„Tu kumpel Jacoba, Everett.
Powiedział, że powinniśmy się spotkać.”
Tak zaczyna się historia jeden SMS z
nieznanego numeru, który tak naprawdę został wysłany nie do tej osoby co
trzeba, dziewczyny o imieniu Parker – oszpeconej na twarzy i przedramieniu okropnymi
bliznami po brutalnym ataku, którego nie pamięta i pamiętać nie chce.
Samotniczka woląca obserwować cudze życie, niż korzystać ze swojego.
Everett wredny i arogancki chłopak
nazwany przez Parker facetem w czerni, przy którym wystarczyło tylko jedno
chwilowe spotkanie aby coś poczuła i nie była to irytacja, uczucie które
ostatnimi czasy najlepiej znała. Everett umiera i ostatni czas przed śmiercią
chce w pełni wykorzystać chłonąc radość z życia. Namawia do tego również Parker
aby zmierzyła się ze swoimi demonami przeszłości i zaczęła żyć na nowo.
„Chcę tylko żyć. Wyciągnąć ręce i
złapać z tego życia tyle, ile będę w stanie. Chłonąć je całym sobą, każdym
zmysłem.”
Jak rozwinie się uczucie pomiędzy
Parker a Everettem? Czy dziewczyna przypomni sobie tę tragiczną noc z ataku?
Czy uda im się wzajemnie uleczyć swoje okaleczone dusze i czerpać z życia
pełnymi garściami? Czy zwycięży miłość i życie, czy śmierć i odosobnienie?
„Jesteś zimna jak lód. Nie pozwalasz
sobie czuć. Nie dbasz o nikogo. Nawet o siebie. – przybliżył twarz jeszcze
bliżej. – Tutaj - powiedział naciskając nieco powyżej mojego serca – Tutaj masz
dziesięć poniżej zera. I jesteś bliższa śmierci niż ja.”
Powieść „Dziesięć poniżej zera”
autorki Whitney Barbetti jest jej debiutem na polskim rynku wydawniczym, ale
zacznę może od zewnętrznego wyglądu książki. Okładka jest niesamowicie
przyciągająca, wspaniała. Nie spodziewałam się, że w tak subtelny i piękny
sposób istnieje możliwość ukazania kobiety przerażająco smutnej po przejściach,
o czym może świadczyć blizna ciągnąca się przez całą długość policzka. Jeśli
chodzi o sam opis jest on depresyjny, smutny przez co interesujący i
zachęcający do tego co znajduje się w środku. Dlatego po przeczytaniu go
doszłam do wniosku, że jest to książka z tych, które muszę przeczytać. Jakie są
moje wrażenia po lekturze? Nieziemskie i mieszane począwszy od radości
połączonej momentami z irytacją na główną bohaterkę. kończąc na smutku i żalu z
powodu Everetta.
Autorka w cudowny lecz stopniowy
sposób pokazuje tworzącą się silną wręcz kotwiczącą więź pomiędzy bohaterami
objętymi strasznymi przeżyciami – ona po ataku seryjnego mordercy, on ciężko
chory. Napisana w świetny sposób zawierająca mnóstwo przesłań, dzięki którym
człowiek sam zaczyna się zastanawiać nad swoim życiem. Co ma? Co chciałby mieć?
Co jest dla niego najważniejsze? Zdrowie? Miłość? Rodzina?
Autorka stopniowo odkrywa głęboko
ukryte pragnienia i obawy głównych bohaterów, przez co w książce ani przez
chwilę nie wieje nudą, jest ona wciągająca a jeśli chodzi o samo zakończenie
ich historii jest zaskakujące, niespodziewane chociaż tak naprawdę to zbyt mało
powiedziane. Książka jest świetna szczerze ją polecam i mam nadzieję ze nie
jest ona ostatnią tej autorki wydaną w naszym kraju, ponieważ z wielką chęcią
sięgnę po kolejne jej propozycje.
A jak ty uważasz, czy „ ten świat ma
dla nas tylko jedną, słodką chwilę” ?
Paula
Słyszałam że to dobra książka, muszę przeczytać.
OdpowiedzUsuńKoniecznie, książka jak dla mnie rewelacja!!
Usuń