poniedziałek, 17 kwietnia 2023

 T.L.Swan - „Pan Masters”


Julian Masters jest wpływowym i zamożnym mężczyzną, który szuka niani do opieki nad swoimi dziećmi. Brielle Johnston jest… kłamczuchą, która, aby otrzymać pracę, napisała w CV, że jest doświadczoną opiekunką. Tylko że myślała, że zostanie zatrudniona u pani, a nie u bardzo seksownego i dużo starszego od niej pana.

Kłamstwo Brielle szybko wychodzi na jaw, kiedy dziewczyna musi zmierzyć się z powierzonymi jej obowiązkami związanymi z opieką nad niesfornymi dziećmi. Jakby tego było mało, każdy kolejny dzień w pracy to katastrofa. Brielle przyłapuje szefa na robieniu czegoś bardzo prywatnego. Drugiego dnia on widzi ją w jego łazience w bardzo skąpej piżamie. Następne dni nie są dużo lepsze.

Jednak najgorsze jest to, że każde spojrzenie pana Mastersa budzi w Brielle uczucie, którego zdecydowanie nie powinna żywić do pracodawcy: czystą żądzę.

W ostatnim czasie sięgnęłam po raz pierwszy po twórczość autorki i przeczytałam „Doktora Stantona”, spodobała mi się ona do tego stopnia, że postanowiłam pójść za ciosem i wzięłam w swoje łapki jej kolejną powieść, pierwszy tom trylogii Mr, czyli „Pan Masters”. Książka zaczęła się świetnie i tak samo się skończyła, bawiłam się przy niej bardzo dobrze. Od jakiegoś czasu miałam niemoc czytelniczą, ale też nie do wszystkich gatunków, konkretnie do mafii. Zalega na mojej półce dość sporo książek o takiej tematyce i nie mogę się przełamać, aby po nie sięgnąć, zdecydowanie mam ich przesyt. Dlatego najpierw wzięłam w łapki Doktora Stantona, a teraz historię Juliana i Brielle. Kurczę, ależ to było dobre. Bawiłam się przy tej powieści świetnie, mnóstwo humoru, ciekawa zawiła fabuła i relacja pomiędzy bohaterami, która sprawia, że nasze serce podczas czytania bije szybciej. Nie dostajemy tu płytkiego romansu, w którym bohaterowie stąpają wspólnie po ścieżce usłanej różami, wręcz przeciwnie, ich życie jest po dość mocnych przejściach i tak naprawdę nic nie było takie, jakim się wydawało od samego początku. Celowo nie piszę tu nic na temat fabuły, ponieważ nie chcę zdradzić czegokolwiek. Przeczytałam ją w ekspresowym tempie, zaczęłam rano, a już po południu miałam skończoną, a na mojej twarzy pojawił się jeden wielki uśmiech i nie będę ukrywała, że mam ogromną nadzieję, że kolejne dwa tomy będą utrzymane na tym samym poziomie. Całe szczęście, że drugą część mam już w domu i będę mogła ją przeczytać już niebawem.

Jeżeli chodzi o bohaterów, cóż, Brielle polubiłam od samego początku, jest taką bardzo pozytywną osobą, że nie dalo jej się nie lubić. Julian natomiast jest snobem i momentami okropnie mnie irytował, bo nie widział niczego więcej poza czubkiem własnego nosa, liczył się tylko on i jego zdanie. Było kilka sytuacji w których miałam ogromną ochotę zdzielić go po tym pustym łbie, momentami wręcz odnosiłam wrażenie, że cierpi na jakąś chorobę dwubiegunową, no ale wybaczam mu wszystkie jego wpadki i nawet rozumiem go, dlaczego tak się zachowuje po tym, co spotkało go w przeszłości.

Całej historii daję zdecydowane 9/10. Spędziłam przy niej rewelacyjnie czas i napędziła mnie ona do tego, aby zacząć ponownie czytać. Historia Brielle i Juliana jest lekka, przyjemna i przepełniona humorem, ale dostajemy od niej również przesłania, które niejednego zmuszą do refleksji. Gorąco was zachęcam do sięgnięcia po tę powieść, ale również poznania pozostałych powieści autorki. Gwarantuję, że warto.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe Zagraniczne.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...