była gorąca, zaskakująca, odważna… Mogłabym tak rzucać epitetami bez końca.
Keenan nasz główny bohater po rozpadnięciu się związku z Sheldon i pobycie w szpitalu ucieka z Six Forks jak tchórz i zaszywa się w Kalifornii na cztery lata. Zostawił rodzinę, przyjaciół i dziewczynę, którą kocha i która go odepchnęła. Jednak po latach wraca i dowiaduje się czegoś, czego nigdy by się nie spodziewał. Chce się zemścić na Sheldon i zgotować jej piekło za to, co mu zrobiła. Jednak jest takie powiedzenie: “Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień”. Keenan nie widział swojej winy, tylko obarcza nią Sheldon.
Jak się zakończy ich historia? Happy endem? Czy może odwrotnie?
Ehhh… Co to była za książka. Pochłonęłam ją w dwa dni i nie mogłam się normalnie oderwać od czytania. Myślałam, że Keiran to popieprzony koleś, ale Keenan mu dorównywał. Zmienił się bardzo i stał się jeszcze gorszy, niż był przed laty. Był po prostu potworem. Miejscami miałam ochotę go złapać za kudły i nim potarmosić za to, co robił Sheldon, jak ją traktował i jak się do niej odzywał. Ona na to nie zasługiwała. Była dobra, lojalna, opiekuńcza i również przeszła metamorfozę. W poprzednich dwóch tomach ją polubiłam, ale dzięki “Fear us” lubię ją jeszcze bardziej. Autorka w świetny sposób przedstawiła tę opowieść. Było czuć różnorakie emocje, którymi Reid idealnie operowała. Uważam, że naprawdę dobrze przedstawiła postacie i oddała ich urok osobisty i zachowanie dokładnie tak jak chciała. Postacie drugoplanowe także dodały swoją cegiełkę, przez co całość wypadła bardzo dobrze.
Reid pisze spójnie, ale i miejscami wulgarnie, aczkolwiek wulgaryzmów używa oczywiście Keenan. Pojawiają się również sceny zbliżeń, które są odważne, ale nie są opisane niesmacznie. Zastosowana jest też narracja dwutorowa, dzięki czemu poznajemy bliżej głównych bohaterów. Fajnym zabiegiem były flashbacki, czyli autorka cofała się do wydarzeń sprzed lat. Zakończenie było ociupinkę cukierkowe, ale nawet mi się podobało. Jedyne, do czego się przyczepię to literówki, których sporo w tekście zaobserwowałam.
Ogólnie całość wypadła bardzo dobrze. Był tu dynamizm, fajnie poprowadzona fabuła, cały czas coś się działo, były zwroty akcji, autorka nie przynudzała i nie pozwalała na tak zwane przysypianie z książką. Jeżeli szukacie mocnych wrażeń podczas czytania to zdecydowanie “Fear us” powinna sprostać Waszym oczekiwaniom. Moim sprostała, dzięki czemu pochłonęłam tę historię, jak świeże bułeczki.
Polecam!
Kasia
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.
Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...

-
Becky Wade “Zakochana w Tobie” Willow Bradford to najstarsza z sióstr, znana i sławna modelka, która cztery lata temu, przeżyła ...
-
Kochani zachęcamy Was do przeczytania prologu oraz pierwszego rozdziału "Odkupienia" - Ewy Pirce!! PROLOG Cocaine – ...