poniedziałek, 17 kwietnia 2023

 

J.T.Gesissinger - „Niebezpieczne zagrywki”

Eva wie, jakie to uczucie być ofiarą czyjejś obsesji. Porwana przez Dimitrija, zdaje sobie sprawę, że teraz Nasir jej nie ocali. Po raz pierwszy jest naprawdę sama. Jej ukochany nie żyje.


Pomimo beznadziejnej sytuacji kobieta znajduje siłę do walki. Dobrze zna mrok, który czai się w sercu Dimitrija, i tym razem strach jest jej sprzymierzeńcem. Jednak wbrew temu, co Eva myśli, Nasir usilnie próbuje ją odnaleźć. A ostatnią rzeczą, jakiej spodziewa się Dimitrij, jest ponowne pojawienie się mężczyzny, który powinien być już martwy.

Jeżeli Eva i Nasir chcą wygrać z diabłem, muszą być tak samo bezwzględni i przebiegli jak on. Tylko wtedy będą mieli szansę go pokonać.

Finałowy tom trylogii „Niebezpiecznego piękna” przyjechał do mnie już jakiś czas temu, ale nie mogłam się przełamać, aby sięgnąć po niego i czytać. Przełamałam się jednak i zaczęłam z ogromnym zapałem, ponieważ poprzednie dwa tomy bardzo mi się podobały. Ta recenzja jednak nie będzie zbyt długa, ponieważ... No właśnie... Gdy wzięłam go w swoje łapki, na mojej twarzy gościł ogromny uśmiech, jednak im bardziej zagłębiałam się w lekturze, tym mój uśmiech robił się coraz mniejszy, aż zmienił się w grymas. Miałam wrażenie, że ta część jest pisana na siłę, ciągnięte tylko po to, aby coś było, a był on moim zdaniem zbędny, ja nazywam go zapychaczem. Fabuła powielana dokładnie ta sama, tylko w niewiele innych okolicznościach, taki odgrzewany kotlet, dlatego wiedziałam co będzie za chwilę. Nie chcę pisać zbyt dużo, ponieważ mogłabym zdradzić wam cokolwiek z poprzednich tomów, bo tak jak wspomniałam wyżej wszystko jest kolejny raz powtórzone. Ta część ciągnęła mi się okropnie, ma tylko niecałe 240 stron, a ja ją męczyłam i męczyłam i miałam wrażenie, że końca nie widać. Krótko mówiąc bardzo się na niej zawiodłam, bo oczekiwałam, że zakończenie tak dobrej serii, będzie z jakimś piorunującym efektem wow, a dostałam klopsa. Tak naprawdę plusów tej historii jest bardzo mało, właściwie znalazłam tylko jednego a jest nim Killian, który pomimo tego, że jest postacią drugoplanową, tak naprawdę uratował tę część.

Nie będę pisała nic więcej, ponieważ jedyne co mogę wam powiedzieć to to, że czuję ogromne rozczarowanie tą częścią. Miałam co do niej ogromne oczekiwania, a niestety, nie zostały one spełnione nawet w 30 procentach. A szkoda, bo potencjał był, ale niestety, wraz z treścią gdzieś się rozpłynął. Was jednak zachęcam do wyrobienia sobie opinii samemu o tej powieści i całej trylogii. Tej części daję marne 3/10.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...