T.L.
Swan - „Doktor Stanton”
Ashley Tucker nigdy nie zapomni tamtej nocy, którą spędziła w klubie w Vegas. W końcu spotkała wtedy niesamowitego mężczyznę, który uratował ją przed natrętem, udając, że jest jej mężem. Para po kilku drinkach skonsumowała swoje „małżeństwo”.
Ale przecież Ashley nie jest dziewczyną, która sypia z przypadkowymi facetami. Tym razem jednak postanowiła się tym nie martwić. W końcu była w Vegas, a jej prawdziwe życie toczyło się w Nowym Jorku. Zresztą oboje od początku okłamywali siebie nawzajem: kim są, gdzie mieszkają, czym się zajmują.
Ashley nigdy nie przypuszczałaby, że ta noc nie pozostanie tylko wspomnieniem. Pięć lat później tamten mężczyzna ponownie stanął na jej drodze. Kłamał, kiedy mówił, że jest mechanikiem. Seksowny nieznajomy okazał się kardiologiem, a Ashley przez najbliższy rok będzie na stażu pod jego „opieką”.
Z
twórczością autorki styczności jeszcze nie miałam, tak, wiem,
wstyd. Swoją przygodę z jej powieściami postanowiłam zacząć od
niezłego klocka, jakim jest „Doktor Stanton”, nie będę
ukrywała, że troszkę mnie jego objętość przeraziła, ale nie
zraziłam się tym i z cierpliwością zaczęłam czytać. Początkowo
ta historia mnie nie wciągnęła i w pewnym momencie zaczęłam się
zastanawiać, czy to nie będzie jakaś lipa. Ale nie poddałam się
i brnęłam dalej, zagłębiając się coraz bardziej w lekturę i
jeśli mam być szczera bardzo się cieszę, że jej nie odłożyłam,
ponieważ mi się ona podobała, co więcej, później już mi nawet
nie przeszkadzała jej objętość, bo bawiłam się przy niej
świetnie. Otrzymujemy tu opowieść o losach Ash i Camerona, którzy
poznali się w Las Vegas, jedna upojna noc zmieniła ich życie na
zawsze. Po tej nocy ich drogi się rozeszły, ale to, co się
pomiędzy nimi wydarzyło, pozostało w ich pamięci na długi czas.
Ich drogi ponownie się przecinają, gdy pięć lat później Ashley
zostaje stażystką w szpitalu, w którym pracuje Cameron i trafia
pod jego skrzydła. To, co dzieje się później to istne szaleństwo.
Czytałam tę powieść z ogromnym uśmiechem na twarzy i nie mogłam
się od niej oderwać. Spędzałam przy niej każdą wolną chwilę,
czytałam naprzemiennie i w papierze i na mojej półeczce na legimi,
ponieważ chciałam jak najszybciej ją skończyć i dowiedzieć się
jak zakończy się ta książka.
Bohaterowie są świetnie
wykreowani. Ash to twarda babka, dla której nie ma przeszkód nie do
pokonania, bardzo ją polubiłam, była taka swojska, przyjacielska,
sympatyczna, ale i szczera, nigdy nie owijała w bawełnę, tylko to,
co miała powiedzieć, mówiła prosto w twarz. Jeżeli chodzi o
Camerona, cóż, jest fantastyczny, uczuciowy, opiekuńczy i hojny,
ale nie będę ukrywała, że były momenty, w których po prostu
działał mi na nerwy, bo wychodził z niego typowy snobistyczny
dupek, zachowywał się, jakby postradał rozumy, a w jednej sytuacji
naprawdę miałam ochotę go porządnie zdzielić, bo nic do niego
nie docierało, no ale później wszystko naprawił.
Całą
opowieść czyta się szybko i miło spędza się przy niej czas, mam
pozostałe książki autorki i już dziś wiem, że niebawem nadrobię
zaległości i poznam, chociażby serię braci Miles. Przy tej
opowieści bawiłam się siwienie i dostałam od niej wszystko to, co
w książkach szukam, dobrze napisaną historię, gorący romans
przeplatany ze sporą dawką humoru, ale i tajemnice, które wpływają
na przyszłość bohaterów. Was gorąco zachęcam do sięgnięcia po
tę powieść i przekonanie się, czy wspólny jedno nocna przygoda
zmieni się w coś poważnego? Tej powieści daję 8/10.
Za
możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe
Zagraniczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz