czwartek, 5 kwietnia 2018




„Tu kumpel Jacoba, Everett. Powiedział, że powinniśmy się spotkać.”
Tak zaczyna się historia jeden SMS z nieznanego numeru, który tak naprawdę został wysłany nie do tej osoby co trzeba, dziewczyny o imieniu Parker – oszpeconej na twarzy i przedramieniu okropnymi bliznami po brutalnym ataku, którego nie pamięta i pamiętać nie chce. Samotniczka woląca obserwować cudze życie, niż korzystać ze swojego.

Everett wredny i arogancki chłopak nazwany przez Parker facetem w czerni, przy którym wystarczyło tylko jedno chwilowe spotkanie aby coś poczuła i nie była to irytacja, uczucie które ostatnimi czasy najlepiej znała. Everett umiera i ostatni czas przed śmiercią chce w pełni wykorzystać chłonąc radość z życia. Namawia do tego również Parker aby zmierzyła się ze swoimi demonami przeszłości i zaczęła żyć na nowo.

„Chcę tylko żyć. Wyciągnąć ręce i złapać z tego życia tyle, ile będę w stanie. Chłonąć je całym sobą, każdym zmysłem.”

Jak rozwinie się uczucie pomiędzy Parker a Everettem? Czy dziewczyna przypomni sobie tę tragiczną noc z ataku? Czy uda im się wzajemnie uleczyć swoje okaleczone dusze i czerpać z życia pełnymi garściami? Czy zwycięży miłość i życie, czy śmierć i odosobnienie?

„Jesteś zimna jak lód. Nie pozwalasz sobie czuć. Nie dbasz o nikogo. Nawet o siebie. – przybliżył twarz jeszcze bliżej. – Tutaj - powiedział naciskając nieco powyżej mojego serca – Tutaj masz dziesięć poniżej zera. I jesteś bliższa śmierci niż ja.”

Powieść „Dziesięć poniżej zera” autorki Whitney Barbetti jest jej debiutem na polskim rynku wydawniczym, ale zacznę może od zewnętrznego wyglądu książki. Okładka jest niesamowicie przyciągająca, wspaniała. Nie spodziewałam się, że w tak subtelny i piękny sposób istnieje możliwość ukazania kobiety przerażająco smutnej po przejściach, o czym może świadczyć blizna ciągnąca się przez całą długość policzka. Jeśli chodzi o sam opis jest on depresyjny, smutny przez co interesujący i zachęcający do tego co znajduje się w środku. Dlatego po przeczytaniu go doszłam do wniosku, że jest to książka z tych, które muszę przeczytać. Jakie są moje wrażenia po lekturze? Nieziemskie i mieszane począwszy od radości połączonej momentami z irytacją na główną bohaterkę. kończąc na smutku i żalu z powodu Everetta.

Autorka w cudowny lecz stopniowy sposób pokazuje tworzącą się silną wręcz kotwiczącą więź pomiędzy bohaterami objętymi strasznymi przeżyciami – ona po ataku seryjnego mordercy, on ciężko chory. Napisana w świetny sposób zawierająca mnóstwo przesłań, dzięki którym człowiek sam zaczyna się zastanawiać nad swoim życiem. Co ma? Co chciałby mieć? Co jest dla niego najważniejsze? Zdrowie? Miłość? Rodzina?

Autorka stopniowo odkrywa głęboko ukryte pragnienia i obawy głównych bohaterów, przez co w książce ani przez chwilę nie wieje nudą, jest ona wciągająca a jeśli chodzi o samo zakończenie ich historii jest zaskakujące, niespodziewane chociaż tak naprawdę to zbyt mało powiedziane. Książka jest świetna szczerze ją polecam i mam nadzieję ze nie jest ona ostatnią tej autorki wydaną w naszym kraju, ponieważ z wielką chęcią sięgnę po kolejne jej propozycje.

A jak ty uważasz, czy „ ten świat ma dla nas tylko jedną, słodką chwilę” ?

Paula


2 komentarze:

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...