J. T. Geissinger
„Bezwzględne
kreatury”
Pięć lat temu narzeczony Natalie Peterson
zniknął. Kobiecie zostały rany w sercu i piękna suknia, w której miała stanąć
przed ołtarzem.
I nagle pojawia się nieznajomy mężczyzna.
Wysoki, mroczny, niebezpieczny.
Kage Porter.
Natalie od razu jest pewna, że on coś
ukrywa. Ale kobieta uparcie ignoruje wszystkie ostrzeżenia, które wysyła jej
rozum. Lgnie do Kage’a jak ćma do płomienia.
Wkrótce jej serce się poddaje i Natalie się zakochuje. Mocno. Na zawsze.
Jednak szybko dowie się, jaką cenę ma to uczucie. Kage jest związany z
przeszłością, od której Natalie ucieka.
Niedługo kobieta przekona się, co się
dzieje, kiedy za bardzo zbliżamy się do ognia.
Płoniemy.
Z twórczością autorki zapoznałam się już
jakiś czas temu i to spotkanie było jak najbardziej udane. W ostatnim czasie w
moje rączki wpadł pierwszy tom serii Królowe i Potwory - „Bezwzględne
kreatury”. Byłam bardzo ciekawa, czy pisarka po raz kolejny wciągnie mnie do
wykreowanego przez siebie świata. Z czystym sumieniem stwierdzam, że tak. W tej
części spotykamy Natalie i Kage’a. Dziewczyna w niewyjaśnionych okolicznościach
straciła narzeczonego. Tak naprawdę nie wiedziała, czy żyje, bo nigdy jego
ciało nie zostało odnalezione. Opłakiwała go pięć lat, aż w końcu za namową
przyjaciółki, chociaż to chyba nie była namowa, a przekonanie, by w końcu
odpuściła, zaczęła małymi krokami wychodzić ze swojej strefy komfortu. W tym samym
czasie poznaje tajemniczego i niebezpiecznego Kage’a, który nie zjawił się w
jej życiu przypadkowo. Miał misterny plan, którego musiał się trzymać, jednak
Natalie zakotwiczyła się w jego umyśle na dobre i mężczyzna będzie miał nie lada
wyzwanie i trudną decyzję do podjęcia.
Czy Kage wykona powierzone mu zadanie?
Po co zjawił się w życiu kobiety?
Co stało się z narzeczonym Natalie?
Zwlekałam z przeczytaniem tej książki, ale
dopadła mnie ta straszna niemoc czytelnicza i po prostu nie byłam w stanie nic
przeczytać, bo wszystko, po co sięgałam, mi się nie podobało. Zaczekałam na odpowiedni
moment i wreszcie, gdy nadszedł, zabrałam się za przeczytanie „Bezwzględnych kreatur”. Podobała mi się ta opowieść, choć z początku troszkę mi się ciągnęła,
jak flaki z olejem. Jednak z kartki na kartkę fabuła zaczynała nabierać pełny
obraz i wtedy czytałam już z ogromnym zainteresowaniem. Natalie to fajna
dziewczyna, którą polubiłam praktycznie od razu. Przeszłość odcisnęła na niej
swoje piętno, ale w końcu wyszła zza muru, którym się odgrodziła i zaczęła żyć,
tak jak powinna. Pięć lat to szmat czasu, by opłakiwać faceta, który wyszedł z
domu i nigdy nie wrócił. Bardzo kochała Davida, przez co nie potrafiła związać
się z innym mężczyzną. Gdy poznała Kage’a, od razu zwróciła na niego uwagę.
Serduszko jej drgnęło, choć wiedziała, że nie jest on dobrym i towarzyskim
mężczyzną. Mimo wszystko miała głowę na karku i była kobietą, której nie dało
się mydlić oczu. Natomiast Kage z początku, był mega dupkiem, aczkolwiek im
bardziej zagłębiałam się w lekturę, odkrywałam, że ten facet ma serducho
(oczywiście nie pokazuje tego innym, tylko tak naprawdę otwiera się przy
Natalie). Jeśli mu na czymś zależy, to o to dba i robi wszystko, by ta osoba
była bezpieczna. Nie może zapewnić Natalie tego, czego mogłaby od niego
oczekiwać, ponieważ jego życie nie należy do niego i nie może sam decydować o
pewnych jego aspektach. Dużo bym wam chciała napisać, ale nie chcę nikomu psuć
przyjemności z czytania, bo tę opowieść trzeba poznać samemu. Co do bohaterów,
to jeszcze wspomnę o drugoplanowej postaci, którą jest Sloane - przyjaciółce
Natalie. Ta dziewucha jest normalnie przekomiczna. Jej teksty rozwalały mnie na
łopatki i wiem, że bym się z nią dogadała, bo mamy podobne charaktery. Cieszę
się, że drugi tom jest jej poświęcony, bo już teraz wiem, że na bank będzie się
tam działo.
Ogólnie cała książka wypadła naprawdę
fajnie i ciekawie. Oprócz porachunków mafijnych, sekretów i niedopowiedzeń
znajdzie się sporo humoru, co bardzo uwielbiam. Jedna scena chyba miała być
gorąca, ale mnie tak rozbawiła, że płakałam ze śmiechu. Powiem tylko jedno
słowo: szczotka. Kto już jest po lekturze, pewnie będzie wiedział, o co mi
chodzi. Zaleciało mi to kiepską podróbą Greya, ale było zabawnie, więc ma to u
mnie plusik. Oczywiście są tu sceny hot i ten nasz Kage to jurny chłop :D
Pokazał Natalie, jak zbliżenie może wyglądać, gdy człowiek odrobinę eksperymentuje
w sypialni.
W sumie, co tu dużo pisać. Jak dla mnie ta
opowieść jest bardzo fajna i serio spędziłam przy niej miłe chwile. Tak się
wciągnęłam w czytanie, że nim się obejrzałam, był koniec książki. I jeszcze ten
prolog, który podsycił moją ciekawość. Chciałabym się od razu wziąć za historię
Sloane, bo muszę wiedzieć, co tam się dalej wydarzy, ale muszę poczekać na
paczkę z książkami, która niedługo odbędzie swoją podróż z Polski do Anglii :D
Polecam i oceniam tę lekturę 8/10.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję
Wydawnictwu NieZwykłe Zagraniczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz